Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2013, 00:17   #100
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Nareszcie winda dotarła na wyznaczone piętro. Drzwi otworzyły się i zamiast od razu ruszyć, Nicko stała w bezruchu. Nie chciała nigdzie wychodzić. Po co opuszczać bezpieczne miejsce w takich tragicznych warunkach?

Sama narzucała tępo, lecz sama się pod nie nie podporządkowywała. Puściła Luvezziego przodem. Minęło trochę czasu zanim niechęć opuszczania malutkiej klitki przegrała ze strachem pozostania samemu. Ociągała się ale musiała kontynuować.

Od razu gdy wykonała pierwszy krok na korytarzu, jej interface medyczny w hełmie, ustawiany przed wejściem na okręt, obudził się. Oznaczenia braku łączności z załogantami znikały na rzecz odczytów.

"Melisa", stan podwyższonego tętna, obecność alkoholu we krwi, odpięty hełm.
"Bambus", brak tętna, uszkodzenia skafandra.
"Ten zapijaczony sukinkot", spokojne tętno, obecność alkoholu we krwi, odpięty hełm.

"Nicko", stan podwyższonego tętna.
"Zwarcie", brak łączności.
"Luvezzi", stan podwyższonego tętna.

Nie czekała ani chwili, momentalnie zaczęła krzyczeć przez interkom.

- Stevenson?! Petrenko?! żyjecie?! Gdzie jesteście?! Co z Sanchezem?!

- Tu Stevenson! Z Petrenko jesteśmy w sterówce, Sanchez nie żyje. Co z wami?! Shroud, Kerensky i kapitan odzywali się?

- Tu Shroud i Kerensky. Jesteśmy w jakiejś ładowni na Harvesterze, przy dziurze w poszyciu. Space Dragon przed chwilą wybuchł i została z niego jedynie kupa kosmicznego złomu. Kapitan i Temparillo nie żyje, mechanik odgryzł kapitanowi twarz, próbowaliśmy się z wami skontaktować cały czas!

- Shroud, nieważne jak absurdalnie to brzmi, ale omijaj każde zwłoki. Powtarzam, omijaj zwłoki! Jeżeli nie możesz, to bądź ostrożny - odpowiedziała mu Stevenson.

- To ktoś z Dragona przeżył?! Jak Dobrze... Od samego początku staramy się dotrzeć do sterówki zgodnie z planem. Ciągle napotykamy jakieś trupy, czy ich większe mutacje. Zwarcie odbiło, odcięła nas i nie ma z nią ąadnego kontaktu. Musiała mieć uszkodzony kombinezon. Jesteśmy parędziesiąt metrów od sterówki razem z Luvezzim, cali i zdrowi.

- Nie sądzę, żeby Sanchez miał uszkodzony kombinezon, a zmienił się... - odpowiedziała Melisa.

- Temparillo po tym jak go zrzuciliśmy z Trampa i załatwiliśmy zmienił się w coś, musieliśmy go pociąć spawarką plazmową po tym, jak już nie miał w sobie żadnej krwi, bo dalej chodził. Ktoś wie co tu się do diabła dzieje? - rzucił Shroud.

- Można spróbować wysadzić drzwi do sterówki materiałami wybuchowymi, o ile ktoś takie jeszcze posiada... Starajcie się myśleć racjonalnie, część rzeczy, które widzimy to tylko halucynacje, które po chwili znikają, nie robią na krzywdy... Na Space Dragonie tak naprawdę narozrabiał tylko pierwszy nawigator, myślę, że jeśli nie pozabijamy się nawzajem, to może jakoś z tego wyjdziemy... Znaleźliście coś co mogło być źródłem skażenia, albo jakiegoś nietypowego promieniowania? Kerensky odbiór.

W tym czasie znalazła się już paręnaście metrów dalej na zakręcie. Niemając nawet czasu na przeanalizowanie wypowiedzi towarzyszy, tętno po raz kolejny musiało się podnieść, gdy ujrzała, co zostało z Shanceza, jego braku funkcji życiowych i uszkodzeń skafandra. Śmierć załoganta, którego przez większość czasu trzeba było znosić, była czymś niezwykle przytłaczającym i ciężkim dla Nicko, nawet będąc w takim zawodzie. Stała przez dłuższą chwilę oglądając bezradnie nową sytuacje zagrożenia.

I po cholerę trzeba było wyłazić z windy?!

Krew znowu zaczęła pulsować. Ciało, które nawet nie zdążyło odsapnąć po ostatniej traumie, wpadało na następną. Znowu goniło ją zagrożenie. Znowu trzeba było uciekać. Na domiar złego zamiast jednego wroga była ich cała gromada. Wszyscy na tyle przytomni by dzierżyć broń.

Wystarczający poziom adrenaliny rozpoczął ucieczkę, przed trupami jak i przed strachem. Rzuciła się wreszcie w drugą stronę, panicznie prawie szukając ratunku. Na tym okręcie nie było mowy o prostocie czegokolwiek. Wszystko musiało się komplikować. Nie było mowy, żeby tym razem będzie inaczej.

Nie oddalając się o wiele stanęła nagle początkowo wystraszona jeszcze bardziej. Nie miała zamiaru czekać aż padnie strzał w jej kierunku. Zaczęła od przedstawienia się.

- [i]Starszy ratownik Marija Nicolayeva okrętu badawczego SPACE DRAGON II. Pół godziny temu pojawiliśmy się tutaj po odebraniu SOS. Jesteśmy nieuzbrojeni, więc łaskawie nie celuj tym je*anym pistoletem we mnie! Kto ty?! - mówiła szybko, wyraźnie i z mocnym stanowczym akcentem.

- Jaka korporacja?! - zapytała szybko murzynka, nadal nie opuszczając broni.

- Jak to jaka?! Ta, która chce ci, kur*a, uratować, życie! Zabieraj ten je*any pistolet z mojej twarzy! - prowadziła krzykliwą dyskusję wraz z nerwowym spojrzeniem w kierunku świty Shancheza.

- Jaka korporacja!? - palec drgnął na spuście. Strzał świsnął koło ucha Nicko i trafił Sancheza prosto w głowę rozbryzgując ją na wszystkie strony. Ciało zwaliło się na ziemię, by po chwili zacząć pełznąć w ich stronę powoli i niezdarnie.

Nicko cofnęła się na krok z bardziej nerwowym wyrazem twarzy.

- OCTOPUS, kur*a, OCTOPUS! - odrzuciła starając się rozgryźć powód stawiania tego pytania jako tak bardzo ważnego.

- Szanowne panie, proponuję odejść od protokołu i wszystkich uprzejmości i SPIEPRZAĆ STAD W PODSKOKACH!!!! - wtrącił się Massimo.

- Octopus - wyraźna ulga pojawiła się na twarzy murzynki - Nie VITELL. Dobrze. Bardzo dobrze. Chodźcie za mną. Trzeba wyłączyć silniki statku. Do sterówki, załatwić tych skurczsynów, co uruchomili procedurę startu. Czy wiecie, co może się stać!

Trupy były coraz bliżej. Już prawie czuli ich "oddech" na karku.

- W sterówce są nasi towarzysze. Nikogo nie będziemy więc załatwiać jeśli o to chodzi - odezwał się ponownie Massimo.

Zbyt bliska obecność trupów spowodowała, że Nicko pozwoliła się zbliżyć do ocalałej kobiety bez większego uprzedzenia. Spojrzała na napis plakietki znajdujący się przy jej piersi.

- Lean! - krzyknęła przywołując jej nazwisko - Do h*ja! Musimy ich odciągnąć, bo nie będzie komu wyłączyć tych je*anych silników! Massimo, dołącz do tamtych i wyłączcie to!

Korytarz, w którym byli nie dawał wiele możliwości do manewrowania. Najszybsze były tylko dwie. Wycięta dziura w śluzie sterówki albo wciąż otwarte drzwi z których pojawiła się ocalałą kobieta. Sytuacja nie dawała innej możliwości jak i czasu na znalezienie czegoś lepszego. Ratowniczka nie mogła pozwolić uzbrojonej kobiecie wtargnąć do pomieszczenia w którym byli jej towarzysze. Ona nie znała ich zamiarów. Źle je interpretując mogło dojść do kolejnej tragedii, w której mógł zginąć człowiek. Nicko musiała kolejny raz ryzykować, by kogoś ratować. Musiała odciągnąć całą grupę umarlaków. Musiała zrobić to z ocalałą kobietą. Była świadoma, że było to wbrew jej woli i oczekiwaniom. Nie miała wyboru.

Skoczyła blisko wychudzonej kobiety, objęła ją w torsie i razem rzuciła się przez drzwi z których wyszła tamta. Po drugiej stronie nie liczyło się nic innego jak ich najszybsze zatrzaśnięcie.
 
Proxy jest offline