Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2013, 12:54   #40
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Nie był to jego pierwszy lot w takich warunkach więc wiedział jak bardzo ważne jest ciasne zapięcie pasów. Zacisnął dłonie na broni umieszczonej między kolanami. Zsunął hełm na oczy, które zmrużył i najspokojniej w świecie przysnął. Żaden żołnierz nie przepuści okazji do snu bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie następna. Gdy tylko pojazdem zaczęło rzucać bardziej niż zwykle otworzył oczy i stłumił ziewnięcie. Nie miał zamiaru się odzywać bo odgryziony język rzadko kiedy odrasta, ale gdy tylko usłyszał brzmienie głosu pilota nie mógł się powstrzymać. Nie chciał być złym prorokiem, ale tym razem wykrakał.

Awaryjne lądowanie można było określić tylko w jeden sposób.

- Chujowe lądowanie. – Powiedział wypinając się z pasów. Mimo doświadczenia i uchwytów broń stłukła mu kolano. Nie to, żeby zbytnio bolało, ale chciał podzielić się swym nieszczęściem ze światem. Gdy„Zapalniczka” mijał go idąc do wyjścia zerknął na niego czy przypadkiem nie odniósł jakichś obrażeń po kontakcie z gaśnicą. Tak jak się tego spodziewał gaśnica z tego spotkania wyszła stosunkowo gorzej. Ponieważ jednak nikt mu nie płacił za opatrywanie gaśnic jednym ruchem ogarnął swój sprzęt i ruszył w przeciwną stronę. Szarpał się trochę z drzwiami do kabiny pilotów i gdy w końcu udało mu się do niej dostać stwierdził, że nastąpiło tu sporo zmian. Kabina była jakby mniejsza, bardziej płaska i zdecydowanie czerwieńsza. Rzut oka na pilotów wystarczył. Przy pierwszym nie było nic do roboty, przy drugim wahał się tylko chwilę. Przyklęknął i wpakował mu w szyję dawkę starej dobrej morfiny. Dla pewności nacisnął spust jeszcze raz. Tyle powinno chłopakowi wystarczyć, żeby przegapił nadejście własnej śmierci. Zerwał oba nieśmiertelniki i mijając „Rusty’ego” wcisnął mu je do ręki. W końcu on był dowódcą. Czasem fajnie jest być szeregowym.

- Dwa zero dla nich. – Mruknął i zajął miejsce w szyku.
 
malkawiasz jest offline