Arthurowi nie zależało na kolczudze. Nie wiedział jednak tylko czemu tak bardzo ciągnęło go do mieczy. - Jeżeli nikt nie ma obiekcji chciałbym zachować nowo znaleziony miecz jako własny. W końcu ja go znalazłem.
Spojrzał po reszcie zgromadzonych w pomieszczeniu, tym razem nie zamierzał odpuścić. - Broń powinni brać ci, co jej nie mają - stwierdził obojętnie Friedrich. - Mi starczy moja włócznia.
Może nie do końca było to prawdą, ale nie miał zamiaru się spierać. Już i tak dosyć kwasów było wśród rozbitków. - Chcesz to go weź. Nic mi do niego - odparł sucho Konrad
Niedźwiedź spojrzał z przekąsem na miecz, który dzierżył Arthur. Stwierdził:
-Najlepszą broń mieć powinni ci, co z niej najlepszy użytek zrobią. Tak samo z kolczugą. Na twoim miejscu, szanowny Arthurze, sprawdziłbym, czy dobrze ci się walczy mieczem i później zdecydował.
Arthur spojrzał niechętnie na rycerza. - Długie ostrze, pozwalające na trzymanie dystansu od przeciwnika z pewnością sprawi, że będzie mi się dobrze walczyć, jeśli tak mogę to ująć.
Schował miecz do pochwy i przytroczył ją do pasa. Po chwili jednak z udawany sarkazmem odezwał się ponownie.
- No tak. To tobie dobrze się walczy mości niedźwiedziu. Ja czym bym nie walczył, nie będę się z tym czuł dobrze. Ale nie zamierzam dać się łatwo zabić. Tego możesz być pewien. Wracajmy nic tu po nas.
Ruszył ku wyjściu nie odzywając się już ni słowem i puszczając mimo uszu wszelkie dalsze dyskusje.
__________________ "Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać... |