Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2013, 09:19   #197
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Markus sterczał pochylony nad kopalnianym szybem. Wiatr hulał po zboczu, tedy mężczyzna raz po raz sprawdzał czy pochodnia nie przygasła. A przygasnąć nie powinna, jak bowiem miałby podpalić koktajl ze spirytusu, który dzierżył w ręce? Nijak.
Gomrund wyznaczył im proste zadanie. Jak na razie również bezpieczne. Mieli wraz Sylwią Sauerland i krzatem Rombusem baczyć, by z szyby nie wylazła zielona hałastra.

Oppel splunął prosto w otwartą czeluść szybu. Z dołu odpowiedziały mu wycie i ryki, ale wątpił, by to z uwagi na jego pożółkłą plwocinę.

- Ha! Mordują się jak miło, ale górą nasi - wyszczerzył gębę do pięknej Sylwii. Cieszyła oko Oppela, który uważał się za konesera damskich wdzięków.
"Jak dzika kotka. Da się pogłaskać, a później zwędzi żarcie ze stołu. Tedy pilnuj swej sakwy, chłopie". - uznał po namyśle Markus.

Na głos zaś skwitował.

- Nie jestem gwarkiem, jak co poniektórzy, ale na moje oko zieloni nie wyjdą tędy zanim Gomrund Płomienny Łeb i jego krasnoludzcy pobratymcy nie dobiorą się ostro do ich rzyci.


Chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz jego uwagę przykuły krzyki i nawoływania z oddali. Wychylił głowę ze krzaków i dojrzał gromadę Grissenwaldczyków.

- A Ci, tu czego? - zacukał się. - Bajań o skarbach krasnoludków się nasłuchali czy jak? Pomogą nam? - zwrócił się do towarzyszy. - Bo na mój nos, skurwysyństwo ludzkie granic nie zna, więc poczekają aż krasnoludy się wykrwawią, a wtedy dzielne chłopy z Grissenwaldu wykończą nieludzki element. Skąd wiem, pytacie? Znam się na tym, wszak jestem paskudnym człowiekiem - paplał.

Podjął decyzję. Podpalił pierwszy koktajl i cisnął w szyb prowadzący do najdalszej części tuneli. Tam, gdzie nie słychać było ryku krasnoludów. A później cisnął kolejny koktajl w sąsiadujący szybik.

- Trza trochę bieg rzeczy przyspieszyć, inaczej nasi chłopcy na dole się wykrwawią nadaremno.

Następnie skierował się ku gromadzie chłopków z wzniesionymi rękami. Wcześniej zatoczył małe koło, by nie zdradzić kryjówki Sylwii i krasnoluda.
Przełknął ślinę, raz czy dwa razy. Dojrzał parę znajomych twarzy. "No, to troszkę lepiej". Zamachał im przyjaźnie.

Gdy był już parędziesiąt kroków zakrzyknął niczym buhaj.

- Witajcie, dobrzy ludzie! - Oppel starał się nie patrzyć na morderczy oręż w rękach "dobrych ludzi".

- Słyszcie te wrzaski! W tunelach trwa walka! Zacne krasnoludy chcą zniszczyć goblińską bandę, która nawiedza okoliczne lasy i pola! Wielu z Was słyszało o bestialskich uczynkach tej bandy. Wielu dobrych ludzi poległo z ich ręki. Ale czara goryczy się przelała! Nie można tolerować zielonych, którzy jedzą ludzkie mięso! Taak, dobrze słyszycie? Ludzkie, znaczy nasze!

- To jak będzie, dobrzy Grissenwaldczycy?! Pomóżmy w zniszczeniu tych zgniłków. Ich hegemon ponoć zajada mięso dziatek na śniadanie! - zapiał. Trochę Oppela poniosło na końcu i podkoloryzował nieco stan faktyczny, ale uznał, że sztuka oratorska stoi wyżej na historiografią.
 
kymil jest offline