Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2013, 17:16   #31
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Powiadają, że złoty osioł otworzy każdą bramę.
W przypadku wspaniałej gospody w Gesdorfie równie skuteczny okazał się kawał solidnej stali. Gospodarz, jak się okazało, bardziej sobie cenił swoje drzwi, niż sen. A że cenił również i srebro, zatem dzielni poszukiwacze przygód i pracy mogli spędzić noc w ciszy i spokoju.

Karla obudziły wpadające przez okno promienie słońca.
Nie pierwsze zresztą. Widać po przygodach wczorajszego dnia organizm potrzebował nieco odpoczynku.

Po pospiesznym zmyciu z siebie resztek snu Ilse i Karl wrócili do jadalni. Gospodarz, który zapewne z braku klientów odwykł od wstawania z kurami, był nieco zdziwiony widząc, że jego goście (jedyni zresztą) już są na nogach, ale stanął na wysokości zadania i pospiesznie przygotował wczorajszą, odgrzewaną kaszę i całkiem niezłą jajecznicę. Do tego nie pierwszej jakości chleb i trochę szynki, którą można było popić nienajgorszym piwem.
Gospodarz zechciał ich również poinformować, że na miejscu nie znajdzie się żadnej pracy, zaś do Krugenheim, gdzie na ową pracę szansa była dużo, dużo większa, był ładny kawałek drogi.
Na szczęście karczmarz zechciał również odstąpić im nieco prowiantu, by mogli bez (bez strachu przed wizją śmierci głodowej) dotrzeć do celu.

Rozglądali się powoli za miejscem, gdzie mogliby się zatrzymać na małe co nieco, gdy niespodziewany widok przerwał im tę formę urozmaicania sobie wędrówki.

Widząc spasionego mutanta, pałaszującego resztki jakiegoś nieszczęśnika, Karl zanurkował w krzaki. Ilse natychmiast poszła w jego ślady.
Nie było po co się spieszyć. Ofiara mutanta już dawno rozstała się z życiem, a powiadano, że gdzie jest jeden mutant, tam może ich być więcej.
Uważne oględziny okolicy (w wykonaniu czworga oczu) nie przyniosły żadnych pozytywnych efektów. Czy raczej - z punktu widzenia dwojga wędrówców - negatywnych. Spotkanie bandy mutantów zazwyczaj nie można było zaliczyć do gatunku "szczęśliwy zbieg okoliczności".

- Nikogo więcej nie ma - szepnęła Ilse, szykując się do strzału. Karl również wycelował.

Ostatecznie było to równie proste, jak zabranie dziecku lizaka.
Bełt Karla co prawda o włos minął głowę mutanta, ale Ilse miała więcej szczęścia i żarłok padł ze strzałą wbitą w środek łepetyny.

- Świetnie! - stwierdził Karl.

Zanim wyszedł na drogę ponownie naładował kuszę. Dopiero później, już z mieczem w dłoni, podszedł sprawdzić, czy mutant nie żyje.


- To nie jakiś chudopachołek - powiedział, w dwóch palcach podnosząc to, co zostało z nad wyraz porządnego stroju, jaki za życia nosiła przekąska mutanta. - Tylko czemu jechał sam? - Ślady na zakurzonym leśnym trakcie wskazywały na to, że koń, zapewne przerażony pojawieniem się mutanta, popędził w siną dal. - Może dopisze nam szczęście i poczeka na nas kawałek dalej.

Ale najpierw trzeba było przeszukać rzeczy pechowego jeźdźca i pochować zgodnie z sugestią Ilse) to, co z niego zostało.
 
Kerm jest offline