Pearl faktycznie wydawała się znać na swojej robocie, chociaż to zdobywanie informacji to zapewne było związane z bardzo zróżnicowanymi działaniami rzadko związanymi z praworządnością. Rozbawiony jej poleceniami zrobił co mówiła, trochę zaglądając jej przez ramię. - Nie mam może wielkiego doświadczenia, czasami jednak te informacje tutaj są nieprawdziwe. Jeśli tylko załoga potrafi takie wprowadzić do systemu i ma w tym interes... - wzruszył ramionami, decydując się na najbardziej oczywisty obecnie wybór.
Patrick przyglądał się "lewitującemu" statkowi przez chwilę. Nie był taki zły, ale pilot nie robił sobie aktualnie żadnych nadziei. - Marzanna. Ciekawa nazwa. Pamiętam z dzieciństwa, był taki idiotyczny zwyczaj. Nazywało się topieniem Marzanny na wiosnę. Albo paleniem. Nikt już nie pamiętał o co chodziło, za to pokorne robociki robiły to z przyzwyczajenia.
Westchnął, na chwilę wracając wspomnieniami do młodości. Jednocześnie zbliżał się do statku, próbując coś dojrzeć przez przednią szybę. Brak właściciela albo chociaż jakiegoś mechanika w pobliżu był zastanawiający.
A jeszcze ciekawsze były uderzenia z wnętrza. - Nie wiem co tam się dzieje, ale coś musiało się tam wydarzyć. Te silniki zaraz się spalą! Razem ze sporą częścią Marzanny. Jesteś w stanie dostać się do środka?
Spojrzał na dziewczynę, w jego oczy wreszcie wkradło się wreszcie jakieś podekscytowanie. Mrugnął do Pearl. - Nie bój się, nie powiem księgowemu.
Sam zaczął obchodzić statek, szukając jakiś wyraźnych usterek. Z jakiejś skrzynki stojącej obok wyjął metalowy klucz. Podszedł mniej więcej do miejsca, z którego dobiegały uderzenia i spróbował wybić kodem morse'a coś zrozumiałego, żeby sprawdzić, czy to zmieni dźwięki ze środka. W końcu mogło to być spowodowane działaniami człowieka lub tylko wadliwego mechanizmu. |