Porzucona baza badawcza budziła, co najmniej nieprzyjemne skojarzenie. Odgłosy jakie usłyszeli tylko dodatkowo zasiały więcej fermentu.
Mimo wszystko ruszyli za doktorem, w myśl zasady “klient nasz pan” Na pokładzie Bachusa została Aaya i Haviland i En!o. Jako obstawa naukowca ruszyli Masul, Troy oraz wielka, zielona, inteligentna żaba na sterydach.
Korytarze stacji były pokryte grubą warstwą kurzu. Echo ich kroków niosło się w dal i odbijało wielokrotnie od ścian. Było to niezwykle nieprzyjemne i niepokojące uczucie. Ktokolwiek tutaj był już nie tylko wiedział o ich istnieniu, ale także słyszał ich doskonale.
Doktor Ibvergram szedł pewnie i śmiało naprzód. Faktycznie wyglądało na to, że zna doskonale drogę do miejsca, gdzie chce dotrzeć.
O dziwo ryki, ani inne złowieszcze głosy już się nie pojawiły i co jeszcze dziwniejsze, ten fakt wcale nie nastrajał optymistycznie.
Po kilku minutach marszu doktor zatrzymał się przed jedynymi z wielu drzwi i poprosił swego zielonoskórego przyjaciela o ich otwarcie. Przerośnięty ropuch odsunął je jedną ręką i wszyscy weszli do środka.
Znaleźli się w rozległym pomieszczeniu w którym ustawiono pod ścianami liczne komputery. To było owo archiwum o którym mówił doktor.
Naukowiec bez wahania podszedł do jednego z komputerów i wsunął w jego przednią obudowę srebrny klucz. Po chwili wyciągnął z kieszeni także przenośny akumulator dużej mocy i także podłączył go do komputera.
Następnie wyjął jakąś przeźroczystą folię i położył ją sobie na kolanach. Folia rozbłysła feerią barw, a w następnej chwili doktor już operował na komputerze i przeszukiwał jego dyski.
Nie minęła dobra minuta, gdy korytarz wypełnił przeraźliwy kobiecy pisk. Wszyscy automatycznie obrócili się w stronę drzwi. Głos dobiegał z bliskiej odległości i brzmiał nader niepokojąco. Krzycząca kobieta na pewno była w tarapatach.
Jedyną osobą, która nie zwróciła kompletnie uwagi na hałas, był doktor Invergram. Był one całkowicie pochłonięty swoją pracą i kompletnie nie zwracał uwagi na otoczenie. Tymczasem na Bachusie
W oczekiwaniu na resztę załogi Aaya, Haviland I En!o gawędzili siedząc sobie na mostku. Rozmowa była luźna i niezobowiązująca i bardzo leniwie.
Bezczynne czekanie, to najgorsza rzecz we wszechświecie.
Grupy zwiadowczej nie było już ponad kwadrans, gdy nagle od strony śluzy przy której zadokował Bachus, ponownie odezwał się przeraźliwy ryk.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |