Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2013, 19:45   #29
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Nie widziała się spędzającą noc w lochach, nie widziała się również w sytuacji „szarpania” ze strażnikami, tym bardziej nie przypadała jej do gustu zmiana miejsca zamieszkania. Francesca od razu po tej wyjątkowo niemiłej rozmowie udała się do pokoiku w karczmie.

Trzeba było znaleźć coś do stosownego ubioru. Chusta na głowie to już żenada, ale nie mogła przecież zaprzeczyć, że to właśnie jej piękne włosy zostawały zwykle najbardziej zapamiętywane. Krwistowłosa, która nie pozostawia życia na swojej drodze, Rudowłosa, która zabija śmiertelnym pocałunkiem, czy w końcu Czerwnowłosa bestia nie znająca litości, albo lepiej Płomienna poczwara zabijająca gwałtem. W swojej długoletniej karierze ludzie wymyślali różnorodne określenia - inne ciekawsze inne mniej. Kolor włosów był jej wizytówką i dumą. Obecnie musiała wyrzec się swojego wizerunku było to dla niej za każdym razem niemiłe doświadczenie.

Otwierając pokój od razu poczuła się nieswojo. Nie była pewna czy było to spowodowane zmuszeniem do zmiany czy też czymś innym. Intuicja nakazała jej ostrożność. Otworzyła powoli drzwi i już kątem oka zobaczyła ruch. Zareagowała błyskawicznie. Rzuciła się na intruza i przywaliła do ziemi. Sztylet od razu powędrował w stronę gardła. Znajomy pisk otrzeźwił jej reakcję. Blond szamotająca się niewiasta krzyknęła coś niezrozumiale.

-Kurwa zejdź ze mnie! –próbowała się wyswobodzić.
-Po co tu przylazłaś? Znowu masz jakieś agresywne zapędy? Daruj sobie ślicznotko – powiedziała przykładając jej tak mocno sztylet do szyi, że ta nie zdołała wydobyć słowa. Katherina jednak nie dawała za wygraną. Sprawnym ruchem wyswobodziła rękę i udało jej się na chwilę odepchnąć rudowłosą.
-Czekaj! Nie przyszłam tu walczyć! – podniosła ręce poddańczo.
-A niby po co? Lepiej wynoś się stąd! Nie marnuj mojego czasu – powiedziała wyjątkowo chłodno i powoli ruszyła w jej stronę.
- Mark Heller wyznaczył sporą sumkę, dla tego, który dostarczy cię żywą do jego siedziby… – powiedziała szybko chcąc uniknąć kolejnego ataku.
- Skąd o tym wiesz? – to ją zatrzymało.
- Cała gildia o tym huczy, a ciebie nie trudno znaleźć. Ludzie Marka pewnie poszukają jeszcze dzień, dwa…
- No tak, a ty jesteś taka wyjątkowa i znalazłaś mnie od razu… Mniejsza o to. Możesz poinformować swojego Marka, że dzisiaj oddam jego błyskotki i niech nie zawraca mi rzyci, a teraz spieprzaj stąd! Gdybym chciała już dawno byłabyś u Marka. Tak się składa, że znamy się dosyć dobrze, ale nie po to tu jestem – westchnęła blond włosa, widać, że nie była zadowolona z tego co ma zamiar powiedzieć. Zaintrygowało to wampirzycę.
- To o co chodzi?
- Dzięki za uratowanie chłopaka – Katherina podniosła na nią powoli wzrok. Jej oczy nie zdradzały napięcia, były spokojne, aczkolwiek trochę zawstydzone. Rudowłosa opuściła sztylet.
- To wszystko? Dziwne macie tu sposoby na podziękowania…
- Tak wyszło… – wzruszyła ramionami.
-Możesz powiedzieć temu Markowi, że oddam wszystko – stwierdziła.
- Zapomnij… przyszłam tylko podziękować… nie jestem jakimś gońcem… – zdenerwowana mina i zawzięcie szybko powróciły na twarz Katheriny. Powoli zaczęła się wycofywać, nie spuszczając z oczu swojej rywalki. Francesca puściła ją, aczkolwiek nie była do końca pewna szczerości jej intencji.

Gdy tylko niechciany gość zniknął, wampirzyca zabrała się za zmianę stroju. Musiała działać szybko, nie wiadomo jaką burzę może wywołać jej kaprys. Po przebraniu wyglądała już jak każda inna kobieta z targu czy uprawiająca pole. Doskonale! Uwieńczeniem tego nad wyraz stosownego stroju było założenie chustki na głowę. Jakie to szczęście, że nie mogła się przejrzeć w lustrze! Czas ją naglił. Szybko znalazła się „Pod Łbem Trolla”, gdzie jak zwykle przebywał jej „ulubiony” krasnolud.

- Witaj Hogenie – grzecznie, choć niepotrzebnie się przywitała.
- O kurważ mać! Francesca! Prawię, żem cię nie poznał. Ty to niezła sztuka jesteś! – Hogen klasnął w dłonie – no jeszcze nie poszły twoje błyskotki… mówiłem, że czasu jeszcze potrzebuje – mówił i podśmiechiwał się pod nosem obleśnie – Oj ruda nieźle nawywijałaś ha ha – na końcu chrząknął.
- Tak jak się pewnie już domyślasz przyszłam je odzyskać – powiedziała spokojnie.
- A kurwa masz jakieś wyjście? Ha to narobiłaś, pięknie. Ale wiesz tak mnie zrobić? Ja tu się staram szukam, próbuje sprzedać, a potem dowiaduje się co to za mina – położył rękę na blacie i postukał chwilę swoimi grubymi palcami.
- Daruj sobie już te komentarze. Masz tu te dwadzieścia koron – położyła tuż przed nim. Teraz to dopiero była spłukana, nie było jej z tym bynajmniej wesoło.
- Dwadzieścia? Ale one warte są o wiele więcej… – powiedział niemal, że poważnie, Francesca zdążyła już nawet w to uwierzyć i jeszcze bardziej się zezłościć. Krasnolud walną pięścią w blat, po czym zaczął znowu się głośno śmiać. – No, ale wiesz robię to dla szpiczastego, pewno nieźle kręcisz tyłkiem, że tak za ciebie ręczył. Znamy się od lat, także przymknę na to oko, także pamiętaj – pogroził jej palcem – to pierwszy i ostatni raz –zaraz wyjął spod lady zawiniątko i po prostu rzucił w jej stronę. –Wiesz co masz z tym zrobić… – chrząknął. Wampirzyca pokiwała głową i zrobiła skruszoną minę. Następnie chwyciła swoje błyskotki i poszła w swoją stronę. W końcu była wolna.

Nie była pewna gdzie znajdzie półelfa. Pierwszym miejscem gdzie się udała to oczywiście jego mieszkanie. Do wieczora jeszcze daleko, dlatego istniało prawdopodobieństwo, że Damaza śpi, albo pije w swoim zaciszu. Nie wydawało jej się, że będzie sam, aczkolwiek było jej wszystko jedno.

Szczęśliwie dla de Riue okazało się, że złodziej faktycznie siedzi we własnych czterech ścianach. Co już zupełnie dziwne, siedział trzeźwy oddając się dość karczemnej rozrywce rzucania nożem. Celem były drzwi, co wampirzyca zauważyła jak tylko je otworzyła i doliczyła się czterech wbitych w drewno ostrzy.

-Ho, ho, a cóż to za nieznajoma wita w me progi? - zapytał gospodarz podrzucając leniwie w dłoni piąty nóż.
-Nie spodziewałam się, że cię tu zastanę. Zadowolony? - Lisek obruciła się, pokazując tym samym całość swojego kamuflażu. Czuła się jak błazen. - Podoba się? - zapytała bez entuzjazmu.
-Podoba? Nie - od razu zaprzeczył Damaza. -Podobasz mi się naga. Ale tutaj nie o podobanie się chodzi, a o pewne zasady. Rzucając się w oczy przy każdym kroku nie przysługujesz się najlepiej moim dobrym kolegom po fachu.
- Mam jeszcze to - Francesca podała mu zawiniątko, chciała mieć to już za sobą. Nie miała ochoty dyskutować z półelfem. - To już więcej się nie zdarzy, daję słowo - powiedziała poważnie.
-Nie udawaj takiej skruszonej służącej, bo ręka mnie świerzbi, żeby dać ci wychowawczego klapsa - rzucił półelf. -Zasady to zasady. Można je łamać jak nikt nie widzi. Następnym razem, jak okradniesz jakiegoś arystokratę, miej dość ogłady by go chociaż udusić poduszką - zaśmiał się.
- Nie ma sprawy. Tyczy się to również innych złodziei? - kobieta zmróżyła oczy i chwyciła za poduszkę.
-Naturalnie - potwierdził mężczyzna. -Arystokratów, złodziei, strażników miejskich, kapłanów - wymieniał jak gdyby nigdy nic. -Oczywiście narobi to mnóstwo smrodu i poszukiwania sprawcy będą trwały dzień i noc, ale przynajmniej nikt nie będzie miał listu gończego z podobizną.
- Jak długo jeszcze będzie trwało te zamieszanie? - spojrzała na niego ze smutkiem.
-Wyraziłaś skruchę i postanowienie poprawy, więc dołożę wszelkich starań, by ucichło to jak najszybciej - obiecał półelf. -Naturalnie, nie wykluczam, że będzie musiała nastąpić jakaś... pokuta - ostatniemu słowu towarzyszył zimny błysk w półelfich oczach.
- Co takiego? - wampirzyca trochę obawiała się tej tzw. “skruchy” półelf był zdolny do wszystkiego.
-Jeszcze nie wiem - Damaza rozłożył bezradnie ręce. -Może nic, może coś. Wszystko zależy od tego, jak się dalej potoczą sprawy.
- Rozumiem, zdaje się na ciebie - chwilę zatopiła w nim spojrzenie. Następnie wstała, rozejrzała się po pokoju. - Czas już na mnie, nie chce przeszkadzać... - zerknęła krytycznie na noże wbite w drzwi.
-Skoro gonią cię obowiązki, to idź... Pozostaw mnie w mej samotności i rozpaczy - jęknął teatralnie złodziej.
- Wierzę, że sobie poradzisz - wampirzyca ruszyła w stronę drzwi. Przed samym wyjściem przesłała mu buziaka i uśmiechnęła się uroczo.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline