Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2013, 22:14   #27
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
Natura zawsze dba o swoje dzieci. Baszar czół jej wsparcie w każdym ciosie zadanym swoją maczetą. W końcu została ona stworzona zgodnie z prawami Wszechmatki. Nie było w niej ani krztyny gumy czy innego plastiku. Każde z wyprowadzonych nią uderzeń miało dziś druzgocące skutki. Jej rękojeść emanowała ciepłem uspokajając Indianina po bitwie. Carlsoon zajął pozycję obronną czekając na kolejny ruch Johnego czającego się w drugim końcu holu. Po chwili dołączyli do niego Drake i Lynx przebijając się przez mutanty blokujące drugą stronę korytarza.
-Dobrze was widzieć powiedział Baszar na widok bojowców. - Drake młody nieźle oberwał. Może go obejrzysz a ja się bujnę do medycznego po zapasy? - dodał.
- Najpierw Johny - powiedział Drake, poprawił Fala i gotował się na posłanie maszyny w diabły.
Johny cofnął się lekko i zaczął nadawać.
- Zabiliście moje mysie-pysie! Jesteście złymi ludźmi!
Jego ton z oskarżycielskiego stał się raptem bardziej panicznej.
- Ale to nic. Wybaczam Wam. Słuchajcie nie możecie mnie zabić. Jak mi pozwolicie wyjść to Wam pomogę. Na dole jest zamrożona kobieta. Mogę ją rozmrozić!
- Mamy mniej niż 30 minut, rannego i nieprzytomnego - mówił Drake mierząc robota wzrokiem - I mamy ci ufać?
Weźcie do pomocy Polaka i Niemca. Nie zostawicie przecież tej kobiety na pewną śmierć... Przetrwała tyle czasu. No kolo... Innych robotów ani mysi-pysi tu nie ma a ja polecę sobie w siną dal. Przecież nie mam nawet manipulatorów.
Zdychaj. - warknął najemnik. Huknęło. 7,62 to nie przelewki a fal swoje robi. Drake poczuł znajome uderzenie kolby o ramię a lufa szarpnęła w górę jakby wyrywając się do kolejnej salwy. “Oczy” Johnyego rozszerzyły się. Komputer na kształt mózgu rozpadł się po tym jak z dystansu parunastu metrów dostał kulą o tym kalibrze. Robot upadł z hukiem. Baszar rozejrzał się po pomieszczeniu. Szybko zgarnął do plecaka młodego jeden z pmów, ten niesprawny, dorzucił tam pistolet Cutlera i 2 krótkofalówki. Wolał nie ruszać tych śmieci w środku. A nuż jest tam jakiś ważny tranzystor albo inne hdmi. Drake w tym czasie opatrywał Młodego. Baszar zerknął na nowego szefa i jego wysiłki. Lecę do medycznego może będzie coś do transportu lub jakieś leki – mruknął do Drakea Indianin i nie słysząc sprzeciwu popędził do ambulatorium gdzie widział takie dziwne łóżko na kółkach na które mogliby zapakować olbrzyma i młodego wtedy jedna osoba mogłaby ich wywieść a dwie pozostałe ubezpieczałyby marsz. Wpadł tam jak burza gotów zmieść wszystko co tylko czaiłoby się w ambulatorium. Na szczęście nic takiego nie było. Chwycił łóżko popchnął te jednak ani drgnęło. Zajrzał pod spód i zobaczywszy jakieś pedały zaczął je naciskać. Koła ruszyły. Zadowolony Indianin zgarnął prześcieradło zrobił z niego tobołek i szybko wpakował do środka wszystkie leki i środki opatrunkowe jakie były pod ręką. następnie zabrał zdobycz, łóżko do ewakuacji i pobiegł z powrotem do rannych. Gdy wrócił pchając przed sobą zdobycz dowódca akurat kończył opatrunek Młodego. Wspólnymi silami ułożyli i umocowali nieprzytomnych do łóżka. Gdy przedziwny konwój był gotów ruszyli z kopyta by być jak najdalej od wybuchu. Jedyny przystanek jaki zrobili był przy szafkach skąd Baszar wyjął resztę swoich rzeczy. Z holu ruszyli z kopyta jakby sam diabeł deptał im po piętach.
 
cb jest offline