Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2013, 12:52   #106
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Odetchnąłem delektując się papierosem. Miałem nadzieje, że Danielowi nic nie będzie. Na pewno nie. To tylko ramię. Do tego opatrzone. Na bank będzie w porządku. Nie gasząc papierosa, wziąłem torbę i przeciąłem garaż lawirując między samochodami, zarówno osobówkami jak i potężnymi wozami GSRów. Wszedłem przez drzwi prowadzące do administracyjnej części budynku ciągle zaciągając się co raz szlugiem. Jak większość palących pracowników MRu, czy to operacyjnych czy administracyjnych uważałem, że zakaz palenia obowiązuje tylko interesantów. Przyciągałem spojrzenia, na początku myślałem, że to jednak przez szluga. Ale nie, wyczulony przez ostatnie wydarzenia wychwytywałem aurę. Tak samo jak przed dostaniem przydziału. Aurę miejsca ale nie ścian i wydarzeń a ludzi w nim żyjących. Cieszących się i płaczących z bezsilnej złości. Dostroiłem się do nich przez ten rok. Moja obecność budziła zdziwienie, niepokój, strach, czerwona fala na gładkim jeziorze psychiki administracyjnych. U operacyjnych w oczach wyczytałem również zdziwienie, że ktoś kto kojarzył im się z biurkiem, wieczną przerwą i kawą jest poplamiony krwią. Bo to o to chodziło. Gdy najpierw opatrywałem a potem prowadziłem Daniela poplamiłem się jego juchą.

Od razu ruszyłem do pokoju Wesołka i odbiłem się od zamkniętych drzwi. Niezbyt miałem ochotę czekać gdy moi partnerzy mogli właśnie zdychać. Zacząłem pytać GSRów na pobliskim posterunku, laski w recepcji... Niech o moim zaangażowaniu w ratowanie kumpli świadczy, że nawet z nimi nie flirtowałem. Dowiedziałem się tylko, że jest w którejś z sali przesłuchań. Jak sala przesłuchań do pewnie z Panną Jestem Bardzo Ważna i Mam Podwójnie Bardzo Duże Cycki. A jak z nią to z kimś od nas z grupy. Czyli albo D'Arc albo Cyklopem. Zacząłem o nich pytać. Nic. Ale jak spytałem o cycatą to od razu napaleni GSRzy mi wskazali gdzie jest. Rzuciłem mało wybredny żarcik, który wywołał wesołość wśród naszych MRowych zabijaków i ruszyłem na dalsze poszukiwania.

Akurat na korytarzu przy salach przesłuchań spotkałem Wesołka. Był wyraźnie poddenerwowany. Do tego spocony a w taką piździawę nie była to raczej wina pogody. Skinąłem mu głową.
- Serwus. Przyszedłem popsuć Ci dzień do końca. Możemy pogadać w Twoim biurze?
Potrząsnąłem torbą.
- Nie bardzo. Muszę ich ... znaczy je .. popilnować. Emma właśnie morduje jej prawniczkę albo coś. A narobiliście takiego pieprzniku, że nie mamy w MR żadnych rezerw kadrowych.
Powstrzymałem się przed kąśliwą uwagą.
- To trzeba je znaleźć. Znaleźliśmy osiemnaście amuletów gotowych pewnie na nowy rytualny mord, zabiliśmy rudą sukę, jej braciszek prawie zabił Daniela... No i jest jakiś następny wkurwe silny byt w piwnicy dendrofili. Dlatego trzeba znaleźć jakieś wsparcie, i to nie mówię o siepaczach i ich posłać na pomoc reszcie. Bo inaczej tamten zamorduje jeszcze kogoś z rodziny jakiegoś regulatora i całkiem nie będzie kadr, pieprznik się powiększy a my będziemy w czarnej dupie a nie lubię murzynek. To może poślemy im te wsparcie nawet kosztem innych spraw, potem pomożemy Emmie pozbyć się ciała prawniczki i pójdziemy na piwo?
- Ten ostatni element planu w tym momencie odpowiada mi najbardziej - Wesołek pokręcił głową. - Nad resztą popracujemy.
- Dobra. Słuchaj. Ściągnij jak najwięcej posiłków i to wysokiej klasy. Zaraz przyśle do Ciebie jakiegoś stażystę z miksturami dla Vannesy. Wieczorem jak nie będę zbierał gdzieś w ryj wpadnę z czteropakiem pomóc w papierkowej robocie, obu nam się przyda. Orientujesz się gdzie jest Nathan i gdzie Emma dokonuje morderstwa ze szczególnym okrucieństwem za pomocą srebrnej łyżeczki?
- Emma dosłownie wyszła przed chwilą. Jest gdzieś w emererze. A Nathan pojechał już jako wsparcie do druidowni.
- Udało Ci się ruszyć tę sprawę z łakami?
- Tak. Nie zgadzają się na taki układ. Nie można tworzyć niebezpiecznych precedensów. Są w stanie zaproponować w zamian trzy ulaskawniena na konkretne sprawy.
- Spróbuję z nimi się potargować. A jakbym nie zadzwonił do moich kumpli dziennikarzy to myślisz, że MS by się zgodził w podzięce? Żartowałem. Dobra idę po ten stuff i działam dalej. Narazie.

Nie czekając zszedłem do piwnicy gdzie czekałem aż ojczulek spełni moje otoczenie. Było tu... Dużo roślin. Ciekawe z ilu z nich można zrobić skręta? W końcu odebrałem torbę, podziękowałem i wyszedłem do bardziej realnego świata. Tam złapałem stażystę, który podpieprzył mi spokojną fuchę za biurkiem, pewnie synek kogoś ważnego i posłałem go z miksturami do Wesołka. Coś tam się migał ale pod moim spojrzeniem ruszył dupę. A ja usiadłem u Trzech Wiedźm na kawę. Wypaliłem dwa szlugi, poplotkowałem i wróciłem do roboty. Po drodze zahaczyłem o analityków. Pożartowałem, odebrałem pył. Okazał się bagiennym torfem zmieszanym ze spalonymi kawałkami kości nieznanego stworzenia. Torf był gdzieś ze Szkocji, ustalenie skąd zajmie pewnie z dwa tygodnie więc zamiast tego poprosiłem by sprawdzili czy kości nienależą do Trudni, Formorian czy innych popierdolonych Odmieńców. Zostawiłem też trzy amulet i zleciłem analizę porównawczą pod kątem tych znalezionych na miejscach zbrodni.

Poszedłem okrężną drogą do naszego biura i dowiedziałem się, że Czech odzyskał przytomność ale nie reaguje na bodźce i mnie do niego nie dopuszczą. Zajebiście, zrobiłem z kolesia warzywo. I nie mogłem się napić. Pieprzyć to.

W chujowym humorze wróciłem do biura i zostawiłem krótką notkę, słoik i torbę z amuletami. Napisałem krótko czym jest pył, co zleciłem do analizy i że jadę do szczurów się targować.

Przed wyjściem z MRu zaszedłem do zbrojowni. Dwie klamki, które miałem na stanie i tak miała moja ekipa a nie chciałem brać czwartej więc zadowoliłem się amunicją do rewolweru. Standard. Srebro, żelazo i ołów, po sześć każdego. Do tego wziąłem ciemną kurtkę z wieloma kieszeniami bez odznaczeń by nie łazić jak ofiara bójki po Londynie. Zajrzałem jeszcze czy nikt nie wrócił do biura. Potem miałem zamiar namierzyć znajomego łaka w umówionym barze albo chociaż zostawić mu wiadomość z prośbą o spotkanie za dwie godziny w tym barze. A potem... Jak inni ratują świat to czemu by nie zajrzeć do galerii sztuki?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline