Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2013, 22:09   #2
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Dziesiątki różnych przypadków życiowych, kariera awanturnika, nieopatrzne wizyty w świecie cienia. Wszystkie małe i duże decyzje, które sprawiały że trzymał się z dala od rzeki i przytulnej barki, wpakowały go w końcu tutaj. Zamach stanu, mający przywrócić panowanie poprzedniej rodziny regenckiej, miasto przejęte siłą, chociaż rad był że nie musiało przy tym całkowicie spłynąć krwią. Jego kroki powoli zmierzały w kierunku sali, na której wcześniej trwało przyjęcie wydane przez Jazona. Nareszcie był w miejscu i na pozycji, gdzie mógł odpowiednio szarpać polityczne struny, tak jak sugerowała starsza jego klanu. Nie znaczyło to że chciał działać na czyjąś szkodę, po prostu dopilnować interesu niziołczego rodu. Musiał to zrobić pod przykrywką służenia nowemu regentowi... a w zasadzie całej ich trójce, ale był pewien że da radę. Uśmiechnął się na myśl o nowym wyzwaniu.


Bystrooki niziołek wmieszał się w tłum na sali, który od czasu zamachu stanu zrobił się nieco sztywny. Rozglądał się za rodakami, momentami potrząsając w dłoniach kostkami do gry. Słyszał że przedstawiciele Eins są obecni, zaś z tego co wiedział wśród tamtejszych gildii handlowych dość prężnie działały halflingi.
Zauważył dwóch siedzących w kącie sali bogato ubranych krewniaków. Rozmawiali cicho między sobą, bacznie się rozglądając. Kolory ich ubioru wyraźnie wskazywały na mieszkańców Eins. Zbliżając się Welby usłyszał tylko strzęp rozmowy sugerujący, że obaj mężczyźni rozważają szybki wyjazd z Batrady. Gdy tylko Thornbrige się zbliżył obaj umilkli i zanurzyli usta w pucharach.

Halfling zbliżył się do pobratymców bacznie im sie przyglądając, ale na twarz przywołując uśmiech.
- Witam, jakże niespodziewane spotkanie w tej dość ponurej godzinie. Pozwolicie że się przysiądę? - Ukłonił się lekko w ich stronę.
- Coś ty za jeden - spytał opryskliwie jeden z niziołków.
- Welby Thornbridge. - Odparł zimno czarodziej. - Powiedzmy że chętnie z wami przedyskutuję sprawę handlu między prowincjami...
- Czyś ty z konia spadł? - zapytał drugi równie niemiło - A może żeś się dopiero obudził, co? Nie wiesz, co się stało. Zamach stanu, rozumiesz?
- Doskonale rozumiem, zdaje się że nawet lepiej rozumiem niż wy. Poczekam z wami chętnie aż nowi regenci przedstawią swoje oświadczenie, a potem możemy przedyskutować konkretne kwestie, które tak czy siak będą wymagały uwagi, nie sądzicie chyba że Tybald sam zajmuje sie kwestiami handlu moi drodzy. - Schował kostki, które do tej pory ciągle ściskał do kieszeni.
Mężczyźni spojrzeli po sobie i przez chwilę milczeli. W końcu jeden z nich wstał i wyciągając dłoń do Welby’ego rzekł:
- Jestem Mortimer Guntal, a to mój bliski przyjaciel Hieronim Kilkenstein. Jesteśmy przedstawicielami gildii kupieckiej z Eins. Jak rozumiem, ty szanowny panie jesteś przedstawicielem nowych regentów. Czyż tak?
- Tak, chociaż jestem, pewien że wiele się wyklaruje po przedstawieniu się samej trójki. Powiem szczerze że cieszę się że sprawy handlu w Eins są w tak zacnych rękach jak te naszego ludu, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, chciałbym dopilnować by i tutaj halflingi cieszyły się podobną swobodą oraz dzięki swojemu kupieckiemu geniuszowi sprawiły że Bartada ponownie zakwitnie, mimo chwilowych zawichrowań na szczycie oczywiście. - Uścisnął pewnie dłoń Mortimera a następnie podał ją Hieronimowi.
- Przecieniasz panie troszkę nasze możliwości. W Eins jest wiele gildii i organizacji kupieckich. My jesteśmy tylko przedstawicielami jednej z nich...
- Co prawda jednej z ważniejszych - wtrącił Hieronim - ale są też inne. Nasza obecność tutaj miała poprawić nasze wzajemne relacje, ale w obecnej sytuacji nie można być niczego pewnym.
- Właśnie, właśnie - kontynuował Mortimer - Taka nagła zmiana nie wróży dobrze interesom.
- Na co dzień bym się z wami zgodził, ale tam gdzie duzi uznaliby że zmiany są szkodliwe, ja powiedziałbym że dzięki temu że potrafimy się szybko dostosować, możemy zmienić coś, co nieco kulało, wykuć na nowo i to w taki sposób, żeby każdy był zadowolony. Poprzedni regent miał swoje wady i zalety, ale działał utartymi szlakami, jakkolwiek by to nie brzmiało w odniesieniu do handlu, musimy włożyć tu nieco naszego nieokiełznanego ducha. To powinno nieco ułatwić sprawę oraz uniknąć strat w handlu po obu stronach. - Skontrował wątpliwości członków gildii z sąsiedniej prowincji.
- Widzę zatem, że nowi regenci wyznaczyli odpowiednią osobę do wstępnych rozmów. - rzekł z uśmiechem Hieronim - Jazon był dobry władcą, ale nic nie trwa wiecznie.
- Właśnie, właśnie - powiedział Mortimer - My szanujemy każdą władzę, która nas szanuje.
- Dokładnie, niemalże moje słowa, tego zawsze staram się pilnować, abyśmy kwitli we współpracy i połączeniu. My dajemy i bierzemy mniej więcej tyle samo co duzi dają i dostają. - Puścił oko do rozmówców, cała trójka doskonale wiedziała że po równo wcale nie znaczyło tutaj po połowie. Skłonił się lekko swoim rozmówcom i ponownie wmieszał w tłum.

Nie szukał jeszcze nowych kontaktów poza tymi z przedstawicielami niskiego ludu, obserwował, schodząc z drogi i będąc poniżej wysokości na której duzi rozglądali się za kimkolwiek, próbował dojrzeć czy ktokolwiek tutaj nie próbuje użyć magii. Pogłoska głosiła że przewodniczący gildii magicznej uciekł z zamku, ale dopóki się nie potwierdziła, wolał traktować ją dokładnie tak, jako plotkę, równie dobrze mógł się gdzieś czaić w ukryciu, czekając na dogodny moment, jedynie po to by wykończyć nowych regentów lub wyzwolić Jazona. Dopuszczał do siebie świadomość że zakładanie takiego planu było u niego lekką objawą paranoi, ale ktokolwiek odwiedził świat za cienistą kotarą nabierał jej choć odrobinę, lub był zbyt martwy by się tym przejmować. Utrzymywał jednak na twarzy uprzejmy uśmiech, na pozdrowienia i zaczepki nie musiał zbytnio reagować, nikt się zbytnio nie palił samemu do rozmowy z nieznajomym niziołkiem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline