Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2013, 17:25   #11
ZauraK
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Pieter siedział w karczmie siedział do zmierzchu, aż pojawił się Flint. Spodziewał się nieco więcej informacji, ale cóż, życie nigdy nie rozpieszcza. Popatrzył na klucz jednym okiem i nic nie skomentował słów kobitki z Kislevu, wzruszył tylko nieznacznie ramionami przechylając kufel. Na wybór pomiędzy koniem, a wozem odstawił napitek z hukiem na stole i rzekł tylko.
- Wóz czy koń, żadna różnica. Bylem miał żyć na czem zwieść do zamka i nazad, bom pieszy tera. - rozejrzał się po twarzach towarzyszy i dodał - A wątpliwe co by rankiem koń jezdny z nagła sie znalazł.
Na podniesienie wagi słów wypuścił ogromny kłąb dymu. Poczekał na decyzję pozostałych co do transportu i udał w poszukiwaniu jakiegoś jelenia do ogrania w kości czy w cokolwiek innego, byle stawką ostatecznie był koń którego było mu trzeba.
Jako, że żołdacy wyglądali na już podpitych i w dodatku jakoś nie darzył ich sympatią, to wziął sobie ich na cel, zwłaszcza że każdy z nich miał konia.
Emocje sięgnęły zenitu kiedy ze swoich dwóch koron dorobił się stawki w postaci wierzchowca. Jeden nieostrożne posunięcie i może stracić wygraną, choć z doświadczenia wiedział, że i jego życie mogła stać się szybko stawką, jeśli nagle humor współgraczy się odwróci o 180 stopni. Przegrana konia mogła się do tego przyczynić, chyba że potrzyma nadzieję na odegranie się i jednocześnie spije przeciwnika do nieprzytomności. O ile pierwszy warunek był dziecinnie prosty, to drugi już sporo mniej.
Niestety szczęście nie dopisało i nie dość, że konia nie wygrał to jeszcze utracił całą wygraną do tej pory.
Spać położył się dosyć późno i w wisielczym humorze.
***
Do świtu już niedużo czasu zostało, kiedy zbudziło go mamrotanie szamoczącego się krasnoluda. Przewrócił oczami i naciągnął tylko lepiej koc na siebie i zasnął napowrót.
***
Świt oczywiście przyszedł za wcześnie. Zeźlony wstał z bolącym czerepem i posilił się mizernym śniadaniem. Nie dość, że strawa kiepska, to karczmarz jeszcze doprawiał ją najświeższą informacją o mutantach włóczących się w pobliżu. Pewnie i racja, że to jakiś zwiadowca ubity został. Wyszedł przed karczmę mrużąc oczy. Rozejrzał się jeszcze z nadzieją na konia, ale ani widu, ani słychu okazji. Westchnął tylko i sprawdził dokładnie obuwie, które najwyraźniej miało być głównym środkiem transportu przez najbliższe dni.

Zebrali się do wymarszu, kiedy stanęła przed nimi jakaś starowinka ze swoimi problemami. Żal się Pieterowi zrobiło kobiety. Co prawda nie płaciła, ale czasami nachodziły go myśli, że powinien pomagać a nie tylko zysk i zysk. To była właśnie taka chwila kiedy przypominał mu się otrzymany ratunek. Jego dobroczyńca nigdy nie oczekiwał wynagrodzenia w żadnej formie za ocalenie życia, nigdy. Dodatkowo jeszcze traktował jak ucznia i przyjaciela. Otrząsnął się słysząc odmowne słowa Alethe i Zogrima. Cóż takie czasy, ale i tak rzucił niechętne spojrzenie na odmawiających.
- Jeśli bedzie nam po drodze nazad, to sprawdzim... - rzekł cicho, patrząc na pozostałych wzrokiem szukającym potwierdzenia jego słów.
 
ZauraK jest offline