Gdyby nie alarm... mogłoby się potoczyć inaczej, gorzej i musiałby sięgnąć po coś ostrzejszego. Psia mać, szczęście, musiało mu wyjątkowo sprzyjać, a teraz sytuacja była co najmniej patowa. Westchnął ciężko.
Wstał i podchodząc do funkcjonariuszy ochrony mówił jak gdyby nigdy nic:
- Panowie oficerowie rozumieją, nic wielkiego. Mała, nieistotna sprzeczka o stare czasy i dzieje. Kolega wypił o jeden kieliszek za dużo, ale wszystko jest dobrze, nie trzeba interweniować..
- Prawda Mills? - Mechanik położył dłoń na ramieniu weterana - Zwykła, nieistotna sprzeczka przy kieliszeczku jak to wśród zwykłych chłopaków bywa. - spojrzał na oficerów, mając nadzieję że byli bardziej miejscowi, a mniej Unijni... Tak, gdyby byli oni ze Służb.. sama myśl działała jak kubeł zimnej wody.
- Posprzeczaliśmy się tylko mocniej niż zwykle. - prawde mówiąc miał ochotę przywalić wetaranowi za głupotę, ale cholera, to był tylko człowiek targany jego własnymi demonami dla którego wojna się nie skończyła. Może w końcu zrozumie, że świat się zmienił i nie wszyscy są źli? Warty w maszynowni na statkach Królestwa Niebiańskiego zrobiły swoje. |