Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2013, 12:38   #21
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
„Rabunek w biały dzień, zdziercy, sknery i lichwiarze w jednym!” – Tupik powściągał jednak swój język i wymyślał strażnikom jedynie w myślach. Na świat wydobywał tylko gładkoustne słówka – „szanowni przedstawiciele prawa”, „obrońcy porządku” , „litościwi dobroczyńcy”...
Wiedział, ze tym wskóra więcej, a nadto nie chciał być zupełnie z miasta wyrzucony. Poza tym nie chciał być zapamiętany bardziej niż było to możliwe, a buntujący się i złorzeczący halfling na pewno na długo zapadłby w pamięci strażnikom. Co oczywiście nie oznaczało, że ma zamiar przystać na horendalne ceny, służące bardziej jako bariera zaporowa przeciw wszelkiej maści przybłędom, niż jako zwyczajowe myto pobierane od kupców i podróżnych. Szybko zresztą okazało się , że ma rację, gdyż cena ze wejście do miasteczka okazała się mniej sztywna niż powinna – przynajmniej w przypadku standardowego myta. Tupik i tak podejrzewał, że nie odnotują w ogóle ich wejścia zachowując pieniądz dla siebie. Swoją droga sam odnotował przekupność strażników, ruchome ceny i słabość miejscowych stróżów do pieniędzy... dało się to wykorzystać...

Przejście się po miasteczku i nadstawianie ucha zaowocowało w końcu znalezieniem osoby na tyle zdesperowanej co by przyjąć gotówkę bez zbędnych pytań. Miało to tez soją zła stronę, od ścigających ich ludzi równie łatwo i chętnie mogła przyjąć ich pieniądze, Tupik baczył więc na słowa przy gospodyni, nawet pomimo tego iż uważał, że dobrze jej z oczu patrzy.

Zadane bezpośrednio pytanie nie można było jednak zupełni przemilczeć – wzbudziłoby to jeszcze większe podejrzenia i zwiększyło tylko ryzyko , że baba komuś się o nich wygada. Tak to już zresztą z babami było, nie potrafiły powstrzymać jęzora, dopóki sprawa nie zagrażała czyjemuś życiu czy zdrowiu – a i nawet wówczas nie było pewności... W końcu takie jak ona, żyły z plotek, karmiły się nimi, tworzyły prawdziwe uczty z każdej plotki, pogłoski, wieści, famy , z każdego oszczerstwa, oszustwa, łgarstwa, fałszu czy nieprawdy potrafiły z kotka przeobrazić w tygrysa, a króla w przymierającego głodem żebraka... Po prawdzie można było to też wykorzystać na swoją korzyść, zwłaszcza, że babina potrzebowała pieniędzy.

W chwili kiedy babina gotowała Tupik zwierzył się po cichu Helvgrimowi

- Wiesz, ze nasza obecność w tym mieście nie pozostanie niezauważona, rankiem musimy ruszać dalej. Ci co przyjdą za nami w końcu dowiedzą się co i jak , grunt abyśmy to my przygotowali im wiedzę jaka dostaną...

Zwrócił się też do Amelii

- A ty Amelio nie wierz w nic co wujek Tupik będzie opowiadał. Pamiętasz , jesteśmy tu by cię chronić, a to czasem wymaga wprowadzenie ludzi w błąd. – stwierdził rzeczowo, przyjmując, że dziewczynka jest wystarczająco dorosła by zrozumieć... Nie chciał deprawować dziecka, ale jeszcze bardziej nie chciał, by ta słysząc jego kłamstewka spanikowała biorąc je za prawdę... – Nawet nie wiedział czy go usłyszała, bo po chwili leżała już „sztywna” na swoim posłaniu.

Zmyłka , sztuczka i iluzje... czasami była to jedyna, często najsilniejsza broń – o ile tylko ktoś potrafił się nią posłużyć. Odpowiednio użyta plotka i dezinformacja potrafiła wywołać Wojnę jak i pokój, stworzyć spór, wyolbrzymić go ale i zażegnać. Wszystko zależało od tego na ile sprawnie i skutecznie została rozsiana. Kiedy więc babiszcze samo zapytało o powód podróży, halfling miał już przygotowana opowieść...

- Tylko nie mów nikomu – przestrzegł halfling nie wkładając w przestrogę ani krzty realnej groźby. Wręcz przeciwnie sama przestroga brzmiała słodko, niemal zachęcająco, niczym tajemnica babci opowiadana wnuczce, która ta za chwilę rozpowie wszystkim swoim koleżankom. Wypowiedziane tuż przed powierzaną tajemnicą stanowiło swoiste - słowo klucz, niemal zaklęcie, sprawiające, że miało się ochotę powtórzyć plotkę każdemu, skoro była tak ważna, aby nikomu o niej nie mówić...

- Mieliśmy się tu spotkać z ludźmi i przekazać im smarkulę. Wykradliśmy ją z opactwa gdzie ją niemiłosiernie wykorzystywano do prac ciężkich, a lubieżny kapłan... Wolę nawet nie mówić co temu biednemu dziecku robił...

Rzut okiem na Amelie upewnił go, że smacznie spała. Posłuszeństwo dziewczynki podróżującej z nieludziami tylko uwiarygodniało opowieść. Coś w końcu musiało być na rzeczy skoro z nim grzecznie podróżowała. Wskazanie małej, miało tez na celu wzbudzenie uczuć u starowinki, kto by się nie wzruszał na widok Amelii??

Halfling ścisnął krtań , przez myśl podsunął obrazy wszystkich nieszczęść jakie go spotkały, zwłaszcza śmierci kamratów z bliższej i odleglejszej przeszłości. Jako halfing nie miał problemu ze wzruszeniem, zwłaszcza na myśl o szarlotce babuni której nie jadł od dziesięcioleci chyba... łzy same napłynęły do oczu...

Przetarł je, wysmarkał się i kontynuował opowieść...

- Ale chyba się z nimi minęliśmy, mieli bidulkę zabrać do rodziny co to się odnalazła i na północy żyje. Jeśli ich nie napotkamy, to zmierzymy wprost do nich, z pewnością się matula ucieszy z odnalezionego dzieciątka.

Halfling sypał nazwami miejscowości na północ stąd jak z rękawa, dopytując jednak o szczegóły i potrzebne informacje , chcąc rozmówczynie upewnić, iż tam właśnie zmierzają. Dodał, iż gdyby widziała osobnika z dwuręcznym młotem, to śmiało może mu przekazać gdzie nas szukać i wspomnieć, aby sakiewkę solidna szykował dla nich, za trudy podróży. Halfling podał dokładniejszy opis jeźdźca który ich mijał, lecz obawiając się, ze ktoś inny może być do miasta wysłany nie omieszkał dodać

- Tak samo jakby kto inny o nas rozpytywał. Tu dostaniesz jeszcze za fatygę, co to nam czas i podróż ukróci jeśli nas odnajdą i dzieckiem się zaopiekują. Jeśli nie to daleko nam targać ją przyjdzie... - Halfling wręczył babince garść srebrników, bardziej pobudzając jej apetyt na kasę niż go zaspokajając. Cóż mogła liczyć, że dostanie coś więcej od tych których poinformuje...

- Tylko nie rozpowiadaj wszystkim, bo jeszcze kapłani coś zwęszą i ruszą za nami niewolnice seksualną odzyskać...

Nie wiedział czy nie przesadził, ale miał ciche podejrzenia, że babina podejrzeń odnośnie kapłanów nie kupi. Było to zresztą zaplanowane, miała bowiem rozpowiadać wszystkim, będąc przekonana, że nie ma rozpowiadać o tym nikomu...

Cóż intryga która mogła zrodzić się jedynie w główce halflinga. Gdyby miał czas i środki, w całej opowieści ukryłby jeszcze podwójne, albo i potrójne dna, intrygę upchał na intrydze... zresztą kto wie, może jeszcze rankiem przed wyjściem z miasta zdoła...

Miał i na to pewien plan, który jeśli nie zatrzyma pościgu, to z pewnością go spowolni, a co najmniej upewni ścigających w doborze północnej trasy , która przecież zupełnie iść nie zamierzali...

Intryga była na tyle dobrze wykuta, że gdyby załapała, to ci którzy ścigali Amelie mogli z niej odczytać zaszyfrowaną chęć do odsprzedaży Amelii - co było oczywiście kłamstwem. W tym przypadku, droga na północ byłaby tym bardziej uwiarygodniona.

W najgorszym razie mogła spowodować nie małe zamieszanie i szereg pytań. Zwłaszcza o motywy działań dwójki nieludzi i o to co faktycznie działo się w klasztorze...

Wszystko to podane na bazie półprawd i iluzji mogło stworzyć prawdziwy koktail ala Tupik mieszający szyki w szeregach wroga i wprowadzając doń niepewność i dezinformację.

W główce już szykował kolejny podstęp...
 
Eliasz jest offline