Caspar znalazł się w bandzie Szczura z tego samego powodu, co jego, z braku lepszego słowa, kompani zagadkowej proweniencji - miał dług do spłacenia. Co prawda ten jego wcale nie był jego, ale wypadałoby go odpracować. Honor nakazywał. Taką pobudką zapewne kierowałby się ktoś o sztywniejszym kręgosłupie moralnym. On robił to jedynie dla umocnienia swojej pozycji w Critwall, dumnie noszącego miano stolicy, do którego przybył nie tak dawno temu. Charakteru długów reszty grupy nie dociekał i nie miał tego w planach.
Podzielił się z nimi tylko swoim imieniem, bo w końcu jakoś musieli się do siebie zwracać. Czy któryś z nich skojarzył go z jego siostrą, właścicielką porządnego jak na miejscowe standardy zamtuzu, nie wiedział i nie obchodziło go to. Przecież co wierniejsi bywalcy lokalu Elysy i tak wiedzieli, kim był.
Na spotkaniu u Szczura znalazł się w swoim zwyczajnym uniformie. Owinięty w skórznię, z bandolierem podtrzymującym długi nóż z przodu i lekką kuszę z tyłu, ze sztyletem wetkniętym za cholewę buta. Hayle nie był imponującej budowy, ale po jego płynnych ruchach i zimnym, kalkulującym spojrzeniu można było wywnioskować, że nie był pierwszym lepszym gówniarzem z ulicy, który bawił się w najemnika.
* * *
Kusznik, który zaatakował Caspara regałem, wykrwawiał się właśnie na, o ironio,
"Sztukę pokojowej dyplomacji" i
"Pacyfizm - o lepszym jutrze". Hayle'a nie powstrzymały spadające księgi, zwoje i traktaty, a tuman kurzu powstrzymał go tylko przez chwilę. Zwyczajowo trzymając się w ariergardzie, chłopak uniknął pierwszej salwy z kusz i teraz siedział skulony za na wpół przewróconym regałem, wsłuchując się w znajomy dźwięk naciąganych cięciw.
Ryża czupryna ścigana przez maczety mignęła mu gdzieś w prześwicie pomiędzy kłębami kurzu, a latającymi kartami. Nie rzucił się w pościg, mimo że groźba efektu domina, który mógł w każdej chwili rozkwasić część towarzystwa na szkarłatną breję, która jeszcze bardziej zbezcześciłaby mokry sen mola książkowego, była całkiem realna.
Zamiast tego Hayle ścisnął mocniej swój nóż i zaczął powoli kierować się wzdłuż regału, zachodząc od flanki najbliższego kusznika, przekładając pościg za rudym na dogodniejszy moment. Taki, kiedy ryzyko oberwania bełtem będzie mniejsze.