Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2013, 21:19   #53
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Widząc kapitanów, ucztujących, Jigoku poczuł gniew. Wielki gniew. Miał ochotę spalić ich wszystkich w tym miejscu, i patrzeć na ich zwęglone trupy. “Ale nie możesz tego zrobić... jeszcze” odezwał się w jego głowie głos Rekki. Shonetsu tylko się uśmiechnął.
- Masz rację... nie mogę. - wymratował pod nosem, by następnie uśmiechnąć się szeroko.
- Kapitanowie Gotei, daję wam Mala Tadeusa, dowódcę 12 oddziału. - rzucił na powitanie - Który żyje wyłącznie dzięki mojej interwencji. - zasiadł przy stole kapitanów. - W przeciwieństwie do jego kolegi, a mojego byłego dowódcy, jak również moich podwładnych. Ale to, oczywiście, tylko mały problem. Nic co powinno zajmować głowy potężnych Kapitanów Gotei. - rzucił, z wyraźną dawką sarkazmu.
- Bardziej od tego komu zawdzięcza życie, interesuje nas, czy powiedział coś pufnego tym, którzy go złapali. Liczę na szczerą odpowiedź - stwierdził kapitan Salvei poprawiając chustę na swojej głowie.
- Nie jestem w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć temu oskarżeniu. Biorąc pod uwagę charakter kapitana Tadeusa, jak również jego sytuację, zakładam że najprawdopodobniej zdradził większość sekretów. - rzucił rzeczowo Jigoku, wysuwając delikatnie ostrze Rekki na centymetr. - Czy życzycie sobie by spłonął? - zapytał kapitanów.
- Hej! Ja jeszcze żyję i nie mam zamiaru pozwolić wam mnie zabić. Poza tym, dla waszej wiadomości, nie wydałem żadnych naszych sekretów. Na próżno mnie przesłuchiwali - stwierdził oburzony kapitan 12. oddziału.
- Twoje zdanie nie liczy się w tej sprawie. - rzucił beznamiętnie Jigoku. Nie był w nastroju by bronić któregokolwiek z kapitanów. - Decyzja należy do twoich szacownych kolegów, Kapitanie Mala.
- Jak dla mnie to mógłby być już martwy... - mruknął Vaneli Torus.
- Nikt nikogo nie zabije, póki nie mamy pewności co do winy -odparł kapitan Verand, wymieniając wrogie spojrzenie z dowódcą 3. oddziału.
- Usiądź Jigoku, opowiedz, co cię spotkało i czy masz jakiś plan. Zawsze byłeś dobry w planowaniu - powiedział Salvei Kar, odsuwając krzesło od stołu.
- Ach, to dość proste. Zostaliśmy zaatakowani i wzięci do niewoli przez buntowników. - zastanowił się przez chwilę. - A następnie część z nas zdołała uciec, podstępem wprowadzając przeciwników w przekonanie że stoimi po ich stronie. - wzruszył ramionami - Co zaś do planu... nie mam pojęcia, przynajmniej chwilowo. Aczkolwiek... - zawachał się przez moment, jak gdyby szukając czegoś w pamięci. - Zanim zdołaliśmy się stamtąd wydostać, udało mi się podsłuchać fragment rozmowy. - rzucił spokojnie - Buntownicy wspominali coś o nazwie Kouhai. Podobno otrzymali informacje o lokalizacji tego przedmiotu, i planowali wyruszyć by go zdobyć, za parę dni. - nie zaszkodziło zasiać odrobinę misinformacji.
- Cholera! Skąd wiedzą, gdzie jest?! - krzyknął David Force - dowódca 8. oddziału.
Venom spojrzał podejrzliwie na Jigoku i odezwał się, wycierając uprzednio usta rękawem swojego stroju:
- To pewnie pieprzona pułapka. Chcą, żebyśmy wykonali ruch... Ale od czego mamy ciebie? Pójdziesz i przyniesiesz nam artefakt, a jeżeli teraz kłamiesz to ciebie zabiją, a nie nas. Genialne.
Kenpachi wstał i podparł się swoim toporem.
- To jak? Zgadzasz się poruczniku? - zapytał.
Jigoku zaśmiał się głośno.
- Straciłem swoich ludzi, oraz swojego dowódcę. - uśmiechnął się delikatnie - Co mam do stracenia?
- Do stracenia pozostał ci tylko honor, więc jeśli chcesz go zachować powinieneś spróbować - dodała pani kapitan 4. oddziału.
- Wiesz gdzie znajduje się ten artefakt? - zapytała po chwili.
- Nie zdołałem się tego dowiedzieć. - rzucił spokojnie - Skupiłem się na dostarczeniu informacji i przeżyciu. - “Jak ci ludzie śmią mówić o honorze” rzucił ze złością Rekka wewnątrz jego umysłu.
- Zdaje się, że twój przyjaciel chce walczyć... Później, gdy będziecie gotowi wyjaśnię wam, gdzie można znaleźć tę broń.
Ika dotychczas milczał. Powoli wyjął miecz z pochwy i wycelował go w kapitanów.
-Czas pozmieniać kilka rzeczy. Przede wszystkim czas wyeliminować tego zdrajcę.- Wskazał na kapitana 12 dywizji.- Żądam próby pojedynku. Co prawda nie dysponujemy dwustoma świadkami z mojej dywizji, ale wydaje mi się, że obecność kapitanów wystarczy.
- Nie wiesz co mówisz Ika, nie czas na walkę. Nasi wrogowie chcą abyśmy pozabijali się nawzajem - stwierdził kapitan Mala.
- Ja chętnie obejrzałbym walkę - wtrącił się Kenpachi.
- Naprawdę chcesz teraz tego pojedynku? - zapytał dowódca 12. oddziału.
-Tak, chcę wreszcie udowodnić kto bardziej zasługuje na posadę dowódcy oddziału ja, czy ty zdrajco.
Kapitan wyciągnął miecz i skierował go przed siebie.
- Gotowy?
-Zawsze. Junbi ga dekite iru Shi no gekai.- Powiedział spokojnie porucznik, wokół walczących pojawiła się sfera.
Ika zniknął tylko po to by pojawić się za kapitanem i machnąć mieczem, następnie pojawił się kilka metrów na lewo robiąc to samo. Przez kilkanaście sekund Ika pojawiał się w różnych miejscach wewnątrz sfery zasypując przeciwnika lekkimi cięciami na odległość, zabraniając mu się skupić na czymkolwiek, tylko po to by po chwili pojawić się za plecami Kapitana i wykonać dwa błyskawiczne odległościowe pchnięcia, w łańcuch duszy i źródło duszy, miejsca sprawiające, że shinigami, był shinigami.
-Setsudan.- Wypowiedział nazwę techniki Ika.
Ciosy zadane przez Daeru nie okazały się wystarczająco silne, by przebijąc się przez skórę kapitana zadać mu jakieś większe obrażenia. Kapitan Mala błyskawicznie przeniósł się zdala od sfery, w której się znajdował i wyciągnął rękę przed siebie.
- Hadō 54 Haien - powiedział dowódca, a z jego poruszającej się ręki wyleciał fioletowy pocisk.
Ika wycelował palec w kierunku pocisku kapitana.
-Hadō #46 Hikari o seisei!- z jego palca błyskawicznie wyleciał złoty promień, mający zderzyć się z atakiem kapitana.
Pociski zderzyły się w środku drogi powodując spory wybuch. Kapitan powtórnie wyciągnął miec, tym razem jednak postanowił zrobić coś innego.
- Spójrz! Metsuki!
Jego katana skróciła się, a na rękojeści pojawił się symbol oka.
- Bakudō 61 Rikujōkōrō - powiedział kapitan, a w kierunku Daeru zmierzało już 6 złotych promieni, które miały go unieruchomić.
Sfera gwałtownie powiększyła się, Ika w ułamku sekundy znalazł się za kapitanem.
-Hadō 23 Kasai keihō!- Powiedział cicho, a ostrze jego miecza stanęło w płomieniach, porucznik wyprowadził błyskawiczne, niezwykle silne pchnięcie w klatkę piersiową przeciwnika.
Kapitan, widząc znikającego przeciwnika, instynktownie uchylił się i zamiast w klatkę piersiową otrzymał cios w ramię, który jednak nie był na tyle skuteczny, by poważnie zagrozić dowódcy. Ten szybko przeniósł się za pomocą shumpo i powiedział:
- Bakudō 63 Sajo Sabaku.
Po tych słowach łańcuchy zaczęły oplatać porucznika.
Zanim łańcuchy oplotły Ikę na dobre ten machnął mieczem przecinając ogniwa. W mgnieniu oka znalazł się za kapitanem.
-Hadō #12 Seishin o kowasu.- Z palców porucznika wystrzeliły setki cieńkich igieł zrobionych z reiatsu, uderzających w oba krytyczne punkty duszy.
Wydawało się, że igły nie zrobiły dużych szkód kapitanowi, jednak ten nagle upadł na kolana i ledwo trzymał swoją broń.
-Hadō 23 Kasai keihō.- Miecz porucznika ponownie stanął w płomienach, a on sam wyprowadził potężne cięcie w szyję kapitana.
- Wydaje się że już kończą... - rzucił spokojnie Jigoku, powoli wysuwając Rekkę z pochwy. Przeniósł tuż obok Dearu, stając w pobliżu, i chwytając go za dłoń, powstrzymując cios. - Jeśli masz zamiar pozbawić go życia, pozwól mi zadać ostateczny cios. Shinigami jak on... zasługują wyłącznie na całkowitą annihilację.
Ika odepchnął drugiego porucznika.
-To próba walki, tylko ja i on możemy się tu znajdować. Odejdź!- Powiedział po czym ponownie wyprowadził cios.
Jigoku tylko skinął głową, przenosząc się z powrotem na swoje miejsce. Nie miał zamiaru kwestionować życzeń swojego wspólnika, nawet jeśli kłóciły się one z jego własnymi przekonaniami.
Gdy Ika wyprowadzał cios, kapitan spojrzał głęboko w jego oczy, jakby chciał mu coś przekazać.
- Daeru... - westchnął.
Ika zatrzymał miecz przy swojej twarzy, gotów ciąć w każdej chwili.
-Czego chcesz?- Zapytał nie słyszalnym dla nikogo prócz kapitana szeptem.
- Spójrz mi w oczy... - powiedział kapitan, ale zanim skończył zdanie jego wzrok przeszywał już Daeru na wskroś. Ika stał bezczynnie, jakby zaczarowany, zahipnotyzowany.
- Tego mi było trzeba, poruczniku... Próbowałem cię unieruchomić, ale nie myślałem, że uda mi się skłonić cię dobrowolnie. Na tym właśnie polega mój shikai. Ściana Z Żelaznego Piasku, Wieża W Kształcie Mnicha, Delikatny Blask Rozżarzonego Żelaza Trwa W Milczącym Bezruchu - powtarzał dowódca, a z powietrza spadło na Daeru pięc filarów. Po tym czar prysł, a Ika odzyskał świadomość.
Ika wiedział, że nie może się ruszyć.
-Naprawdę, jesteś dowódcą 12 dywizji, a jednak postępujesz głupio. Jest jeden znany sposób na złamanie bakudo, czy zaklęcia shikai. Wyzwolić ilość reiatsu większą niż używa przeciwnik.- To powiedziawszy Ika uderzył w zaklęcie kapitana większością swojego reiatsu.- A wiesz doskonale, że jestem od ciebie silniejszy zarówno w walce na miecze, jak i w czystej sile reiatsu.
Jigoku zaś obserwował walkę spokojnie. Odwrócił się do kapitanów.
- Nie pozwolę mu zabić Daeru. - powiedział, jak gdyby stwierdzał fakt - Jest on stanowczo bardziej przydatny w obecnej sytuacji, jak również bardziej pewny pod względem swoich pobudek. Prosiłbym byście mieli to na uwadze.
- Nie pozwolimy mu go zabić, ale nie obiecuję, że wyjdzie z tej walki zdrowy - stwierdził dowódca 13. oddziału.
- Jeśli się o niego martwisz, to mu pomóż - dodał.
Jigoku zauważył wyraźny niesmak na twarzy kapitana Veranda.
Porucznik siódmego oddziału zaśmiał się krótko.
- Ciągle jeszcze sobie radzi. - rzucił spokojnie - Poza tym, to ładna sala. Nie chciałbym jej zniszczyć. - uśmiechnął się delikatnie, dalej obserwując walkę. Jeśli zauważyłby niebezpieczeństwo, miał zamiar wkroczyć do akcji. Był ciekawy czy Ike uda się wydostać spod działania Bakudo.
Ika wyzwolił sporą ilość reiatsu. Mimo że nie jest łatwo złamać kido tak wysokiego poziomu, to Daeru był wyraźnie na dobrej drodze. Ogromne filary pod wpływem reiatsu zaczęły drżeć, jakby ważyły niewiele. Tym, czym nie pozwalało na całkowite uwolnienie się, był brak odpowiedniej ilości czasu. Kapitan widząc trudzącego się porucznika, dotknął mieczem jego dłoni.
- A co, gdybym pozbawił cię kilku palców? - zapytał.
- Jak ci idzie, Ika? - rzucił pytaniem dość głośno Jigoku - Bo z mojego miejsca zaczyna to wyglądać dla ciebie nieprzyjemnie.
Ika uśmiechnął się.
-Spokojnie Jigoku. A co do twojego pytania Kapitanie. Wychoduję sobie nowe/
W tym momencie Ika zniknął i pojawił się za plecami Kapitana, nie stał jednak na ziemi, tylko na kawałku podłogi który przeniósł się razem z nim.
-Widzisz, Bakudō blokuje tylko mnie, ale nie podłogę. Widać jest więcej niż jeden sposób. Hadō #46 Hikari o seisei!- Z palca Porucznika wystrzelił promień kierujący się wprost w splot duszy kapitana.
Dowódca z małymi problemami uniknął promienia, wykonując przewrót.
- Dość tego... Ban...
- Skończcie to! Wkrótce, któryś z was zginie. To będzie tylko niepotrzebna ofiara. Udowodnicie sobie, kto jest lepszy, gdy skończy się ta cholerna wojna - zawołał dowódca 2. dywizji.
- Tu już nie chodzi o to, Kapitanie Verand. - rzucił Jigoku - Ika Dearu oskarżył Kapitana Mala Tadeusa o zdradę i nie posiadamy żadnego dowodu na coś przeciwnego. To idzie znacznie dalej niż zwykłe udowadnianie wyższości. - w kapitanów uderzyła fala gorącego Reiatsu - Możliwe że faktycznie powinienem się włączyć...
- Wiele złych rzeczy zrobiłem w życiu, ale wierzę, że nie można sądzić kogoś, nie mając dowodów. Taki samosąd nie różni się niczym od zwykłej walki na śmierć i życie, a to nie jest dobry moment na takie pojedynki - odpoarł kapitan 2. oddziału.
Gorąco Reiatsu urosło do tego stopnia że najbliższe otoczenie Jigoku obróciło się w popiół. On sam zaś błyskawicznie obrócił się w stronę kapitana.
- Jak śmiesz! - ryknął - Całe Serenetei leży w gruzach, moi podwładni i mój Kapitan zostali zamordowani, a wszystko z powodu waszej niekompetencji! - Jego reiatsu powoli wymykało się spod kontroli, parząc kapitana drugiego oddziału - A wszystko przez to że zamiast wymordować tych buntowników pozwoliliśćie im urosnąć w siłę! Jedyny powód dla którego Mala stoi w tym miejscu to moja interwencja! Nawet teraz wymagacie mojej pomocy by w jakikolwiek sposób im przeciwdziałać. - jego Reitsu urosło do większego niż Reitsu walczących Iki i Mala razem wzięte - Zadaniem Gotei 13 jest ochrona Serenetei i świata żywych, a wy zawiedliście w tym względzie! Nie próbuj mnie pouczać, Verand. - warknął Jigoku, otoczony gorejącym Reiatsu, wyglądający straszliwie i przerażająco - Straciłeś to prawo gdy Serenetei spłonęło.
- Prawie się rozpłakałem - skwitował skrótko kapitan 3. oddziału.
- Dość tych wygłupów. Zawiedliśmy, to prawda, ale nic już nie zmienimy i nie pozwolę, by niewinni ludzie znów ginęli przez nasze nieodpowiedzialne zachowanie - odrzekł Verand.
Jigoku odetchnął głęboko, ale jego Reiatsu nie straciło na intensywności.
- Jak zawsze, ostoje mądrości. Zawiedliście. A ja nie pozwolę wam tego zapomnieć. Sorera o Moyasu. - płomienie o straszliwym gorącu otoczyły porucznika - Niewinni ludzie już stracili życia. Niewinni ludzie tracą życia w tej chwili w czasie gdy ty tu ucztujesz, Verand. Nie próbuj nadawać sobie jakiejś wyższości moralnej. - zaśmiał się krótko - Nie posiadasz żadnego dowodu na niewinność Mala, a jedyny sąd zdolny go skazać nie żyje z waszej winy. Ale spełnię twe życzenie, tylko po to żeby móc śmiać się gdy człowiek którego właśnie bronisz wbije ci nóż w plecy. - machnął mieczem, a szalejące inferno płomieni otoczyło Dearu i Tadeusa, nie dotykając ich jednak. - Te płomienie są dość gorące by wymazać was obu z rzeczywistości. Radzę sobie to dobrze przemyśleć zanim postanowicie kontynuować tę walkę.
Kapitan schował miecz i za pomocą shumpo oddalił się od płomieni.
- Skoro skończyliście, to wyjaśnię wam, gdzie znajduje się legendarny miecz. Jest on ukryty w Hueco Mundo. Gdy przejdziecie przez gargantę, musicie kierować się w stronę księżyca. Jesteście gotowi? - zapytała Aniela Eingeal.
- Jakieś dokładniejsze informacje na temat miecza i jego lokalizacji? - rzucił rzeczowo Jigoku, którego płomienie znikły - Inaczej będziemy się błąkać po pustynii przez lata.
- Powinniście po jakimś czasie znaleźć ruiny, w których ukryty będzie miecz - dodała po chwili.
Jigoku skinął głową.
- Dobrze. Powinniśmy sobie poradzić. - zastanowił się przez chwilę - I na waszym miejscu, miałbym się na baczności. Nie mam pojęcia którzy z oficerów zdradzili, a którzy pozostali lojalni. Musimy zachować ostrożność jeśli mamy odbić Serenetei.
- Będziemy ostrożni - zapewniła pani kapitan.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline