Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2013, 23:27   #39
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Zajął swoje miejsce na pokładzie heliteka, nawet nie zastanawiał się który to jego lot podobną blaszaną puszką. Nie był ich wielkim fanem, ale robiły co do nich należało, dostarczały oddziały na miejsce zrzutu a czasem wspierały ogniem czy osłaniały ewakuację. Metalowy ptak Bauhausu coraz mocniej szumiał łopatkami i wreszcie poderwał się pod niebo. Cortez uśmiechnął się lekko na swoje poetyckie porównanie i wrócił do przerwanej drzemki. Taktyka była omówiona, cel przedstawiony, wytyczne jak zwykle były nieistotne, bo nijak się miały do prawdziwej sytuacji na miejscu.

- Venneburg, 10 minut. – Dopiero ten komunikat wyrwał go z drzemki. Sprawdził całe wyposażenie, amunicję, racje, broń, podopinał pancerz. Miasto uderzone mroczną harmonią, wybuch uśpionego wulkanu, pył, możliwy upał lub strumienie lawy. Psująca się technika, mroczne myśli wypełniające umysł, stwory legionu... mogło im się trafić wszystko lub nic.
- Zbyt nerwowy... – Doktorek z Cybertroniku miał rację, coś było nie tak, poza faktem że zbliżali się do miejsca lądowania. Maszyna razem z pilotem byli uprzejmi zakomunikować im dokładnie co. Pył wulkaniczny, wiatr lub mroczna harmonia dobrały się do transportera. Diagnoza była jasna, efekt już nawet nie zależał zbytnio od sterującego helitekiem. Silnik zdechł i nie miał zamiaru więcej pomagać w zwalczaniu siły grawitacji. Łopatki zwolniły i niemalże zamarły kiedy silnik rzęził w ostatnich podrygach. Cortez złapał się najmocniej jak potrafił, czekało go ponowne przypomnienie o tym, że człowiek jest istotą lądową i na ziemi jest jego miejsce.

Nawet nie zauważył jak kilka ciężkich, zerwanych z mocowań sprzętów wybrało go sobie na cel. Cervantes był skupiony na powolnym cięciu powietrza przez łopatki zmieniającym się w jęk rozdzieranego metalu. Nie był pewien w którym momencie zorientował się że już całkiem wylądowali. Przez dłuższą chwilę ciągle słyszał zgrzyt w uszach, prawie jak po dobrym koncercie. Chociaż muzyka zostawiała nieco do życzenia. Odpiął nie zerwane pasy i odciął zablokowane. Omiótł szybko wnętrze, rozglądając się za wyjściem. Twarde lądowanie to jedno, obrana taktyka i zadanie z kolei były całkiem czymś innym. Puszka praktycznie nienaruszony dotarł na miejsce akcji i adrenalina zaczynała pulsować mu w żyłach.
- C w pełnej gotowości bojowej. – Zameldował przez komunikator, zawiązał bandanę na ustach, żeby nie wdychać pyłu jaki zaczął się wszędzie wciskać i pomógł pozbierać się całej reszcie. Musieli działać szybko, w końcu byli na wrogim terytorium a ich taksówka nie nadawała się już do niczego poza żyletkami. Przyklęknął z Punisherem w dłoni przy wyjściu. Nie miał zamiaru być w środku kiedy wybuchną zbiorniki z paliwem, ale złamanie szyku mogło skończyć się równie szybką śmiercią.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline