Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2013, 00:24   #108
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Wesołek przegiął pałę. Wyzłośliwianie się na prawników nie było niczym niezwykłym, ale nawet w takich kwestiach trzeba było trzymać się kilku zasad a to, co zaprezentował koordynator było zwyczajnie chamskie. Czasami lepiej ugryźć się w język i powstrzymać pewne myśli od wyrażenia na głos. Ja na przykład powstrzymałam się od komentarza, iż tekst Wesołka sugerował, że i jego tak jak pannę Ball nikt dawno nie puknął.

Udałam zwyczajnie, iż końcówka rozmowy pomiędzy koordynatorem a prawniczką nie miała miejsca i przestudiowałam dokładnie podane mi dokumenty. Po zapoznaniu się z nimi zebrałam je w plik i podałam z powrotem kobiecie.

- Panno Ball zapraszam na chwilę do biura obok. - Podeszłam do drzwi i uchyliłam je - I niech się pani nie martwi pod pani nieobecność nikt nie będzie rozmawiał z panną Eltonhawk.

- Bardzo proszę podpisać tu i tu - kobieta wskazała mi odpowiednie miejsca na formularzu. - Nie ma potrzeby nigdzie wychodzić.

- Niestety nie podpiszę niczego zanim nie omówimy kilku kwestii, dlatego nalegam, aby zechciała pani udać się ze mną do biura panno Ball.

- Jeśli pani nalega. Proszę jednak pamiętać, że mam tutaj oficjalne, podpisane przez pani szefów papiery, zgodnie z obowiązującym prawem.

- Emma .... - Wesołek najwyraźniej był spietrany i chciał upewnić się, że nie popsuję nam potencjalnych korzyści, jakie daje MR-owi wsparcie Ministra Sprawiedliwości stojącego murem na straży przepisów prawnych nie dających żadnych ustępstw i przywilejów Martwym. Przetrzymywanie jego jedynej córki na pewno mógłby potraktować, jako afront i zrewidować wsparcie, jakie do tej pory udzielał Ministerstwu Regulacji. A odpowiedzialnym za taki ewentualny obrót sprawy byłby Wesołek. Spojrzałam na niego i przewróciłam oczami. Chyba zapomniał, co sam palnął przed chwilą. To on tutaj był jedyną osobą, jeśli nie liczyć ześwirowanej córy Ministra, która plotła trzy po trzy.

- Niech pani prowadzi, pani Harcourt - Ball wskazała wyjście. - Proszę się nie obawiać, panno Eltonhawk, to nie potrwa długo.

- Ale je się niczego nie obawiam, panno Ball - uśmiechnęła się Dana. - Panna Harcourt jest dla mnie miła i po prostu martwi się o wyniki prowadzonego przez nią śledztwa. Zachowuje się profesjonalnie i nie narusza moich praw obywatelskich ani swobód.

A nie mówiłam! Kolejna chrzaniąca bez sensu osoba.

- Miło mi to słyszeć - Lydia Ball nie wydawała się jednak przekonana.

- Proszę tędy panno Ball.

Wskazałam pani adwokat drogę do odpowiedniego biura.

- Zatem? - Kobieta skrzyżowała ramiona na piersiach i spojrzała na mnie z surowym wyrazem twarzy.

Nawet mnie to rozbawiło, bo w swojej karierze rozmawiałam już z wieloma krwiopijcami i niektórzy z nich mieli nieco więcej lat doświadczenia niż panna Ball. Przerastali ją o całe wieki.

- Napije się pani czegoś czy od razu mam przejść do konkretów? – Zapytałam nawet przyjaźnie.

- Konkrety proszę. Jestem w pracy.

- Ja również panno Ball, ja również. Niech pani o tym nie zapomina. – Przyjęłam mentorski ton, którego nie powstydziłby się Finch.

Otworzyłam jedną z szafek stojących w biurze i przez chwilę skupiłam się na przeglądaniu jej zawartości. W końcu wyciągnęłam stamtąd trzy dość obszerne teczki. Wszystkie położyłam przed prawniczką.

