Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2013, 18:56   #54
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Pajęczyca zatrzęsła tłustym odwłokiem w agonii, gdy rycerz zadał druzgocący cios. Syk i skrzek bólu jaki się z niej wydobył, zwielokrotniony został przez kilometry pustych tuneli. Jej potomstwo natomiast na krótką chwilę zamarło, aby rozpierzchnąć się po tunelach. Rosha chwiejnie przebierając odnóżami, wciąż otumaniona uderzeniem i okaleczona, wspięła się na ścianę próbując uciec do swego leża. W tym momencie powietrze przecięła butla z oliwą ciśnięta przez wciąż wiszącego na przeciwległej ścianie Otta. Fakt, że mężczyzna ten trafił, można było uznać za cud.

- Podpalić! Podpalcie to cholerstwo!!!

Wydarł się Helvgrimsson pospiesznie złażąc ze ściany. W tym samym momencie kapitan straży we własnej osobie wybiegł przed wszystkich i rzucił w kierunku monstrum dzierżoną przez siebie pochodnią. Czas jakby na chwilę stanął w miejscu i tylko pochodnia zdawała się poruszać w powietrzu rozświetlając mrok pomieszczenia. Ogień szamotał się i dusił od nacisku powietrza, w pewnym momencie prawie zgasł. W końcu rzucony przedmiot uderzył w cielsko pająka, posypały się po nim iskry i nic więcej przez chwilę się nie stało. Rzucona pochodnia po odbiciu się od pająka spadła w dół i utonęła gdzieś w ścieku. Pajęczyca natomiast zaczynała najwyraźniej dochodzić do siebie, a śmierdząca zawartość rozbitej butelki, którą została oblana musiała ją rozwścieczyć jeszcze bardziej, gdyż zaczęła znów zmierzać na dół. Lobo lekko panikując odwrócił się do reszty i zakrzyczał.

- No to co teraz?!

Jak na żądanie ściek do którego wpadła pochodnia zagotował się i zabulgotał. Poczym niespodziewanie zapłonął. Prawdopodobnie resztki oliwy, tudzież jakieś chemikalia zlane do ścieków musiały się zapalić od rozgrzanej do czerwoności pochodni. Ogień momentalnie skoczył do góry i sięgnął niczego nie spodziewającej się pajęczycy. Oliwa na jej cielsku również zapłonęła i bestia w agonii runęła w dół skrzecząc nędznie. Tymczasem ogień niebezpiecznie szybko zaczął się rozprzestrzeniać, trawiąc pajęczyny i oblepione grzybem ściany. W pomieszczeniu zrobiło się gęsto od dymu, który zaczął szczypać w oczy i dusić w gardle. Wszyscy jak jeden mąż rzucili się razem do ucieczki z płonącej pułapki. Ruszyli drogą która przybyły wcześniej grupa Lobo i Otta. Kapitan pruł pierwszy nie oglądając się nawet za siebie. Za to reszta uciekinierów usłyszała jakąś eksplozję za plecami i nagły podmuch ciepła zbił ich z nóg. Amadeus widział jak w odległym tunelu ze ściany wyskakuje fala ognia i po woli zmierza w ich kierunku. W ostatniej chwili Hargin z siłą godną khazada porwał go znów na nogi tak że ich tyłki minimalnie uniknęły ognia skrywając się w drugim tunelu. Po chwili dogonili resztę. Wydawało się, że niebezpieczeństwo mają już za sobą, odgłosy eksplozji i pożarów przestały być słyszalne gdy minęli skrzyżowanie tuneli przy wyjściu na Targ, a stamtąd szybko dotarli do wyjścia przy Garnizonie. Na pytanie dwóch pilnujących strażników przerażonych na dźwięk dochodzących odgłosów, Lobo odwarknął wściekle.

- Skaveni kurwa, przyszliśmy was wpierdolić. Z drogi idioci, potrzebuję świeżego powietrza.

Jako pierwszy wdrapał się po drabince i padł na plecach tuż przy studzience ciężko dysząc. Za nim wchodził Jorgri, który nagle poczuł się straszliwie słaby. Był już pasem na powierzchni gdy ręce i nogi odmówiły mu władzy, i runął by w dół na wchodzącego za nim Johanna gdyby nie kapitan straży, który w ostatniej chwili pochwycił go za ramię i stęknął z wysiłku gdy ciężki krasnolud zawisł w powietrzu.

- Pomóżcie mi kurwa, pieprzony grubas…

Zajęczał z wysiłku Lobo gdy strażnicy pomogli wyciągnąć nieprzytomnego krasnoluda. Gdy w końcu wszyscy wypełzli z kanałów, właz został ponownie zamurowany. Był już późny wieczór, niebo zbledło na zewnątrz i pojawiły się pierwsze gwiazdy.

- Krasnal jest otruty, pajęczyca musiała go ujebać podczas naszej tłuczki na dole. Laska, ty mówiłaś żeś się na u znachorki leczenia uczysz.

Nikt jednak mu nie odpowiedział, a gdy wszyscy się w końcu zaczęli rozglądać za Aine, Lobo tylko zaklął wstając.

- Kurwaa, a taka ładna była. No nic trudno, wiedziała co ją może spotkać tam na dole. Jeśli komuś zależy na losie tego krasnala niech go zabierze do aptekarki. Ja idę odpocząć, przyjdźcie do mnie rano po glejty za ubicie stwora i rozwikłanie sprawy, a z nimi ojczulek wypłaci wam hajs.

Po tych slowach Lobo ukłonił się teatralnie w pasie i chwiejnym krokiem ruszył ku garnizonowi. Reszta stała tak przy włazie, z osmolonymi twarzami, spoceni i czerwoni, wciąż pełni adrenaliny przeżywali koszmar z kanałów jeszcze raz wewnątrz swoich głów.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 21-08-2013 o 08:01.
Tasselhof jest offline