Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2013, 22:47   #12
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Nim Zebedeusz poszedł spać postanowił porozmawiać z Flintem a potem napić się. Oczywiście w takiej kolejności, bowiem co jak co, nie zamierzał rozmawiać po pijaku o dość istotnych dla niego sprawach. Okazało się, że Flint w tej okolicy co prawda bywał, ale bardzo rzadko. Nigdy jednak nie był w samym zamku, toteż nie mógł zdradzić młodzieńcowi żadnych szczegółów dotyczących zamku i planu rozmieszczenia pokoi czy innych miejsc.

Młodzieniec więc poszedł pić. Zamawiał kufel za kuflem, aż w końcu wdał się w rozmowę z karczmarzem. Ten spoglądał litościwie na młodzieńca, który widocznie w alkoholu topił smutki, i zaczęli sobie więc przyjacielsko rozmawiać. Zebedeusz jednak odpowiadał na swoją przeszłość pół-słówkami, lecz od karczmarza dowiedział się, że kiedyś był to zamek z jedną dużą basztą, murem kamiennym i dodatkowo kiedyś dalej był również wał odgradzajacy podgrodzie oraz otaczająca go fosa. Jak wygląda to teraz nikt nie wiem, bowiem od dawna nikt tam nie zaglądał. Ludzie bali się, że mroczne siły jeszcze zostawiły tam jakąś "pamiątkę". Do rozmowy o dziwo włączył się także kupiec. Ten to wypił kilka butelek wina, więc zaczął opowiadać że skarbiec według dawnych informacji był w podziemiach. Oczywiście kupiec zaczął narzekać, że handel już nie taki, że karczmarz to wino rozcieńcza specjalnie no i jaki to chujowy jest świat.

Młodzieniec mający dobrze już w czubie ruszył na górę...Nie wiele pamiętał...No poza tym że spotkał jakąś kobietę...i że z nią rozmawiał...a obudził się sam. Potworny kac..

Potworny kac nakurwiał młodzieńca. Czuł się jakby ktoś całą noc go ujeżdżał i orał nim pole. Wszystkie mięśnie go bolały, i wstanie z łóżka było dla niego udręką. Powoli dochodził do siebie, także podczas śniadania, które konsumował na siłę. Towarzysze widzieli go już nie pierwszy raz w takim stanie, więc mogli uznać to za codzienny poranek młodzieńca. Nawet nie zabierał głosu w sprawie powozu, bowiem nie miał po prostu siły. Gdy skończył jeść poprosił karczmarza o wiadro z zimną, wręcz lodowatą wodą do którego włożył głowę co by złagodzić ból i dojść w miarę do siebie.

Zaczęło się przygotowanie do drogi. Zebedeusz nie miał zbyt wiele do przygotowania bowiem w tej dziurze nic nie było, toteż nawet głupiej liny nie mógł dostać i gdy już dzień miał wydawać się kolejnym szarym dniem zagadała do nich babuleńka. Oj stara kobieta, która byla w potrzebie. Młodzieńcowi zrobiło się żal, a gdy towarzysze zaczęli pierdolić o kasie to już w ogóle. Wojna, śmierć bliskich to dla takich osób coś...strasznego.. na szczęście jeden z nich okazał się człowiekiem o złotym sercu

- Pieter ma rację. Jeśli to tylko dzwon drogi..to możemy zajrzeć. Korona nikomu z głowy nie spadnie, a my zrobimy dobry uczynek. Być może Bogowie nam kiedyś za to podziękują. Sigmar w końcu wspiera dzielnych i odważnych... - rzekł a potem zwrócił się do babulenki

- Babciu nie martw się. Będzie dobrze. Jak droga pozwoli to zajrzymy tam. A jak Cię zwą ? - zapytał i gdy usłyszał odpowiedź dodał - No to Rosalindo zobaczymy, jak żyją przekażemy im że się o nim martwisz i prosisz by szybko wracali.. - podszedł do babci i ucałował ją w czółko i uśmiechnął się słodko.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline