Thorn sprawdzał zawartość skrzyni z jego sprzętem. Samą skrzynię poznał po gumie do żucia przyklejonej do zatrzasku. W środku niczego nie brakowało. Pewnymi, oszczędnymi ruchami przekładał zawartość do wojskowego plecaka.
Kilka kilogramów C6 w półkilogramowych kostkach ze sterowanymi zdalnie zapalnikami, granaty zapalające, błyskowo-hukowe i odłamkowe, zapasowe granaty i naboje śrutowe do podwieszanego minigranatnika Militechu, zapasowa amunicja do karabinka M-31a1 i Glocków, długi zwój Detocordu z paczką zapalników, kilkadziesiąt metrów cienkiej i wytrzymałej linki (kevlar w oplocie), zapasowe baterie do latarki, tuzin pałeczek żarzących, zaciski paskowe, apteczka pierwszej pomocy, a nawet tak prozaiczna i równie przydatna w czasie przedłużającej się akcji rzecz, jak Usypiacz. W końcu zmęczony żołnierz to martwy żołnierz.
Sporo przedmiotów znalazło także miejsce w wielu kieszonkach opancerzonej kurtki i spodni - kilka granatów różnego rodzaju, latarka, kompas, lornetka, wykrywacz ruchu i wkładki douszne (niefajnie jest ogłuszyć się własnoręcznie rzuconym flash-bangiem). Miejsce połamanych w czasie przyziemienia okularów TV zajęły gogle ochronne z kilkoma opcjami wizyjnymi, uzupełniające cyberoptykę lewego oka. - Wrzuć mi plan bazy, jeśli to nie problem... - zwrócił się do korpa, pokazując mu MapMaker z satelitarnym modułem Navstar. Dobrze wiedzieć, gdzie się człowiek znajduje zwłaszcza, kiedy wokół sama pieprzona dżungla.
W czasie, kiedy Matsuda wczytywał plan zabudowań, Beckett sprawdził stan smartlinkowanego karabinka Militechu M-31a1 w opcji z podwieszanym granatnikiem. Wszystko działało bez zarzutu, co potwierdzały ciche kliknięcia przełącznika trybu ognia i mechanizmu zwalniającego magazynek.
Podłączył cyfrowe złącze uzbrojenia Techtronica do broni, a drugi koniec do gniazda smartguna w przedramieniu. Moduł diagnostyczny wyświetlający dane na wyświetlaczu cyberoka dokonał analizy stanu karabinka i zaznaczył po kolei wszystkie elementy na zielono. Stan połączenia, temperatura lufy i ilość amunicji w 150-nabojowym magazynku pojawiły się w prawym dolnym rogu wyświetlacza.
Był gotów.
Prawie. - Wszystko super - zaczął - tylko my tutaj nie jesteśmy na występach solowych, ani nawet na wakacjach. Swoją drogą znam lepsze miejsca na spędzanie urlopu... - mruknął. - Jak wygląda sytuacja? - zapytał. - Dowódca nie żyje. Mamy mgliste pojęcie o detalach akcji, ale za to mamy jasny cel: schwytać lub zlikwidować szaleńca. Nie wiemy za dużo jakimi środkami dysponuje i czego możemy się spodziewać po systemie ochrony kompleksu, ale wiemy, co zafundowała nam firma - wskazał na mecha i Humvee. - Czyli jest źle. - Podsumował. - Będzie gorzej, jeśli będziemy działać na własną rękę, zamiast realizować plan. Jakikolwiek. - zawiesił na chwilę głos. - Potrzebujemy dowódcy. - Powiedział na głos to, co chyba wszystkim chodziło po głowie. - Jakieś kandydatury? - spytał. - W wojsku dowodzenie przejmuje najwyższy stopniem żołnierz. Ja byłem starszym sierżantem, zanim odszedłem na emeryturę... - roześmiał się. - Nieważne kogo wybierzemy. Ważne, żeby ten ktoś miał w głowie jakikolwiek plan i wziął na siebie jego realizację oraz życie podwładnych. A reszta MUSI wykonywać rozkazy. Albo zginiemy. - Jeśli nie ustalimy dowódcy, to wolę iść sam. Dostałem zlecenie na misję, więc je zrealizuję. Opracuję plan i go wykonam. Możecie iść ze mną, a wtedy oczekuję wykonywania poleceń, albo działajcie sami. - Możemy też przedstawić po kolei swoje plany i wybrać najlepszy. Autor będzie dowódcą oddziału, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pasuje?
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |