Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2013, 10:45   #17
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Wyjechawszy na plac przed karczmą, znalazła swoją grupę. Dobrze, pomyślała, pora użyć moich umiejętności krasomówczych ku wspólnemu dobru.
Kiedy tylko starka odeszła, skinęła głową.
- Zacni kompani, droga Irino. Wypowiem się krótko, bo dnia zaiste szkoda, a perspektywa zarobku uchodzi z każdym oddechem. Otóż, uważacie, jako że zależy mi doprowadzeniu naszej grupy do warowni i odebraniu mojej części zapłaty, a nikt się kwestiami organizacji zająć nie kwapił, to pozwólcie, że ja się zajmę, bowiem kiedy przyjdzie okazja do rozlania krwi, to czasu na radzenie nie będzie. Stąd, gwoli rozumu, byłoby dobrze, gdybyście się słuchali mnie.
Odchrząknęła.
- Powodów ku temu - ciągnęła - chyba przytaczać nie muszę. Nie mówiąc już o polityce, fakt jest taki, że kiedy wyprawimy się w głuszę, wystawia nas na niebezpieczeństwo. Im mocniej trzymać się będziemy, tym większe mamy szanse wypełnienia naszej misji. Jeśli kto myśli, że mi zależy na poklasku tudzież honorze, to się myli, bo oba w rzyci mam. A w każdym razie, nie pomogły mojemu ojcowi, kiedy go na sztuki rozrywali.
A jeśli byście jeszcze potrzebowali innego powodu, to dodam jeszcze jeden: znam te ziemie, bom się ongi na nie wyprawiała. Dawno to było, jednak znam zamek, a to pewnie się przyda.
To tyle, jeśli chodzi tyrady z mojej strony.
Weźmy się do roboty.



Było mokro i grząsko. O ile Alethe pamiętała, że droga do Roezfels nigdy nie była porządnym traktem, to przez ostatnie lata wszystko pokryło się lasem i chaszczami; miało się wrażenie, że drogę wydeptały zwierzęta, a nie ludzie.
Jednak niedługo dane było im spokojnie iść. W gruncie rzeczy, Alethe tylko czekała na to, aż coś się stanie.
No i spieprzyło się.
Szybki rekonensans sytuacji sprawił, że wątpliwości nie było żadnych. Była to grupka, o której wspominała stara w Penzfin. Dlaczego, będąc w ciąży, wyprawiła się w głuszę, tego tylko można było zgadywać i w zasadzie tym jednym głupstwem zasłużyła sobie na śmierć, a przynajmniej takie wrażenie odniosła płomiennowłosa kobieta.
Ale na przemyślenia czasu nie było.
- Irina! - krzyknęła na łuczniczkę. - W las! I szyć w tego wielkiego!
Po czym zwróciła się do reszty.
- Zorgrim i Pieter, lewa burta. Ja i Zeb - za Dagmarem. Ruszcie się, kurwa!
Plan był dosyć prosty, który Dagmar ciut skomplikował. Zwyczajnie poczekaliby, aż Pieter i Irina skruszą opór przy wozie kuszą i łukiem, co doprawiłoby się szarżą. Uporawszy się z cieciami przy wozie, można by przyjąć tego większego. Jednak, skoro niektórzy się wyłamywali, to trzeba było zacząć od szarży. Ewentualnie można by użyć wozu i trójkę ludzi jako zmyłkę i mięso armatnie.
Wyciągnąwszy miecz z pochwy, wzniosła okrzyk bojowy. Miecz był całkowicie czarny; nie błyszczał nawet w świetle słońca, którego i tak było niewiele.
Oblicze czerwonowłosej zmieniło się w maskę wściekłości, kiedy biegła za Dagmarem, aby go ubezpieczać. Furia bitewna zalała jej świadomość.
Krzyczała w żądzy mordu.

Cytat:
Rzuty: 76, 16
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 04-08-2013 o 10:48.
Irrlicht jest offline