Argaen starannie zapakował niebezpieczną miksturę w szmatkę i schował do plecaka. Co prawda nie groziła wybuchem, ale spalenie sobie pleców kwasem nie odpowiadało mu w najmniejszym nawet stopniu. O zniszczeniu ekwipunku i dziurze w plecaku newt nie warto było wspominać. A zabezpieczenie przed stłuczeniem... Nic nie jest pewne w stu procentach.
Uzupełnienie ekwipunku nie zajęło Argaenowi zbyt wiele czasu. Nawet nie musiał się ruszać z pracowni alchemicznej, by zamienić jeden ze znalezionych wcześniej kamieni na różdżkę (chociaż miał nadzieję, ze nie będzie musiał z niej korzystać). Resztę wyposażenia miał. Prócz jednej rzeczy. Ale linę dostał bez problemów.
Argaen bynajmniej nie uważał się z specjalistę od podziemnych korytarzy. Oczywiście nie bał się ciemności, wąskich korytarzy czy pająków, ale uważał, że z pewnością łatwo znaleźć kogoś, kto się w tej materii orientuje lepiej niż on. Dlatego też nie miał nic przeciwko temu, by Deogwyn i Silverwolf szli przodem i ruszył dopiero za nimi. |