Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2013, 15:17   #51
mlecyk
 
Reputacja: 1 mlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłość
Uciekinierzy:

Faust rzucił się na swoją katanę z radością gdy tylko ją zobaczył. Chwycił ją w dłoń i zamachnął gwałtownie, krzycząc jednocześnie słowa uwolnienia. Energia i uczucia ducha przeszyły jego ciało. Wyszedł z magazynu, a w pomieszczeniu pojawiły się trzy jego klony. W mgnieniu oka, w rozbłysku shunpo oficer pojawiał się przy każdym z nich tnąc je na pół. Na końcu został na środku pomieszczenia, wszystkie cienie zebrały się przy jego dłoni łącząc się w jednego Fausta, a Shibaha po raz pierwszy w swoim długim życiu wyciągnął dłoń i dotknął ich.
„Czy wyskoczyłeś kiedyś z gniazda” – przypomniał sobie słowa Lierizou. Spróbuj czegoś nowego.
Jego źrenice rozszerzyły się od zrozumienia gdy trzymał dłoń we wnętrzu własnego sobowtóra. Uśmiechnął się delikatnie kiwając głową do kogoś kogo tylko Shibaha mógł zobaczyć.
- Koniec Lierizou, koniec z hamowaniem się. Mamy cel i użyję wszelkiej dostępnej nam mocy by go osiągnąć!

* * *

- Więc jesteście tylko wy trzej? Świetnie! Mamy do was kilka pytań. – powiedział gdy w pomieszczeniu pojawiła się trójka wrogich shinighami. - prawda przyjaciele?

- Taa - powiedziadł ziewając Mant - Jeśli grzecznie odpowiecie na nasze pytania i oddacie broń to was nie zabijemy, a jedynie zamkniemy związanych w jednej z cel.

- Nie mamy zamiaru odpowiadać na żadne pytania. Przyszliśmy tu by was zlikwidować. Z jakiegoś powodu inni chcieli was zatrzymać, widocznie byliście do czegoś potrzebni. To już nieważne. Kapitan Mala powiedział nam wszystko, co chcieliśmy wiedzieć, więc chyba nie jesteście już potrzebni - Stwierdził blondyn wyjmując swój miecz. To samo uczyniła pozostała dwójka przeciwników.

Mant spojrzał na wrogów, których zachowanie go rozbawiło i uśmiechnął się pogardliwie.
- Taniec to najgorsze rozwiązanie jakie możecie wybrać. Równie dobrze możeci wbić katany swój brzuch, a poza tym … - Mant przechylił głowe i spojrzał na blondyna - byłeś kiedyś w siedlisku larw?

- Czy byłem w Siedlisku Larw? Hę, tak się składa, że spędziłem w nim większość swojego życia - odrzekł.

W tym momencie shinigami usłyszeli huk, który dochodził z za ściany, jakby ktoś próbował w nią uderzyć.

Ciało Manta pszeszedł dreszcz, ale po chwili opanował strach i znowu zaczął mówić do blondyna.
- Chceż zaatakować kapitana i trzech wysokoich rangą oficerów? Wybacz, ale nie sądzę by ktoś równie silny wsadził cię do więziena. Nie dość że jest was mniej, to jeszcze jesteście słabsi. I chcesz z nami walczyć tylko dlatego, że kazało ci to zrobić bractwo. Nawet jeżeli wygrają tę wojnę to jezeli się teraz nie poddacie nikt z was tego nie dożyje. - Mant spojrzał na pozostałą dwójkę wrogów i uśmiechnął się wciąż nie wyjmując broni. Wiedział że to co mówi jest aroganckie, ale liczył na to, że któremuś z wrogów puszczą nerwy i zaatakuje. Plecy miał dość silne, a pani kapitan była najszybszym z kapitanów, dlatego liczył na szybkie zdobycie przewagi.

Łysy mężczyzna złapał oburącz rękojęść swojego miecza i spokojnym, niskim głosem powiedział:
- Uśpij! Nemuri!
Po tych słowach skierował miecz ku dowódcy 6. oddziału, a ta upadła na ziemie jak nieżywa.
- Zanim wstanie, zdążymy was zlikwidować. Teraz już nie macie przewagi, lepiej nie próbujcie nas lekceważyć. Jakbyście nie zauważyli, to od nas zależy wasze życie lub śmierć - dodał równie spokojnie.

Mant uśmiechnął sie nerwowo. Takiego przebiegu walki się nie spodziewał. Odsłonił płasz i sięgnął po broń, ale jej nie wyciągnął.
- Jedyną przewaga jaką teraz ztraciliśmy to przewaga liczebna, a ta jest z natury najmniej istotna.

- W takim razie walcz. Jeśli uważasz, że masz nade mną przewagę, to spróbuj mnie zaatakować - stwierdził łysy shinigami, powolnym krokiem zbliżając się do Manta.

- Gdybym to zrobił byłbyśmartwy, a nie chce psuć zabawy towarzyszom - Mant uśmiechnął sie i cownął dłoń od miecza zakrywająć płaszcz - Jak skończycie walczyć to zzostawcie kogoś żywego - rzucił to towarzyszy.

Faust wciąż usmiechnięty rozłożył ręce udając bezradność.
- A chciałem tylko porozmawiać. - zaśmiał się do siebie i wycelował broń w brązowowłosą kobietę.
- Spodobałabyś się Lierizou. - powiedział gdy obok niego pojawił się równie szeroko uśmiechnięty klon, a kolejne dwa pojawiły się nieco dalej i zaczęły biec w kierunku bogini.

Kobieta vs Faust Shibaha:
Dziewczyna nie odpowiedziała ani słowa. Wyciągnęła miecz i mruknęła pod nosem:
- Spal! Suppai!
Po tych słowach jej katana zmieniła się w cienki, oburęczny miecz o podobnej długości. Z jego klingi spływał kwas, który kroplami upadając na ziemie bulgotał i wyżerał podłogę. Faust nie chciał nawet myśleć, co stałoby się z jego ciałem, gdyby ten kwas się z nim zetknął.
- Hahaha! - zaśmiała się dziewczyna, po czym machęła mieczem w powietrzu, próbując ochlapać swojego przeciwnika.

Faust zniknał w rozbłysku shunpo oddalając się maksymalnie od kobiety. W tym czasie obok niej pojawił się klon pozorując atak na nią, a z drugiej strony - tam gdzie wciąż stał jej towarzysz - rozległ się cichy złowrogi szept.
- Za Tobą...

Dziewczyna wykonała obrót ochlapując wszystko obok siebie, także klona, w którego kierunku się później odwróciła.

Shibaha zmienił położenie używając shunpo, lecz jeszcze nie zbliżył się do dziewczyny, chcąc uniknąć kwasu stworzył kolejne dwie iluzje tuż przed dziewczyną by maksymalnie skupić jej uwagę.

Kobieta zamachnęła się, by szybkim i jednocześnie silnym cięciem zabić klony, które stały przed nią.

Dokładnie w tym momencie Faust pojawił się za kobietą. Był bardzo szybki, świetnie ukrywał reiatsu, a jego ruchów jak i miecza nie dało się usłyszeć. Pozostał więc niewykryty i szybkim ruchem nadgarstka wyprowadził cięcie w ramię dziewczyny, którym trzymała katanę.

Dziewczyna zaśmiała się tylko, jakby nie poczuła bolu. Z jej ramienia trysnęła krew, która pobrudziła strój Fausta, a kilka jej kropel znalazło się na twarzy Shibahy.
-Wrzyj! Suppai! - powiedziała kobieta, a cała jej krew zamieniła się w tę samą substancję, która ociekała z jej miecza.

Oficer odskoczył do tyłu zdejmując skradziony wcześniej płaszcz i ścierając nim zgrubsza kwas z twarzy. Odrzucił płaszcz przyglądając się roześmianej kobiecie sam powoli tracąc dobry humor.
Cóż... dobre nigdy nie trwa wiecznie.
Faust skupił się i ponownie stworzył trzy iluzje swojej osoby. Cienie zaczęły tańczyć naokoło kobiety szaleńczo wymachującej kataną i tryskającej kwasem na wszystkie strony wciąż się śmiejąc. Choć klony jedynie ją straszyły, udając ataki i unikając nim dotknęła ich niematerialnego ciała to po kiku sekundach zrozumiała z czym walczyła.
Odwróciła się uśmiechnięta do Fausta gotowa zaatakować, pewna, że jego sobowtóry nie stanowią zagrożenia. Wtedy jednak jeden z nich na prawdę uderzył ją w plecy!
Nowa sztuczka, której nauczył się Faust zaraz po odzyskaniu Lierizou, zaskoczyła dziewczynę, która odwróciła się by obronić się przed kolejnym ciosem klonów, które ją otaczały.
Shibaha ponownie pojawił się przy niej by wykorzystać rozproszenie, tym razem przykucając złapał boginię za ramię i silnym ruchem ręki zamachnął się swoją kataną z zamiarem ucięcia ręki.

Odcięta ręka odleciała na kilka metrów. Kobieta, zauważając, że nie znajduje się w najlepszym położeniu, wycofała się za pomocą shunpo. Pojawiła się obok swojej ręki i w mgnieniu oka złapała katanę w lewą dłoń, a nogą kopnęła uciętą kończynę w stronę Fausta.

Wszystkie iluzje znikneły. Został tylko prawdziwy Shibaha. Niewzruszony wyprostował się i wyciągnął broń w kierunku kobiety.
Choć nie poruszył ustami, kobieta usłyszala jego głos gdzieś tuż obok siebie.
- Rzuć broń. Nie chcę cię bardziej okaleczać.

Dziewczyna tylko zaśmiała się i za pomocą shunpo przeniosła się tuż przed Fausta z mieczem w górze i gotowa do ataku, nawet poświęcając swoje życie.

Broń oficera powędrowała do góry blokując uderzenie dziewczyny, potem kolejne i następne. Przez dłuższą chwilę wędrowali razem po pomieszczeniu wymieniając ciosy katanami, wypełniając pokój dźwiękiem zderzajacego się metalu. Dziewczyna była silna, może nawet uderzała mocniej niż Faust, ale została mocno zraniona i jej ciosy były niedokładne i niepewne. Shibaha wyjątkowo uważał by nie pozwolić się ochlapać jej krwią obficie lejącą się z rany, wciąż jednak miał przewagę, był szybszy. Wykorzystujac tą przewagę przyśpieszył wyprowadzane ciosy i zaczął spychać dziewczynę. Naokoło nich pojawiły się klony, które jedyne co robiły to zasłaniały kobiecie widok pokoju. Faust w ciagu kilku sekund poprowadził dziewczynę tak, że jej jedyna pozostała ręka znalazła się niezbezpiecznie blisko ściany, wtedy iluzje znikły. Nim dziewczyna zorientowała sie w sytuacji Shibaha wyprowadził szybki silny cios uderzając z lewa na prawo w jej katanę i nagle wolną ręką zablokował jej dłoń przy ścianie. Nim zdąrzyła cokolwiek wypowiedzieć Faust ciął bezlitośnie pozbawiając kobiety drugiej ręki.

Bezsilna kobieta wymamrotała jakby w ostatnich słowach:
- Wybuchnij! Suppai!
Po tych słowach jej oczy zrobiły się czerwone, a ona sama zaczęła się pocić krwią.

Oficer używając shunpo oddalił się od kobiety jak najdalej. Cholera, gdyby potrafił używać kidou mógłby ją jakoś unieruchomić. A trafił akurat na wariatkę, która po oderwaniu dwóch rąk wciąż chce walczyć...
Pozostał na razie w bezpiecznej odległości obserwując co teraz zrobi.

Oczy kobiety wyglądały jakby miały zaraz eksplodować. Dziewczyna zaczęła biec w stronę Fausta, ale w połowie drogi jej ciało dosłownie wybuchło. Żrąca krew trysnęła we wszystkie strony. Po bogini śmierci zostały jedynie szczątki.

Faust westchnął ciężko opuszczając broń. Jaką to straszną mocą może cię obdarzyć twoja dusza.
Cieszył się, że się do nich nie przyłączył jeśli takie są tego efekty. Jeśli nie możesz wygrać, poddaj się, zachowasz życie i może dożyjesz swojej drugiej szansy.
Rozejrzał się jak szło jego towarzyszom. Dwoje nie żyje, został tylko ten łysy, dobrze by było gdyby on się nie zabił.
 
mlecyk jest offline