Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2013, 10:00   #62
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Vilis znalazła elfa w jego pokoju w dworku. Co prawda po drodze wysłuchała jeszcze narzekań służki na syf jaki wnoszą goście barona do domu, jednak marudzenie owe nie było skierowane do niej wprost, raczej do jej pleców i tego co poniżej. Tam właśnie łowczyni miała problemy służby, nie tylko na chwilę obecną.
Drzwi do pokoju elfa były zamknięte i to na klucz, nie wystarczyło więc bezceremonialnie wparować... trzeba było zapukać.
Zrobiła więc to, kopiąc ze złością w drewnianą przeszkodę. Ręce miała zajęte: jedną trzymała worek z sercami, drugą zasłaniała usta. Przez większą część trasy ziewała niemiłosiernie, a nie chciała by jakaś mucha wleciała jej do ust, wystarczy że śmierdziała jak padlina.
Dopiero po dłuższej chwili, gdy już zwątpiła w obecność elfa w pokoju, usłyszała szczęk przekręcanego zamka i zobaczyła jak drzwi się uchylają na zewnątrz. Zaraz za nimi powitała ją twarz Lilawandera, którego kąciki ust zdawały się uśmiechać na widok łowczyni.
- Witaj Vilis - rzekł z lekkim ukłonem po czym gestem ręki zaprosił ją do środka.
W skromnie wystrojonym wnętrzu jedynymi nadającymi się do siedzenia przedmiotami były dwa krzesła przy stoliku, skrzynia i łóżko, na którym pościel była wyraźnie zmiętolona. Elf milczał czekając az dowie się co tez łowczynię do niego sprowadza.

Dziewczyna bez słowa weszła do pokoju, mijając elfa i kierując swe kroki wprost ku stolikowi, ignorując krzesła. Usiadła na nim ciężko, na blat obok siebie rzucając okrwawiony wór. Wybrała miejsce w którym znajdowało się najwięcej elfich notatek i ksiąg. Z satysfakcją patrzyła jak nieskazitelne karty papieru barwią się na czerwono, ukryła jednak swoją radość za maską obojętności. Dopiero wtedy spojrzała na Lilawandera
- [i] Mamy niecałe trzy dni żeby przeprowadzić rytuał, potem te ochłapy nie będą się do niczego nadawały - [i] machnęła niecierpliwie, wskazując brudną ręką na serca - Tu masz część, po resztę musisz się przejść do kapłana. Trzy trupy czekają aż się nimi zajmiesz. Mi się już kurwa nie chce, padam na gębę. Muszę odpocząć, przespać się i napić. Masz jakiś alkohol?

Elf nie krył oburzenia zachowaniem łowczyni, ku jej satysfakcji zniknął tez uśmieszek kryjący się na jego twarzy. Ściągnął wór z stolika i chyba tylko robiąc po złości łowczyni rzucił go bezceremonialnie w kąt pokoju. Chcąc nie chcąc nawet ją ścisnęło gdzieś w dołku, na wspomnienie z jaką ostrożnością obchodziła się z sercami chcąc dowlec je mozliwie nieuszkodzone.

- Mam - odrzekł na pytanie łowczyni, nie kwapiąc się jednak by cokolwiek jej podać. Miast tego zajął się zakrwawionymi kartami ratując co się dało, choć nie zostało tego do uratowania wiele.
- Jak jesteś zmęczona to idź się przespać, zapewne karczmarz także posiada jakieś trunki - dodał po chwili gdy ogarnął już bajzel jaki pozostawił krwawy wór, choć było oczywistym , że bez wizyty służki nie ma co mówić o przywróceniu miejsca do pierwotnego porządku.

Podła zmrużyła różnokolorowe ślepia, wpatrując się w elfa z narastającą irytacją. Sama obecność maga doprowadzała ją do szału. Był taki gładki, grzeczny i wyniosły że aż miało się ochotę przefasonować mu buźkę. Powstrzymała się jednak, na wszystko przyjdzie czas.
- Wyśpię się w grobie, tobie też polecam ten sposób rozumowania. Nie mamy czasu na takie głupoty jak sen. Ile czasu zajmą ci przygotowania, kiedy możemy wyruszać?

- Więc możesz od razu zając sie tym co trzymają baronowie w piwnicy - odpowiedział bezceremonialnie elf nie zdradzając śladu jakichkolwiek emocji. Równie dobrze mógłby mówic o wczorajszym zakupie chleba - choć nawet to wzbudziłoby w nim pewnie większe emocje. - A co do rytuału to jestem gotowy, wszakże na miejscu, przy jeziorze będe potrzebował chwili na odrysowanie potrzebnych znaków. - stwierdził zerkając na wór serc, przekonany, że ma już wszystko czego mu potrzeba.

