Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2013, 04:10   #263
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ulice Lukrozu


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HdHjCh4YWgA[/MEDIA]

Deszcz opadał na pancerz Richtera, wybijając kolejne takty burzowych pieśni. Ludzie, którzy mieli tutaj swój dom ,szybko uciekali by znaleźć schronienie, żebracy zaś kryli się gdzie tylko mogli. Choroby i tak toczyły miastem, zaś zimny jesienny deszcz, wcale nie pomagał zachować zdrowia. Głowa rycerza pulsowała przez jakiś czas, od spotkania z jego drugim ja. Zakuty w zbroje wojownik, był w drużynie tym, kto najbliżej poznał istotę zarazy z która mieli walczyć. Czyżby szaleńcy byli właśnie ciałami opanowanymi, przez takie istoty jak ta która spotkał? Czy w takim razie istniała szansa, by wyplenić to nasienie obłędu i przywrócić, świątyni duszy pierwotnego właściciela? Może ich misja była bezcelowa, a świata nie dało już się uratować, czyżby taki miał być koniec obecnych ras i początek nowej epoki? Wiele pytań obijało się w głowię przeklętego szlachcica, który w końcu stanął przed sklepem o którym powiedzieli mu przechodnie, których w subtelny sposób wypytał o Gorta. Samego murzyna mało kto widział, albo nie chciał o tym mówić, ale Richterowi udało się zdobyć informacje o handlarzu, który ponoć znał wszystkie plotki w mieście. Para wydobywała się z otworów w hełmie, gdy rycerz obserwował przez pokrytą deszczem dużą szybę, jak po kramie krząta się jego cel.


Handlarz wyglądał na lekko podstarzałego, zaś laska która się wspierał, nie wyglądała na element tylko ozdobny. Mimo to bogaty strój, wskazujący na pewne magiczne powinowactwo, oraz dobrze dobrana biżuteria, sprawiały iż ciężko było określić ile może mieć lat. Człek układał właśnie jakieś nowe mikstury, na półkach w swym sklepie, gdy dłoń Calamitiego powoli zaciskała się na klamce. Nim jednak otworzył on drzwi, za jego plecami, rozległ się chrypliwy acz przyjazny głos.
- Dobry chłopcze, pomógłbyś mi przejść przez drzwi? Też chciałem dostać się do tego sklepu.
Richter obrócił się… po czym spojrzał w dół by dojrzeć tego, kto poprosił go o przysługę.



Zasuszony staruszek, o siwiutkich włosach, oraz szczerym uśmiechu spoglądał z dołu na zbrojnego. Jedna z jego sękatych dłoni trzymała duży, orientalny parasol, o który rozbijały się potężne krople, druga natomiast powoli napędzała inwalidzki wózek na którym się poruszał. Był to wynalazek który w dużych ilościach produkowało Witlover, wielce pomagało starcom i chorym, aczkolwiek do najtańszych nie należało.
Dziadek ubrany był w czerwone spodnie i tunikę, która była równiutko i ciasno zawiązana, tak by nawet kawałek ciała nie był widoczny. Materiałowe buty tej samej barwy, spoczywały na metalowym podwyższeniu jego środka transportu, zaś czapeczka twardo stawiała opór wiatrowi. Mimo braku słońca, ciemne okulary przysłaniały oczy starego mężczyzny, który wpatrywał się z uśmiechem w Richtera.
Szlachcic nie umiał wycenić ile lat ma osobnik… ale dziewięćdziesiąt zapewne zleciało mu już dawno. W całej jego sylwetce było cos, co sprawiało wrażenie, iż najlżejszy dotyk mógłby go rozsypać na kawałeczki , niczym wykopaną z grobowca mumię.

Polowanie na demony.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tgwFCz54ABM[/MEDIA]

Ulewa.
Deszcze towarzyszył białowłosemu elfowi, oraz jego metalowej towarzyszce, niemal od samych murów Lukrozu. Błyskawice rozświetlały czarne chmury, a ziemny deszcz i wiatr chwytał podróżnych w swe objęcia. Szli tak już kilka godzin, niestrudzenie przedzierając się przez kamienne pustkowia. Pętla oplatała szyje Belli, a gruby sznur krępował je nadgarstki, gdy szła za Surokaze, co jakiś czas ciągnąc linę, jak gdyby chciała się wyrwać.
Długouchy musiał przyznać iż póki co szło nieźle. Nie dość, że przedstawienie wyglądało na dość realne, to jeszcze deszcz sprawiał iż z daleka będzie wyglądał jak typowy osobnik ludzkiej rasy. Szermierz wietrznego zakonu, upewnił się kilkukrotnie, iż nikt z miasta nie idzie ich śladem. Wszak ostatnim czego mógł chcieć, to sprowadzenia chmary gwardzistów na głowę swojej dawnej miłości. Oczywiście plan nie był doskonały, bowiem kobiet mogło dawno już nie być w tych okolicach, a on jedynie straci czas łażąc po tych skalnych równinach. Jeżeli tak by się stało, to jego nowa kompania, zapewne sporo go wyprzedzi w drodze, a on nie dość, że będzie musiał ich jakoś nadgonić to jeszcze trzeba będzie by dbał o mechaniczna kobietę. W teorii oczywiście mógł ja zostawić… ale z tego co pamiętał John miał zajmować się jej bezpieczeństwem. Robienie natomiast sobie wroga, w kimś kogo twarzy nie dało się zapamiętać, jak szybkim na tyle by pokonać Łowce nie było najrozsądniejsze.
Mocny powie wiatru przeszył ciało elfka Az do kości, a ten odruchowo zadrżał z zimna. Kolejną niezbyt wesoła opcją, było zapalenie płuc, czy inny cholerny wirus, który zabił by elfa, między tymi skałami. Mogło by to aspirować, jako jedna z najgłupszych śmierci wśród wszystkich mścicieli dawnych ideałów.
Los jednak uśmiechnął się do elfa… jego zdobycz znalazła się szybciej niż się tego spodziewał. Wietrzny zmysł zareagował, wyczuwając w niedalekiej okolicy, nowe ruchy. Najpierw około trójki, jednak szybko liczba wyczuwalnych osób zwiększyła się do tuzina. Kryły się one za skałami, obserwując Surokaze oraz prowadzoną na uwięzi kobietę.
Kształty nie zaatakowały jednak od razu, mimo ulewy podążały za długouchym przez dobry kwadrans, starannie analizując sytuację. Bella chyba tez to wyczuła, bowiem jeszcze bardziej wczuła się w role pokrzywdzonej, wrzeszcząc cos o fanatyzmie i innych objawach szaleństwa.


- Puść ją a zginiesz bezboleśnie! –kobiecy głos rozległ się z całkiem bliska. Oczywiście Surokaze musiał udawać wielce zaskoczonego, mimo iż dokładnie wiedział kiedy i jak kobieta zbliżyła się do niego. Widział teraz jej sylwetkę w deszczu, znał tez pozycje jej kompanek rozstawionych na skałach. Gorsze było to iż wszystkie strzały dwunastu łuków wycelowane były w niego.
- Puść dziewczynę! –powtórzyła kobieta o ciemnej karnacji. Napięła mocniej cięciwę, a gdyby Surokaze mógł zobaczyć jej oczy, zapewne dostrzegł by w nich determinację, oraz zupełny brak zawahania by odebrać mu życie.
Pierwsza część planu zadziałała… zwierzyna została zwabiona. Teraz tylko nie dać się ustrzelić i powinno być z górki.
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 05-08-2013 o 04:12.
Ajas jest offline