Droga Kuro się dłużyła i to bardzo, więc od razu zaczepił towarzyszkę.-Czemu wybrałaś taką drogę Shira-san?
Dziewczyna spojrzała na niego spod ronda podróżnego kapelusza. Musiała dobrze zadrzeć głowę, by spojrzeć na górującego nad nią samuraja. Na jej twarzy pojawił się wyraz lekkiego politowania -To chyba jedyna droga, która się nadaje, i która wiedzie nas prosto do celu, prawda? - odpowiedziała, bardziej stwierdzając, niż pytając.
- Mówię o drodze życia... nie drodze... tej tu.- odparł ronin wskazując ścieżkę którą szli.- Czemu chodzisz z łukiem po drogach Japonii zamiast pobierać nauki pod okiem swej matki?
- A-ha - poprawiła koszulę, jakby chciała zatrzeć nieporozumienie -Nigdy nie myślałam o tym jako “drodze”. Tym bardziej z wyboru. To obowiązek wobec mojej rodziny. Zostało mi to przeznaczone, jeszcze przed moimi narodzinami - Wzruszyła ramionami - Musha shugyō to część tego dziedzictwa.
- Powiem ci coś o przeznaczeniu Shira-san.- rzekł konspiracyjne ronin nachylając się ku niej. - Tak naprawdę nikt go nie zna do końca. Myślisz, że masz wszystko poukładana i twoją drogą jest pielgrzymka, a tu za zakrętem całe życie może ci się obrócić do góry nogami.
- Ścieżka może być kręta, lecz zawsze prowadzi na szczyt góry - zadeklamowała z poważną miną - Pielgrzymka to część dziedzictwa - podkreśliła - kiedy będę gotowa, wrócę by otrzymać dojo mego ojca i służyć klanowi Oda...Nie wcześniej i nie później. Jest czas wzrastania i czas umierania - uśmiechnęła się niespodziewanie - ale ginąć powinno to, co dojrzałe. Kwiaty wiśni umierają, by dać życie owocom. Kiedyś wezmę naukę swej matki i urodzę dzieci mojej rodzinie. Na razie nie jest na to czas.
- Chciałbym mieć twoją pewność...- uśmiechnął się ciepło ronin, choć widać było że nie zgadza się z jej punktem widzenia. Podrapał się po barku na którym był wytatuowany ów wąż i rzekł. - A na razie dopilnuję, byś wróciła cało z tej góry, na którą obecnie idziemy razem.
Shirakaba spojrzała na Kuro przeciągle, ale nic nie powiedziała, położyła tylko dłoń na rękojeści katany. Podróż mijała w milczeniu, aż w końcu po jakimś czasie dziewczyna rzuciła “gdzieś w przestrzeń” - Na drogę honoru można powrócić...
- Może...- wzruszył ramionami Kuroichi i spojrzał gdzieś na drogę przed nimi.- Jednakże nigdy nie twierdziłem, że chce na nią wrócić. Od drogi honoru wolę drogę wolności, bez więzów, bez ograniczeń, bez obroży przeznaczenia i obowiązków. Są psy podwórzowe, są i psy bezpańskie.
- ...które się zabija, bo przenoszą choroby i kąsają ludzi - dokończyła - Co pozostanie po tobie, samuraju? Zniweczysz drogę i chlubę przodków, która doprowadziła cię aż tutaj...Po co żyć, skoro nie ma się ni celu, ni dziedzictwa?
- Co po mnie zostanie?- zamyślił się wojownik. Po czym odpowiedział z uśmiechem.- Kości. Takie same jak po dziesiątkach samurajach, którzy ginęli w przegranych dla siebie bitwach. Jakież dziedzictwo oni zostawili, jakąż chlubę?
Splótł ręce razem spoglądając na dziewczynę.- Kto ich pamięta? Może tylko ja... ich honor po bitwie rozkradali ashigaru i chłopi. Ich honorem teraz machają przydrożni bandyci. Ich wioski mają nowych panów... takaż to chluba.
Shirakaba prychnęła. Zdecydowanie Kuro zdołał ją dotknąć swoimi słowami i skruszyć maskę obojętności - Walczyli i ginęli, bo wierzyli w coś więcej niż oni sami. W cel i porządek. Ci, którzy polegli z honorem, są wzorem dla kolejnych wojowników. A ty, Kuro-san - wydęła wargi - w co wierzysz? W pieniądze? Wsadzisz mi miecz w plecy, kiedy bandyci krzykną więcej ryo niż inspektor...? - w jej głosie zadźwięczały pogardliwe nutki, a także coś na kształt wyzwania. Uniosła dumnie głowę i spojrzała z boku na ronina.
- Iye... Wierzyli, że ich wódz doprowadzi ich do zwycięstwa Shira-chan. W bitwie nie ma celu, ani tym bardziej porządku. Jest chaos i dwie strony dążące do tego samego... triumfu nad stroną przeciwną. - odparł z uśmiechem patrząc na dziewczynę, jak mentor na uczennicę. Uniósł palec w górę. -A ty jesteś zbyt ładniutka, by cię zabijać za kilka monet. Zresztą, gdyby chodziło o sam zysk, to łatwiej byłoby mi prostu pójść na jakiś uczęszczany szlak i wymuszać datki od przejeżdżających przez niego kupców. Ale to by było...- zamyślił się szukając dobrego słowa.-... nieuczciwe. I nudne. A tak... wymierzam sprawiedliwość i zarabiam na ryż. I jestem bardziej użyteczny, niż gdy byłem yojimbo.
Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, po chwili zastanowienia zamknęła je jednak i tylko się skrzywiła. Obróciła głowę w drugą stronę i kontemplowała otaczające ich widoki. A potem udawała, że nie zauważa samuraja.
Niemniej po około pół godziny milczącej podróży zauważyła kogoś innego.
Samotnego mnicha...
Problem w tym, że Kuroichi też go zauważył.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |