Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2013, 09:55   #205
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Kieszenie, sakwy, plecaki... zrobiły się ciężkie od zabranych klejnotów i monet. Mała fortuna, która z pewnością wystarczy na odbudowę Domu i zaopatrzenie spiżarni na dłuższy czas...
Korytarz prowadzący do głównej jaskini był cichy. Tym razem przejściu przez niego nie towarzyszyły żadne szczególne emocje. Ot, szliście po prostu, pogrążeni we własnych myślach, pobrzękując z lekka niesionym bogactwem.

Główna komora była równie pusta i cicha, co wcześniej. Podświadomie spodziewaliście się hordy goblinów i zgrai smokowców... a jednak było pusto i cicho. Odetchnęliście z ulgą. Bez zastanowienia skierowaliście swoje kroki w stronę wyjścia z jaskini. Degary wyszedł naprzód, by otworzyć przejście. Zatoczył dłonią krąg i już miał położyć ją na środku kamienia, gdy w jego umyśle pojawiła się alarmująca obecność Amila, a wraz z nią obraz... i strach. Zboczem góry wspinały się zielonoskóre stworzenia, uzbrojone we wszystko, co tylko mogły znaleźć. Ścieżką nadchodzili smokowcy, gniewnie opędzając się od goblinów. I jedni i drudzy wyglądali, jakby ścigali się po skarb...
Przekleństwo, które wyrwało się z ust chłopaka zaskoczyło wszystkich, poza Amarys, która w myślach również zobaczyła strzępki obrazów przesyłanych przez ognika. Nagle zrozumieli, że nie mają szans, by niepostrzeżenie wyjść z tunelu, nie mówiąc już o przemknięciu się przez góry. Tyle przeszli... i to wszystko na nic?

- Musimy... - głos młodego maga załamał się lekko – ...musimy znaleźć inne wyjście.
- A może poczekać, aż sobie pójdą? Nie wiedzą chyba dokładnie, gdzie jesteśmy? – kapłanka z powątpiewaniem spojrzała na przyjaciela. Nie do końca wierzyła w to, co mówi.

Kolejne obrazy przesłane przez chowańca powiedziały jednak Degaremu, że oni doskonale wiedzą, gdzie ich szukać. Pierwsi smokowcy dotarli właśnie do głazu, za którym staliście i zaczęli próby otworzenia przejścia. Drapanie ich pazurów na skale sprawiło, że odskoczyliście w tył... jednak magiczne zabezpieczenia nie puściły, choć drapanie przybrało na sile. Kolejne odgłosy, które dotarły do Waszych uszu, kojarzyły Wam się z młotami i kilofami...
Degary z niepokojem wpatrywał się w drgające nitki mocy. Jednak zabezpieczenia ani myślały wpuścić do środka intruzów.
Po dłuższej chwili zgromadzone na ścieżce zmieszane już siły smokowców i goblinów zaczęły się niecierpliwić i przepychać. Wyraźnie słyszeliście podniesione głosy, warknięcia i gniewne syczenie. Najpierw kłóciły się, kto powinien podjąć próbę otworzenia przejścia. Smokowcy ustąpili pola goblinom, jednak te niczego nie wskórały, za to nasłuchały się obelg. I tak od słowa do słowa, od warknięcia do warknięcia, jeden kuksaniec, drugi, trzeci... obie grupy rozpoczęły regularną bójkę, co wlało w Wasze serca odrobinę nadziei.

Nie na długo jednak.
Między walczącymi pojawił się bowiem ktoś jeszcze. Wyraźnie zaniepokojony Amil przesłał szereg obrazów ukazujących połyskującego złociście smokowca w czerwonej szacie, który jednym tylko spojrzeniem uciszył walczących, rozstępujących się przed nim, by mógł swobodnie podejść do głazu zasłaniającego wejście do jaskiń.


Smokowcy ustawili się za nowo przybyłym w pewnej odległości, wyraźnie sugerującej szacunek, jakim go darzą i strach, jaki przed nim odczuwają. Nie bez powodu. Aurak położył łapy na powierzchni kamienia i skoncentrował się a Degary poczuł, jak nitki magii naprężają się niebezpiecznie. To było stworzenie posiadające umiejętność posługiwania się magią, choć nie znając natury klucza, nie potrafiło otworzyć przejścia. Nie to jednak było najgorsze. Smokowiec przez bardzo długą chwilę przyglądał się nie tyle kamieniowi, ile jakby przez niego, mrożąc Degaremu krew w żyłach. Sprawiał wrażenie, że Was WIDZI. Do tej pory byliście pewni, że wewnątrz góry jesteście bezpieczni. Okazało się jednak, że niekoniecznie tak jest. Potwierdziły to komendy warknięte do pozostałych, dobitnie każące im poszukać innych możliwych wejść do tuneli.

Stało się dla Was jasne, że nie możecie dłużej czekać. Czas stał się wrogiem...
Z nową energią ruszyliście w głąb korytarzy, by znaleźć inne wyjście zanim smokowcy i gobliny znajdą wejście. Znikąd pojawił się Amil, ale po krótkim wypytaniu okazało się, że wyleciał i wrócił przez niewielką szczelinkę, przez którą nawet mysz by się nie prześlizgnęła, nie mówiąc o kimkolwiek większym.
Utknęliście.
Nagły ból głowy omal nie pozbawił Degarego przytomności. Aglahad, który szedł tuż za nim, podtrzymał przyjaciela, z zaniepokojeniem wpatrując się w jego przerażone oczy. Młody mag zdążył tylko wyjąkać „prze... przebija... się...”, gdy gwałtowny wstrząs powalił Was na ziemię. Znajdowaliście się właśnie w głównej jaskini, dzięki czemu uniknęliście pułapki, jaką okazały się dwa zasypane tunele. Łoskot spadającego gruzu słychać było jeszcze długo, nim ustały wstrząsy. Podnosiliście się z kamiennej podłogi ostrożnie, przygotowani na kolejne trzęsienia... które nie nadchodziły. Wyglądało na to, że macie chwilę spokoju... ale co robić dalej? Do sprawdzenia pozostał ostatni korytarz, choć nie budził w Was większej nadziei... co potwierdził chowaniec, przesyłający obrazy ślepego zakończenia tunelu.
Usiedliście pod gruzowiskiem, czekając na nieuniknione. Rozmawialiście przez chwilę cicho, próbując dodać sobie otuchy. Magia, miecz i modlitwy... oto, co Wam pozostało.
Raptem Amarys zerwała się na równe nogi, nerwowym szeptem każąc komuś wracać. Spojrzeliście po sobie zdziwieni... po czym dostrzegliście maleńki szary kształt, przemykający po kamieniach wprost do tunelu, w którym znajdował się skarbiec. Dziewczyna rzuciła się w pogoń za zwierzątkiem, a Wy obojętnie wpatrywaliście się w jej działania. Jedynie Ravere spoglądał przez chwilę ten komiczny pościg, dzięki czemu poczuł coś, co przeoczyła zaaferowana kapłanka.
- Hej, tu czuć... – zaczął, lecz nie dokończył, gdyż zaciekawiony Aglahag wspiął się by wetknąć głowę w głąb tunelu i krzyknąć – Powietrze! Świeże powietrze!

Z nową nadzieją rzuciliście się za myszką i Amilem, który po dłuższej chwili ciszy przesyłał euforyczne komunikaty „Jest! Jest! Niebo! Siostry!”, z czego to ostatnie odnosiło się najwyraźniej do migoczących na nieboskłonie gwiazd...
Wyglądało na to, że wstrząs spowodował udrożnienie tunelu lub też otworzył zamaskowane wejście... kto wie? Najważniejsze, że szczelina była na tyle szeroka, byście mogli z mniejszym lub większym trudem przecisnąć się na zewnątrz...
Wysłany na zwiady Amil potraktował swoje zadanie nadzwyczaj poważnie. Wrócił szybko, wskazując kilka grup poszukiwawczych, które jednak nie znajdowały się na tyle wysoko, by stanowić jakieś zagrożenie. Niemniej nie ulegało wątpliwości, że przeczesują zbocza góry bardzo uważnie i dokładnie...

Ruszyliście powoli i ostrożnie, prowadzeni przez ledwie połyskujący ognik, który co jakiś czas wyruszał na krótki zwiad i odpowiednio do okoliczności korygował trasę zejścia. Nie było łatwo. Porastające zbocze góry drzewa i krzewy skutecznie ukrywały Was przed wzrokiem zwiadowców, jednak utrudniały marsz. Po kilkugodzinnym zejściu byliście wykończeni, więc znaleźliście niewielką kotlinkę i tam odpoczęliście przez chwilę, nie mogąc zmrużyć oka.
Wyruszyliście, gdy tylko nogi odpoczęły na tyle, by móc Was dalej nieść. W pewnym momencie nagły ruch Aglahada omal nie strącił Was w przepaść, gdy na wąskiej półce pociągnął Was w krzaki, sycząc ostrzegawczo. Chwilę później tuż powyżej Was zachrzęściły pazury i smokowiec poderwał się do lotu. Zatoczył ciasne koło ponad Waszą kryjówką, po czym odleciał, by kontynuować poszukiwania.
Skąd wiedział?
Gniewne słowa zastygły na ustach, ustępując niepokojowi w sercach.
Skąd wiedział?

Świt zastał Was odpoczywających u podnóża góry. Ciężko było uwierzyć, że przez całą noc udało Wam się wymykać z łap pościgu i jednocześnie nie zrobić sobie większej krzywdy. Bo poza kilkoma zadrapaniami i siniakami faktycznie nic Wam się nie stało.
Pozostało odpowiedzieć sobie na pytanie... co dalej?
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline