Sen. Kolejny. Jakby nie było innych przyjemności. Na dodatek niedokończony i Aeron nie zdołał się dowiedzieć, na czym miał polegać ciąg dalszy zemsty. Chciał wpakować duszę Richanda do medalionu? I co dalej?
Jednak to nie krzyk mordowanego maga wyrwał Aerona ze snu.
Wieści przyniesione przez gnolla natychmiast przepędziły z głowy Aerona jakiekolwiek myśli o śnie.
"Ich" gnolle dostały w tyłek, z pewnością od - jak to się mówi - przeważających sił wroga. A skoro gnolle, których była dobra setka, zostały wybite, to tamtych musiało być bardzo wielu. A gdy wroga kupa...
- Zmykamy stąd jak najszybciej i jak najdalej - powiedział Aeron, pochylajac się nad martwym gnollem by sprawdzić, czy tamten ma jakieś uzbrojenie, które można by zabrać. Trupowi to już niepotrzebne, a im mogło się przydać.
Z noszonej przez gnolla broni zabrał tylko sztylet.
- Walka to tylko wybranie sposobu na popełnienie samobójstwa. - Powiedział ruszając w stronę wyjścia. - Trakash, poprowadź nas.
Miał nadzieję, że gnoll otrząśnie się z szoku i nie trzeba będzie go ciągnąć.
Poza tym miał zamiar iść stąd, nawet gdyby pozostali chcieli zostać i zginąć chwalebną śmiercią lub oddać się w niewolę.
A może liczyli na to, że ochroni ich moc świętego miejsca? Naiwność.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-08-2013 o 11:12.
|