- Dobrze, że zacząłeś temat twojego gospodarza. Na bagnach spotkaliśmy kobietę, choć kobietą trudno to coś nazwać. Zabiła jednego z wieśniaków, z trupa pozostały same kości. Reszta rozpuściła się dosć szybko, jak po kąpieli w kwasie. Pozostawiła sztylet z herbem barona. Z chęcią dowiem się czegoś od ciebie, nie krępuj się i jebnij mnie dobrą nowiną prosto w ryj. Nic mnie już dziś kurwa nie zaskoczy, naprawdę - łowczyni pokręciła głową, tłumiąc śmiech. Kolejny gwóźdź do trumny von Stauferra był tym, czego na chwile obecną najbardziej potrzebowała. Mając twarde dowody nie musiałaby bawić się w subtelności tylko z miejsca dziada zaprosić na rozmowę.

- Jest tu ukryte przejście prowadzące z piwniczki, z tego co udało mi się ustalić, jest tam podejrzana księga i ogólnie miejsce, które wygląda na takie w którym odprawiane były rytuały. - powiedział spokojnie z pewna ciekawością obserwując wyraz twarzy łowczyni. - Na razie obserwuje to miejsce próbując ustalić czy ktos z niego korzysta. Póki co nikt tam jednak nie wchodził... przynajmniej od wczoraj. - Po chwili zadumy zapytał - Mogę zobaczyć sztylet?
Vilis sięgnęła za pazuchę, wyciągając zabraną z bagiennego trupa broń. Podrzuciła ją lekko do góry, łapiąc za ostrze. Rękojeścią do przodu skierowała ją w stronę elfa, nie ruszając się jednak ze swojej wygodnej pozycji na stole. Jeszcze by tego brakowało, by musiała latać ze magiem jak pies za suką.

Elf przyjrzał się ostrzu, rękojeści, jego oczy na chwilę zmieniły sie w czyste biała, co doświadczona już nieco łowczyni rozpoznała jako sposób widzenia magii którego używali magowie. Po chwili usłyszała coś po elficku, jedynie po tnie i akcencie sugerowało przekleństwo w tym języku. - Nie wiem czy jest magiczny, ale wygląda na rytualny, a przynajmniej w takim celu mógł być uzyty... Chmmm - zastanawiał się tym razem dla odmiany głośno. - Chodzą plotki, że matka barona wygnana za zaplanowanie i zlecenie morderstwa nie dotarła do klasztoru... Jesli do tego dodac podejrzaną piwniczkę, sztylet, przypuszczam, że to ją mogliście spotkac na bagnach. - po chwili milczenia dodał jeszcze - całkiem mozliwe, że to ona stoi za problemami dręczącymi tą wieś , być może nawet za ta całą ośmiornicą na bagnach.
Elf ruszył w kierunku kredensu wyjmując z niego dwa puchary - Wciąż spragniona? - zapytał kierując się do kufra w którym najwyraźniej trzymał swoje rzeczy. Wśórd nich znalazło się i wino do połowy zresztą wypite.

- A nie masz wódki? - skwitowała z cichym parsknięciem - Przydałaby mi się teraz wóda, może ona postawiłaby mnie na nogi.

- Nie - odparł krótko elf nalewając póki co jeden pucharek. - Po dobrą wódkę to do Tupika, halflingi piły przez dzień cały, może coś im zostało... - odpowiedział z uśmiechem.

- Dobra lej, nie będę narzekać. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda - westchnęła, przeciągając się aż strzeliły stawy . Elf po chwili wręczył jej pełen pucharek a sobie począł nalewać drugi. - Czyli podsumowując: nie dość że pokrakę z jeziora musimy ubić, to jeszcze za szanowną mamusią latać po bagnach? Ni chuja, Lilawander, ni chuja. Trzeba wymyślić jak ściągnąć ją do wioski. Bagniska to jej teren, zna go na pewno nieporównywalnie lepiej niż my. Wytoczenie pojedynku na jej terenie to czysta głupota. Ciekawe czy jeszcze żywi jakieś uczucia do syna? - wymruczała cicho ostatnie zdanie, jakby do siebie.

