Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2013, 05:59   #97
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Znaki... znaki, dziwne, przeklęte, demoniczne, złe znaki. Tylko tak można było określić dziwne symbole na ścianach. Thomas wiedział że musi je skopiować, i choć Ekhart napomknął by je przepisać to i tak akolita miał już to w zamyśle. Te dziwne bazgroły mogły być czymś ważnym dla śledztwa, może ich natura była wskazówką z czym tak naprawdę Averheim miało do czynienia. Goethe nie myślał już o tym więcej, zabrał się za przepisywanie podejrzanych symboli.

Pióro w kałamarz, a później na kartę pergaminu, ale albo Thomasowi się wydawało albo przerysowane znaki mieniły mu się w oczach... wykręcały i emanowały złem nie z tego świata. Trud było orzec czy te emocje są prawdzie, czy oczy nie zwodzą starca. Jednak trwoga w sercu tkwiła ogromna, a samo spojrzenie na nakreślone, dziwne kształty, przyprawiało o wymioty i zawroty głowy... nawet papier jakby buntował się pod piórem odrobinę i nie chciał przyjmować na siebie spaczonych kształtów. Zmuszony nie miał wyjścia jednak... ale tak zapisany zwój śmierdział herezją już na milę stąd.

W głowie akolity pojawiła się myśl by sporządzić dwie kopie takowych symboli... i choć zmusić się mu przyszło podwójnie do tego czynu, to sprostał zadaniu i już wkrótce kieszenie ukryte między połami szat wypełniły się przeklętymi kartami papieru. Również próbka owej dziwnej i jakże tajemniczej, fosforyzującej substancji, znalazła się w posiadaniu Thomasa. Do jej nałożenia użył jednego z wielu narzędzi garbarskich które zalegały na stołach... a docelowo, maź tą umiejscowił w małym puzderku, które być może właściciel trzymał na jakieś chemikalia lub tytoń, albo przyprawy, kto to mógł wiedzieć, i właściwie jakie to miało teraz znaczenie? Zupełnie żadne.

W głębi ducha starszy mężczyzna cieszył się z faktu że Hanna nie widziała makabrycznego dzieła złoczyńców w postaci masowego grobu. Ten widok niestety nie pozostał obcy pannie Irmnie, osobie z natury dobrej i uczynnej, niczego niewinnej i takiej która niczym sobie na takie obrazy nie zasłużyła. W tak młodym wieku tylko tego jej trzeba było... koszmaru w myślach na kolejnych wiele lat. Choć trzeba było mieć nadzieję że jej światły umysł szybko odsunie w czeluście niepamięci takie wstrętne przeżycia i wizje.

Żal było patrzeć na męki Almosa. Ten mężny człowiek odnalazł wreszcie swego kuzyna, jednak okoliczności w jakich się to stało były gorsze niż można byłoby przypuszczać. Nikt nie zasłużył sobie na taką śmierć i na mękę w życiu po odnalezieniu członka rodziny w takim stanie... kogoś kto zginął tak straszliwą śmiercią. Akolita chciał pocieszyć w jakiś sposób Almosa, ale nie wiedział jak, dobry sposób nie istniał. Obiecał sobie jednak że uroczystość pogrzebowa dla Miklosa powinna być zacna. Kiedy kapłani Morra przybyli na miejsce kaźni, Goethe wziął jednego z nich na bok i w dłoń wcisnął mu srebrną monetę prosząc o pochówek godny człowieka zacnego... akolita wiedział że morryci każdego traktują jednakowo, ale ta jedna świeca więcej robiła różnicę, może nie Miklosowi czy Almosowi, ale Thomasowi, jego poczuciu winy i bezsilności w pomocy towarzyszowi.

Ciało za ciałem... tak były wyciągane ze wstrętnego grobu, a Goethe modlił się głośno do Vereny o zesłanie sprawiedliwości na złoczyńców i o zapewnienie miejsca pośród ich przodków w zaświatach. Widok martwej Ute też był dla straca straszliwym ciosem. Choć Goethe nie darzył jej jakimś szczególnym uczuciem to przez chwilę pomyślał o tym że mogła to być Hanna. Za ten brak współczucia dla rodziny martwej Ute, Thomas zganił się w myślach i wiedział że czeka go pokuta... ale nie mógł się okłamywać. Cieszył się że to nie panna Elberg leży w tej zbiorowej mogile.

Każdy robił swoje. Strażnicy, kapłani, śledczy. Jednak kiedy na miejsce ściągnięto właścicieli garbarni, Goethe był zły jak głodny niedźwiedź. Oskarżycielsko wskazywał palcem na Altzwiga i nie wierzył w jego niewinność... Thomas zaklinał się na Verenę i przekonywał strażników i kapitana że nawet jeśli człek ten nie jest w pełni winien to powinien otrzymać on karę za to że nie dopilnował swego mienia i przez to stała się tragedia. Rzemieślnik powinien wiedzieć lepiej... interesować się swym domem i warsztatem, a nie przepijać splamione krwią monety w wyszynku. To może i nie była wina Altzwiga - bezpośrednio, ale było on w jakiś sposób winien śmierci tych ludzi, on i Jochutz, obaj powinni zgnić w lochach pod Averheim. Przebaczenie jest dla tych którzy choć złą idą drogą to szukają tej lepszej, a nie dla tych którzy w dniach srogich topią ludzkie żywota w kuflach i kielichach za skrwawione złoto.

... i choć było ciężko, to Goethe zdobył się na to by przyjżeć się bliżej zamordowanym w okrutny sposób ludziom. Starał się zapamiętać każdy szczegół, wszystko mogło okazać się ważne. Po kilku chwilach, akolita poinformował towarzyszy że spotka się z nimi ponownie już w Ogrodach Morra lub karczmie... gdyż musiał pomodlić się za zamordowanych, później planował powrócić do karczmy na spoczynek, nie wiedział jeszcze że tej nocy nie zmruży oka.

Stary świątynny sługa przygotował list do Adele Ketzenblum, poznanej przez grupę zatwardziałej przeciwniczki sił zła. W liście zawarł wszystkie fakty z jakimi śledczy mieli do czynienia w ostatnich dniach, wytłumaczył też kim jest on sam - ten co list ów złożył. Dokładnie wytłumaczył znalezisko w garbarniach i załączył do listu notę ze skopiowanymi ze ścian znakami z garbarni Altzwiga. Wytłumaczył też istotę owego listu. Chciał by łowczyni wiedziała że choć Thomas i inni śledczy potykają się z siłami zła oraz że mają do czynienia ze spaczonym pomiotem, to sami są gotowi na poświęcenie i złem są nietknięci. Ten list miał być swego rodzaju zabezpieczeniem przed rychłymi decyzjami ze strony kapituły zakonu sigmarytów, jako że ci znani byli ze swej szybkiej i okrutnej oceny tych których drogi przeplatały się z drogami naznaczonych znakiem spaczenia. Thomas zostawił list dla łowczyni w karczmie gdzie kobieta rezydowała. Karczmarz miał jej dostarczyć tę wiadomość, a spotkanie i osobiste opowiadanie wszystkiego było by chyba zbyt trudne dla akolity, a może i nie całkiem bezpieczne. Targany różnymi myślami, Thomas kierował się do domu Olgi Kilisnki. Opowiedział jej o odnalezieniu kilku ciał w garbarniach i poprosił by kobieta udała się z nim do Ogrodów Morra by zidentyfikować ciało męża. Samo proponowanie tego kobiecie było ciężkie, a co jeśli odnajdzie tam ona męża, o tym było lepiej nie myśleć nawet.

Na później Thomas musiał zmienić plany, miast iść do karczmy... został w świątyni Morra i modlił się noc całą. Uronił łez więcej niż sam podejrzewał że jest w stanie. Miał czysty umysł, tej nocy nie myślał o śledztwie i dniu jutrzejszym... ta noc była zarezerwowana dla zmarłych i modlitwy o spokojną drogę dla ich dusz.
 
VIX jest offline