- Co to? - Zapytała Ball mrużąc oczy, jakby węszyła jakiś podstęp z mojej strony.

Prawnicy bardziej spinali się na widok papierów niż na widok broni wycelowanej w ich kierunku.

- To są dyrektywy Ministerstwa Regulacji opracowane przez Radę Bezpieczeństwa Londynu nakazujące Regulatorom Ministerstwa wdrażanie określonych w tych planach kroków w przypadkach opisanych przez program. – Wyrecytowałam płynnie.
- Jeżeli nie miała pani nigdy okazji zapoznać się z owymi dokumentami proszę teraz przeczytać dyrektywę 15/180/95 oraz dyrektywy 44/180/95 i 47/180/95.

Skrzyżowałam ramiona na piersi i posłałam pani adwokat spokojne, surowe spojrzenie w stylu tych mówiących, że żarty się skończyły gdyż, kiedy szło o życie i dobro ludzi zamierzałam przestrzegać kodeksu bezdyskusyjnie, a ochrona ludzkiego życia nigdy nie podlegała dyspucie i żaden adwokat czy nawet Minister nie mógł stawiać się ponad tym pierwszym i podstawowym prawem.

- Czy mogę je zatrzymać? - Bell najwyraźniej była zaskoczona tym obrotem sprawy. - No i oczywiście zobaczyć dokument potwierdzający nienaturalne pochodzenie mojej klientki podpisany przez konsylium specjalistów, zgodnie z obowiązującym prawem. Z tego, co mi wiadomo, żadnych oskarżeń o bycie nadnaturalnym zagrożeniem dla Londynu MR nie wniósł. Inaczej nie traciłabym czasu.

- Myślę, że zaszło tutaj pewne nieporozumienie. Być może wyraziłam się zbyt mało precyzyjnie. Panna Eltonhawk sama w sobie nie jest zagrożeniem ani nadnaturalną istotą. To właśnie ona stała się ofiarą pierwotnego, nadnaturalnego bytu.

- Rozumiem. Zatem proszę do mojej kancelarii dostarczyć odpowiednie dokumenty. Od tej pory zostawiam wam moją klientkę pod opieką. Mam nadzieję, że zadbacie o jej wygody i zapewnicie wysoki standard opieki. To moja wizytówka.

Podała mi prosty, elegancki kartonik.

- Oczywiście – wzięłam od niej wizytówkę. - Zresztą może pani być pewna, panno Ball, że pan Minister także otrzyma raport w tej sprawie, zgodnie z procedurami.

- Wie pani, panno Ball - odezwała się jeszcze konwersacyjnym tonem - ludzie często zapominają, że pierwszym i podstawowym zadaniem Ministerstwa a zatem i nas Regulatorów nie jest wcale wykonywanie wyroków na istotach nadnaturalnych czy ich badanie. Przede wszystkim mamy chronić ludzi przed nieznanym, obcym światem i istotami przybywającymi stamtąd, mimo, że sami też jesteśmy tylko ludźmi.

- Doskonale to rozumiem. Mój kuzyn pracuje w państwa strukturach. Możliwe, że pani go zna. Jest egzorcystą. Nazywa się Damien Fander.

Fakt, znałam go. Chudzielec zamknięty w sobie, poważny i skupiony na tym, co robił. Wizualizował swoje egzorcyzmy poprzez grę na skrzypcach. Jego moc była raczej średnia, ale nadrabiał twardością charakteru i nieprzeciętną inteligencją. Fander miał “na koncie” kilka naprawdę dobrych spraw. Sama pracowałam z nim przy sprawie jednego złodzieja ciał i byłam z tej współpracy zadowolona.

Potwierdziłam tylko skinieniem głowy a prawniczka wstała szykując się do wyjścia.

- Poproszę dokumenty do mnie za godzinę najpóźniej. Minister Eltonhawk zrozumie. W końcu wspiera Ministerstwo od samego początku jego powołania. Z tym, ze proszę mu nie dawać pretekstu, by te zdanie zmienił. I tak sytuacja waszego departamentu jest dość skomplikowana, podobnie jak sytuacja łowców.

Posłała mi tę ostatnią zawoalowaną groźbę i stała, czekając na moją odpowiedź.

- Oczywiście. – Odparłam - A pan Eltonhawk w tej akurat sprawie jest wyłącznie zaniepokojonym ojcem i doskonale rozumiem, że zależy mu na tym, aby nic złego nie spotkało jego córki. Nam także zależy.

Wymówiłam powoli ostatnie zdanie i podałam kobiecie rękę na pożegnanie.

Uścisk prawniczki był ciepły i nad wyraz przyjazny.

- Do zobaczenia pani.


Wyszłam z pomieszczenia i udałam się na poszukiwania Wesołka. W drodze złapał mnie goniec i poinformował, że ktoś z Biura Ochrony Rady Bezpieczeństwa Londynu zostawił dla mnie przesyłkę w recepcji. Nie znalazłam Davy’ego w jego biurze, więc zahaczyłam o recepcję w drodze do pokoju gdzie zostawiłam pannę Eltonhawk. Przejrzałam otrzymane dokumenty i okazało się, że Tremac podesłał kopię całego kompletu akt “Świerszcza”. No proszę, jakie dzisiaj zawarłam przyjaźnie. Mama byłaby ze mnie dumna.

- Za dużo mam na głowie – mruknęłam do siebie wkraczając do pokoju z Danu.

Okazało się, że Wesołek przez cały ten czas pilnował Cycatki. Akurat weszłam w interesującym momencie, kiedy koordynator gapił się przez okno a dziunia oglądała swoje paznokcie.

- Wyjaśniłyśmy sobie sprawę z panną Ball i możemy wracać do naszej przerwanej rozmowy jak tylko przekażę kilka informacji koordynatorowi. – Zwróciłam się do biuściastej - Davy mogę cię prosić na chwilkę? – Zapytałam koordynatora.

- Yeap. Co tam? Mam sporo pracy a to czekanie mnie męczy. Trudno się skoncentrować na robocie przy tych wszystkich krąg... kręgach wtajemniczenia - poprawił się szybko.

- Dobra, Emma, co się dzieje? - Zapytał Wesołek, kiedy już oddaliśmy zatrzymaną w dobre ręce i siedliśmy u niego w gabinecie. - Wal prosto z mostu.

- Nie, nie Davy to ja się pytam, co tu się u licha dzieje? – Wybuchłam.

- Posłuchaj mój dzień zaczął się od tego, że jacyś niemili kolesie wysadzili mi drzwi do mieszkania. Jestem niewyspana i podkurzona a teraz tylko jedna dzisiejsza rozmowa, którą przeprowadziłam dotyczyła mojej sprawy. Cala reszta to użeranie się z różnymi indywiduami, nie wspominając już o prawniczce. Mam nieodparte cholerne wrażenie, że dzisiaj głównie tracę czas! - Przy ostatnich słowach poderwałam się z miejsca i nachyliłam groźnie nad Wesołkiem patrząc mu prosto w oczy.

- Wybacz - bąknęłam po chwili siadając na miejscu - Ja wiem, że ty nie jesteś za to odpowiedzialny. Po prostu tak mnie naszło i akurat trafiło na ciebie.

- Spokojnie, Jestem przyzwyczajony. Taka już nasza rola, koordynatorów, że robimy za nocnik. Wy, za worki treningowe dla zdechlaków, my za kibel, w który wylewacie całe żale. Taka natura. Zrobić ci ciepłej herbaty? - Zapytał na koniec z troską w glosie.

- Dzięki, ale pozwolisz, że wypiję ją gdzie indziej, bo muszę zabrać się do roboty. Zresztą po to chciałam z tobą pogadać. Nie po to żeby cię obsztorcować tylko ustalić dalsze działania.

- Na razie nie mam pełnych raportów z Bractwa Duchowej Szkocji. Ciężko mi się odnieść. – Stwierdził Wesołek.

- Moje dalsze działania.- Sprecyzowałam - Ja też nie wiem, o co dokładnie chodzi z Duchową Szkocją i tą całą Danu. Wiem tylko, że prawniczka tylko, dlatego dała się spławić, bo czeka na nasz raport odnośnie kondycji panny Eltonhawk. Trzeba jej dostarczyć kopię raportu, który pójdzie do Ministra. Ja mogę go napisać, ale wtedy ktoś inny będzie musiał pogadać z panną Eltonhawk, albo znajdziesz kogoś, kto go napisze a ja wtedy dokończę gadką z nią. Musimy szybko wyciągnąć z niej wszystko na temat interesującej nas sprawy, bo jak te raporty dotrą gdzie trzeba to pewnie zjawi się BORBL i ją zwinie. Co w tej sytuacji nie będzie takie złe. Tak jak za nimi nie przepadam to w takich chwilach się przydają i lepiej ten ciężki ładunek, jakim jest panna Eltonhawk złożyć na ich barkach.

- Niech Fox w niej pogrzebie, znaczy w jej głowie - zarumienił się chyba pierwszy raz w życiu, jak go znałam. - Ja zdobędę nakaz. A ty pogadaj z nią normalnie, chociaż nie wiem czy jest sens, bo dziewczyna gada, co jej ślina na język przyniesie i gubi się w swoich własnych wypowiedziach jak pięciolatka przyłapana na kradzieży cycka.. znaczy cukierka. Poszperaj może o powiązaniach Danu z fomorami. To może być pomocne.

- Mogę z nią pogadać, tak jak mówiłam, ale w takim razie ktoś inny będzie musiał sporządzić ten raport o jej sytuacji “duchowej”. A gdzie jest Fox? – Zorientowałam się, że nie widziałam go dzisiaj.

- Myślałem, że szuka ciebie. A jeśli nie to pewnie poszedł się wysrać lub coś w tym stylu, przepraszam za słownictwo, ale miał niewyraźną minę i wyglądał jakby go coś cisnęło.

- Wesołek proszę cię oszczędź mi takich szczegółów, dobra? – Znowu to zrobił i palnął coś zanim zdążył pomyśleć - Jeśli mnie szukał to znaczy, że jest w Ministerstwie. Tak? I co z raportem o Eltonhawk? Kto go napisze? Jak bierzesz to na siebie to ja lecę poszukać Foxa i dalej z nią gadamy, a jak nie to lecę po Foxa i on sam z nią gada a ja pisze ten raport.

- Ja napiszę ten raport. – Westchnął Davy.

Już widziałam wyraz twarzy panny Ball, kiedy znajdzie jego podpis na dokumencie.

- To ja poszukam Foxa i pójdziemy przemaglować pannę Eltonhawk. A dałbyś radę tak jak mówiłeś załatwić pozwolenie na pogrzebanie jej w głowie, chociaż nie wiem, czym to się może skończyć dla Vincenta.

- Załatwię.

- Ok.

Wzięłam „Świerszcza „ pod pachę i udałam się na poszukiwania Foxa. Powinnam jeszcze znaleźć kogoś, kto przejrzałby te akta, kiedy ja użerałabym się z pseudo Danu. Niestety nie spotkałam w międzyczasie nikogo z naszej grupy a Scotta sama wysłałam na epickiego questa znalezienia kogoś z naszej ekipy i też mi zaginął. Miałam wrażenie, że wszyscy kręcili się w kółko i cały czas się z nimi mijałam. Może przynajmniej znajdę Vincenta. Jeśli Wesołek się nie mylił to może przynajmniej Fox posiedzi chociaż przez chwilę w jednym miejscu.
 
Ravanesh jest offline