- Który ją wygnał z wioski? - zapytał z nieskrywanym powątpiewaniem - Nie wiem jak ściągnąć baronową do wsi, musiałbym więcej o niej wiedzieć i zapewne na własne oczy obejrzeć ukryta komnatę, a tego wolałbym nie robić póki nie będe mieć pewności czy ktoś do niej zagląda... - rzekł wyraźnie zdezorientowany perspektywą polowania na kolejnego potwora tym razem w ludzkiej skórze.

- Jakiekolwiek uczucia - łowczyni spojrzała na elfa przeciągle, upijając łyk wina - Skoro ją wygnał to być może matczyną miłością do niego nie pała. Można go użyć jako przynęty, ale to w swoim czasie. Na razie zajmijmy się tym po co tu jesteśmy. Nic na szybko, wszystko po kolei...inaczej burdel zrobi się taki że bez bajzelmamy tego nie ogarniemy. Miej oko na tą komnatę, melduj o każdym kto będzie tam wchodził i wychodził, lub nawet przejdzie obok. Zobaczymy czy reszta domowników w ogóle wie o jej istnieniu. Możliwe jest zawsze, że nie mieli pojęcia czym się stara baronowa zajmowała - przyznała z niechęcią, po czym poweselała nagle - Ale i tak nie zaszkodzi ich wypytać w swoim czasie.

Elf skinął głową zgadzając się z sugestiami i upił łyk wina. - Dlatego właśnie jeszcze tam sam nie zachodziłem, aby przez przypadek nie zaalarmować tych którzy z komnaty korzystają. O ile stara baronowa nie trzymała tego miejsca w całkowitej tajemnicy. Kiedy wyruszamy na ośmiornicę? - zapytał elf wracając do głównego tematu spotkania i ponownie zerkając na serca jak gdyby rozważając okres przydatności.

- Chłopie, zjedz coś - Vilis patrzyła na niego potępiająco, tym razem jednak bez złośliwości...chyba - Gapisz się na ten wór tak intensywnie jakbyś od tygodnia nic w ustach nie miał. Ochłapy poczekają spokojnie nawet i do jutra rana, świeże są jeszcze. Potrzebujemy chwili przerwy, czasu na przegrupowanie się, uzupełnienie zapasów. Część z nas oberwała, niektórzy dość mocno. Nie żeby to jakoś specjalnie sen mi z powiek spędzało, ale jeżeli nie złapią oddechu to na nic się nie zdadzą, a rąk do pracy potrzebujemy, niestety. We dwójkę to co najwyżej możemy ośmiornicę połechtać w dzyndzelek i tyle z tego będzie. W międzyczasie możesz skoczyć trupami wieśniaków się zająć. Trzech usiekliśmy w karczmie, specjalnie z myślą o tobie. Mówiłeś że im więcej serc tym lepiej...no to masz całą kolekcję, do wyboru do koloru. Niech przynajmniej w ten sposób przydadzą się do czegoś pożytecznego, cholerne zbiry.

- Wiem o tym co się wydarzyło w karczmie, a sercami przemytników zająłem się tuż po ich śmierci. - stwierdził spokojnie elf upijając kolejnego łyka wina. Upijał tak małe łyczki, że Vilis prawdopodobnie nawet by nie poczuła, że ma coś w ustach gdyby piła tak jak on. Sama z kolei miała już własny pucharek niemal opróżniony.

- Punkt dla ciebie, przynajmniej czasu nie marnowałeś - kiwnęła głową zadowolona z działań maga - Coś jeszcze ciekawego udało ci się wywęszyć w czasie jak nas nie było? Ach no jeszcze jedna sprawa. Następnym razem pisz większe literki jak mi będziesz podrzucał liściki miłosne do kieszeni. Ciężko się to kurestwo czytało
Wstała ze stołu, dopijając resztę elfiego trunku i odstawiła pucharek na blat.

- Jeśli potrzebujesz zapamiętać coś z tej rozmowy , to lepiej porób notatki - Elf wskazał na zachlapana część leżąca na stole - Mogę ci użyczyć kartek - powiedział z nutą złośliwości, albo złości. - Potem możesz o tym nie pamiętać. - stwierdził na koniec bez śladu emocji.

- Dzięki za troskę, ale ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebuje jest babranie się atramentem. I tak wyglądam jakbym się przeczołgała po oborze - łowczyni pokręciła głową wyraźnie zmęczona. Wolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi, przystając przy samym progu.
- Syf tu masz - parsknęła odwracając się przez ramię - Weź to posprzątaj bo wstyd.
Zostawiając elfa samego z problemem zachowania czystości w miejscu pracy, ruszyła powoli do wioski.
Siegfried, potrzebowała cholernego biczownika...i wódki, niekoniecznie w tej kolejności.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline