Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2013, 18:17   #51
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wyspali się, odpoczęli i zjedli - nie było źle. Pomijając kolejny durny sen. A raczej lepiej niż w kopalni - oczywiście dopóki dwa plemiona gnolli nie zaczęły się o nich żreć. Tamci zapewne chcieli ich albo na rożen, albo wymienić u Lanthisa na święty spokój. No bo niby co innego? Ci debile tu na to nie wpadli, więc póki co zostawili ich sobie "na wszelki wypadek". Przynajmniej tak się zdawało Amber, bo ta cała gadka, że nie mogą ich wyprowadzić na zewnątrz przez elfa była śmieszna. Gnolle żyły tu pewnie "od zawsze" i w naturalnych korytarzach na pewno radziły sobie lepiej niż strażnicy - jakoś do tej pory ich omijały! WIęc bez problemu wyprowadziłyby ich na zewnątrz. Zresztą dopiero jakby Lanthis znalazł ich w gnollej wiosce, to dałby śmierdzielom popalić! A one zachowywały się jakby ta ich nora była niewykrywalna. Śmieszne... tylko że dziewczynie wcale nie było do śmiechu. Nie miała zamiaru czekać spokojnie na wściekłego elfa, nawet z pełnym brzuchem. Z drugiej strony walka z kilkudziesięcioma gnollami też przecież nie wchodziła w grę (choć czarniawy chyba uważał inaczej). Może jakby wziąć tych staruchów na zakładników... Tyle że gnolle pewnie rządziły się zasadą "władza w rękach silnych" i wcale by się nie przejęły utratą "mędrców". A oni mieliby już kompletnie przechlapane.

A może gdyby przekonać gnolle, że oni mają sposób na zapobieżenie przebudzeniu tego całego Cudaka i w tym celu muszą się dostać do wioski ludzi, którzy go wcześniej uwięzili? Loczek miał gadane; może by mu się udało? Szeptem wyłożyła reszcie swój pomysł zanim starszyzna zdołała zbliżyć się na tyle, by ich usłyszeć.
 
Sayane jest offline  
Stary 02-08-2013, 15:09   #52
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Będziemy musieli zostać dłużej? - Aeron upewnił się, że dobrze zrozumiał słowa wodza gnolli. - Z jakiego powodu nasza wartość wzrosła? - spytał.
- Hrrmmm - mruknął jednej ze starszyzny. - Ważni i już.
- Nasi wrogowie chcą was sprzedać długouchemu - wyjaśnił w mniej wrogi sposób drugi członek rady plemienia - A na to nie możemy pozwolić.
- Poza tym skoro jesteście cenni i ważni dla naszych wrogów, to tym bardziej dla nas - dodał trzeci.
- Nie bójcie się jednak, nic wam z naszej strony nie grozi - próbował łagodzić słowa towarzyszy Shilasth.
- To bardzo miłe, że oferujecie nam gościnę i dach nad głową - skłamał Aeron. - Na długo nas zapraszacie? - spytał, starannie maskując ironię.
- Jak długo będzie trzeba - odparł z szerokim uśmiechem ostrych niczym szpilki zębów starszy gnolli.
- Wasi pobratymcy muszą mieć dobre stosunki z dlugouchym, skoro robią z nim interesy. - Paulus potrzebował informacji - znów w punkcie wyjścia, znów rozważający kolejną ucieczkę. "Bycie dobrym przestało sie opłacać" - pomyślał gorzko.
Gnoll zdziwił się lekko na słowa Paulusa.
- Taaa.... - mruknął ściągając gniewnie brwi - Na to wychodzi. Nie bójcie się jednak, nie oddamy was.
Odprawienie z kwitkiem posłowie właśnie zaczęli znikać w jednym z tuneli. Wśród pozostałych gnolli rozpoczęło się poruszenie. Widać było, że do czegoś się szykują. Jedni wbiegali do prymitywnych chat, drudzy ustawiali się wokół granicy wioski. Nieliczni wdrapywali się na dachy domów i uważnie obserwowali wszystkie tunele.

- Będą się o nas bić... - ni to spytała, ni to stwierdziła Amber, po czym zwróciła się do gnolli. - To znaczy, że będziecie nas trzymać po to, żeby tamci nas nie dostali, tak? A potem sami oddacie elfowi?
Shilasth coraz mniej kontrolował swoje emocje. Jego zwierzęca fajcata coraz bardziej przybierała groźny wyraz. W niekontrolowany sposób odsłaniał zęby i cicho warczał.
- Już mówiłem, że my was nie oddamy. U nas jesteście bezpieczni. Ocaliliście jednego z naszych. Mamy swój honor - zapewnił na koniec.
- Niech się już lepiej schowają - wtrącił ktoś stojący za jego plecami.
- Nie - warknął krótko Shilasth. - Niech Trakash zaprowadzi ich do ostoi.
- Jesteś pewien?
- Tak - odparł krótko przywódca gnolli.
- Ostoja? - spytał Aeron. - Co to za miejsce?
Nazwa była obiecująca, ale mimo wszystko warto było się czegoś dowiedzieć. Czy czasem nie pakują się z deszczu pod rynnę.
- To takie nasze święte miejsce - wyjaśnił członek rady - Tam będziecie całkowicie bezpieczni.
- Później spotkamy się z wami, a do tego czasu odpoczywajcie i nabierajcie sił.
- Wdzięczni jesteśmy - powiedział Aeron. Może nie do końca szczerze.
- A czy nie boicie się, że elf przyjdzie tutaj po was? - spytała Amber.
- Nie - odparł krótko jeden z członków rady.
- Te tunele są trudno dostępne i bardzo zdradliwe - dodał Shilasth - A nawet jakby się odważył tu zejść, to by mu się to nie opłaciło. Jesteście z nami bezpieczni.
- A co z tą przepowiednią? - próbowała jeszcze dopytać. - Trakash nie znał jej zakończenia.
- O przepowiedni porozmawiamy, jak spotkamy się ponownie w Ostoi. - uciął szybko gnoll.


***

Wezwany Trakash z nieskrywaną przyjemnością zebrał całą grupę i skierował się do jednego z tuneli.
- Chodźcie szybko - ponaglił wszystkich - Tutaj zaraz może być gorąco.

Po dotarciu do ostoi, która okazała się zwykłą grotą sprytnie ukrytą w w plątaninie korytarzy cała grupa usiadła pod ścianą. Wystrój tego, ponoć świętego miejsca był prosty, żeby nie powiedzieć prymitywny. Kilka słomianych legowisk ułozonych pod ścianami, jakieś wyciosane w kamieniu uchwyty na pochodnie, a pośrodku sali niewielki posąg przedstwiający naturalnych rozmiarów hienę. Posąg był wykonany z topornie ociosanego kamienia. Na ścianach można było też zauważyć jakieś wyryte symbole. Trakash zamaskował wejście do groty, po czym z wyraźną ulgą i rozkoszą usiadł na jednym z posłań.
- Opowiesz nam o tym posągu? - Zapytał milczący dotąd Lor’k’han, akurat skończył oglądać symbole i zaciekawił się kogo może przedstawiać rzeźba.
- To Airash, nasz opiekun. - wyjaśnił krótko gnoll, nie wdając się w zbędne dysputy. Najwyraźniej sama możliwość przebywania w tym miejscu była dla niego taką rozkoszą i przywilejem, że całą swą uwagę poświęcił tylko delektowaniu się tą chwilą.
- Możesz nam coś opowiedzieć o tych terenach? I o tym, z kim sąsiadujecie? - spytał Aeron. - O co walczycie z tamtym plemieniem? O tereny, czy to jakieś zatargi, których historia sięga daleko wstecz?
- Mieszkamy tutaj - Trakash powiódł ręką wokół. - To nasze tereny, tutaj żyjemy i polujemy. Czasami wychodzimy na powierzchnię, ale rzadko. Mieszka tutaj kilka plemion i dlatego musimy walczyć o tereny łowieckie. A ci co u nas byli, to są jakieś niezłe czubki. Oni to jacyś tacy mocno religijni są. To tak, jakby mieli kilku duchowych opiekunów. A wiadomo przecież, że tylko Airash nas wspomaga. Oni to mają jeszcze jakiś innych ponoć. Tak przynajmniej słyszałem.
- A na co w ogóle tu polujecie? Na dżdżownice? - spytała Amber. Jeśli mieli wędrować to warto wiedzieć co ich może zeżreć.
- Wy z powierzchni myślicie, że pod ziemią, to już nikt nie żyje. Polujemy na różne zwierzęta. - odparł lekko naburmuszony gnoll.
- No toteż właśnie chcę się dowiedzieć na jakie. Przecież widzę, że żyjesz, jak najbardziej - spróbowała go udobruchać Amber, dodając w myślach “jeszcze”.
- Gigantyczne szczury, nornice i inne takie. Czasami trafi się też jakiś zbłąkany z dolnych poziomów grimlock, podziemny wąż, czy inny maszkaron.
- Yyy, ohyda! - Amber wzdrygnęła się, mając na myśli bardziej szczury niż grimlocki, czymkolwiek by nie były. Zupełnie jej się odechciało ruszać z sanktuarium. Wolała jeść te stworzenia na obiad niż być przez nie zjedzoną.
- Smaczne są to grimlocki? - spytał Aeron. - Trudno je zabić? I jak to coś wygląda?
- Smaczne - odparł Trakash - Mięso, to mięso. Ale grimlocki, to my rzadko jemy. Raczej się przed nimi bronimy. Jak wpadnie taki do naszych tuneli, to może sporo zamieszania narobić. To takie ślepe stwory, które są strasznie silne i waleczne. Ogólnie lepiej ich unikać, bo jedzą wszystko co się rusza.
- To wasze tereny muszą chyba sąsiadować z powierzchnią, skoro tam się czasem wybieracie? Oznaczacie je jakoś? Czy idąc umawiacie się z innym plemieniem na przejście? - dopytywała.
- Czy blisko, to trudno powiedzieć. Da się jednak wyjść, jak ktoś bardzo chce. A tereny są oznaczone i mają ścisłe granice. Każdy gnoll je wyczuje.
“Pewnie je obsikują”, pomyślała dziewczyna.
- Musicie przechodzić przez cudze tereny? Innych plemion? Wtedy też walczycie, czy wcześniej jakoś uzgadniacie przejście? - padło kolejne pytanie ze strony Aerona.
- Drogę trzeba sobie wywalczyć - zarechotał gnoll - Lub znaleźć obejście.
- A co jest prostsze? - spytał Aeron. - I co sprawia więcej przyjemności?
- To zależy - odparł filozoficznie gnoll. Wyraźnie urósł w dumę widząc, że dla obcych stał się rodzajem wyroczni w sprawach podziemnego świata.
- Wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Jeżeli przede wszystkim chcemy, gdzieś szybko dotrzeć, to lepiej się prześlizgnąć lub poszukać obejścia. A jeżeli chcemy po prostu przejść, to czasem warto utrzeć nosa wrogiemu plemieniu.
- Ale mimo wszystko wolicie siedzieć tutaj, podziemiach - stwierdził Aeron. - Na górze jest niebezpiecznie?
- Tutaj jest lepiej. Na górze jest... - gnoll zawiesił głos - zła atmosfera - dokończył tajemniczo.
- Znaczy co? Chodzi ci o to jak popsuła się wyspa przez Crudaka? - dociekała Amber. Ten gnoll był stanowczo zbyt tajemniczy jak na stworzenie podobne do psa. Albo znów nic nie wiedział i tylko zgrywał mądrego.
- Na górze jest źle i niebezpiecznie. Zwłaszcza, jak jest mgła. A tam mgła jest zawsze. U nas jej prawie nie ma.
- Mgła schodzi pod ziemię? Do jaskiń? - zdumiał się Aeron.
- Czasami... - odparł gnoll - ale naprawdę rzadko.
- A co się dzieje z tymi, których dopadnie mgła?
- Przeważnie znikają i słuch po nich ginie. Czasami w miejscach, gdzie mgła była znajdujemy wybielałe kości.
Gith rozważał przez długi czas pytanie, jak je zadać aby nie urazić ich gospodarza. Doszedł jednak do wniosku, że najprostsze sposoby są najlepsze.
- Czego was uczy Airash?
- Jak żyć, jak być prawdziwym gnollem - odparł krótko Trakash.
- Istotnie. - Zielonoskóry zakończył temat. Po czym usiadł na jednej z mat i czekał.
- Żeś się nagadał... - burknęła dziewczyna.
- Po co wypowiadać zbędne słowa kiedy temat jest wyczerpany?
- Żeby ci język nie skołowaciał.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-08-2013, 07:12   #53
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Zmęczenie i strach nadal determinowały postępowanie uciekinierów. Spokój, jaki panował w Ostoi rozleniwił ich i poniekąd uśpił czujność. Opowieści Trakasha, który wyrósł na eksperta od spraw wszelakich pochłonęły wszystkich. Nawet ciekawski Tarli słuchał z zapartym tchem tego, co mówił młody gnoll.
Czas płynął wolno i leniwie. Myśli o dalszej ucieczce zeszły na plan dalszy. Tutaj byli bezpieczni, a nikomu nie uśmiechała się niekończąca się wędrówka poprzez mroczne korytarza, gdzie czaiły się różne stwory i niebezpieczeństwa.
Byli niewolnicy jeden po drugi zapadali w sen.

Tym razem wszyscy mieli identyczny sen.
Stali w jakieś zamkowej sali. Przy długim, zastawiony wykwintnym jadłem stole, siedziało dwóch mężczyzn, którzy już na pierwszy rzut oka wyglądali na skoligaconych.
- Wyśmienita kolacja, ale powiedz mój drogi po co mnie tutaj tak naprawdę zaprosiłeś.
- Znasz mnie doskonale Richandzie. Zaiste kolacja była tylko pretekstem. Chciałem ci pokazać kilka moich nowych zaklęć.
- Czyżbyś znowu chciał się ze mną pojedynkować?
- Ależ skądże znowu. Uznałem już twoją wyższość po ostatniej naszej potyczce. Teraz chciałem ci tylko pokazać w jakim kierunku idą moje eksperymenty, a przy okazji zapytać o poradę i wskazówki. Nie wszystko niestety idzie, bowiem po mojej myśli.
- Cieszy mnie ta zmiana w twoim zachowaniu. W końcu zrozumiałeś, że jestem od ciebie lepszy.
- Zaiste Richandzie - powiedział wysoki mężczyzna i wstał od stołu. - Stań proszę tutaj.
Richand stanął w wyznaczonym miejscu, a jego rozmówca rozpoczął inkantacje zaklęcia.
Po wypowiedzeniu formuły wokół Richand pojawiło się kilkanaście małych smoków. Unosiły się one w powietrzu niczym latawce.
- Jak widzisz moja iluzja jest nie doskonała. Moim smokom brakuje witalności i wyglądają, jak drewniane zabawki.
- Cóż... zaklęcie nie jest złe. Same smoki też wyglądają całkiem realistycznie. Musisz jednak jeszcze je wprawić w ruch, aby złudzenie było całkowite. Pokazywałem ci kiedyś czar, który porusza stateczną iluzją. Użyj go. Zobaczymy, jak się zachowa twoja kreacja.
- Dobrze Richandzie. Twoje rady są jak zwykle nieocenione.
Padły kolejne formuły magiczne z ust mężczyzny i smoki faktycznie zaczęły się poruszać i machać skrzydłami.
- Widzisz, a nie mówi....
Richand przerwał w pół słowa, gdyż zauważył, że małe smoki zmieniają się sztylety. Wisiały one wokół niego, a ich ostrza wymierzone były wprost w jego serce.
- Co robisz idioto? - krzyknął Richand, jednocześnie próbował wypowiedzieć szybko jakąś magiczną formułę, a jego dłonie wykonywały specjalne gesty. Nic się jednak nie stało, a twarz Richanda w momencie stała się purpurowa.
- Nadszedł czas zemsty drogi Richandzie. Tyle lat na to czekałem, tyle lat. Dałeś się złapać, jak uczniak. Zgubiła cię twoja pycha.
- Zapłacisz mi za to.
- Wątpliwe, bardzo wątpliwe. To mój ostateczny triumf.
Mężczyzna wykonał prosty gest dłonią i sztylety jeden po drugim pomknęły w stronę Richanda. Kolejno wbijały się w ciało mężczyzny, a ten nie mógł się nawet poruszyć.
- Myślisz, że to koniec - powiedział czarownik do konającego Richanda - Bynajmniej, to dopiero początek.
Czarownik podszedł do skrzyni i wyciągnął z niego błyszczący wisior, który zawiesił sobie na szyi. Podszedł do Richanda i zaczął wypowiadać kolejne zaklęcie.
Przerażona twarz Richanda to było ostatnie, co zobaczyli śniący niewolnicy.

Obudził ich jakiś krzyk. Gdy otworzyli oczy ujrzeli, że to Ostoi wbiegł zakrwawiony, młody gnoll.
Trakash natychmiast podbiegł do niego i w ostatniej chwili uratował przed upadkiem.
Wszyscy zebrali się wokół konającego.
- Uciekajcie - wyszeptał - Bitwa przegrane... wszyscy zginęli. Wszyscy... Omlaki już tu idą... Uciekajcie...
To były ostatnie słowa rannego gnolla, który wyzionął ducha na rękach Trakasha. Ich przewodnik spojrzał na nich przerażonymi oczami.
Tymczasem w korytarzu dało się już słyszeć odgłos setek stóp, zbliżających się w ich stronę.
- Co robić? Co robić? - mruczał pod nosem Trakash.
Darug i Ardal stanęli na progu jaskini ściskając w dłoniach improwizowaną broń z łańcuchów i kilofów.
- Nie po to, żem uciekł z niewoli, by zginąć z ręką jakieś cuchnących psów. - warknął krasnolud i stanął w bojowej postawie.
- Lepiej uciekajmy - zapiszczał Tarli - Ich jest zbyt dużo, nie damy rady. Wszyscy tutaj zginiemy.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 05-08-2013 o 11:48.
Pinhead jest offline  
Stary 05-08-2013, 10:54   #54
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sen. Kolejny. Jakby nie było innych przyjemności. Na dodatek niedokończony i Aeron nie zdołał się dowiedzieć, na czym miał polegać ciąg dalszy zemsty. Chciał wpakować duszę Richanda do medalionu? I co dalej?

Jednak to nie krzyk mordowanego maga wyrwał Aerona ze snu.

Wieści przyniesione przez gnolla natychmiast przepędziły z głowy Aerona jakiekolwiek myśli o śnie.
"Ich" gnolle dostały w tyłek, z pewnością od - jak to się mówi - przeważających sił wroga. A skoro gnolle, których była dobra setka, zostały wybite, to tamtych musiało być bardzo wielu. A gdy wroga kupa...

- Zmykamy stąd jak najszybciej i jak najdalej - powiedział Aeron, pochylajac się nad martwym gnollem by sprawdzić, czy tamten ma jakieś uzbrojenie, które można by zabrać. Trupowi to już niepotrzebne, a im mogło się przydać.
Z noszonej przez gnolla broni zabrał tylko sztylet.

- Walka to tylko wybranie sposobu na popełnienie samobójstwa. - Powiedział ruszając w stronę wyjścia. - Trakash, poprowadź nas.

Miał nadzieję, że gnoll otrząśnie się z szoku i nie trzeba będzie go ciągnąć.
Poza tym miał zamiar iść stąd, nawet gdyby pozostali chcieli zostać i zginąć chwalebną śmiercią lub oddać się w niewolę.
A może liczyli na to, że ochroni ich moc świętego miejsca? Naiwność.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-08-2013 o 11:12.
Kerm jest offline  
Stary 08-08-2013, 21:36   #55
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Amber ziewnęła. Richand i Cudak. Faktycznie, imiona godne tej upośledzonej wyspy. Nic dziwnego, że obaj skończyli jako ozdoby ozdóbki.

Więcej nie zdążyła pomyśleć, bo do Ostoi wpadł ranny gnoll i jak w kiepskim kryminale wyzionął ducha, wpierw wycharczawszy z siebie hiobowe wieści. Pięknie. Tyle zostało z ich wielkiej ochrony “nie-oddamy-was-nikomu”.

Za to Loczek, jak się okazało, miał ten kędzieżawy łeb nie od parady. Amber trochę się brzydziła dotknąć zdechłego gnolla, ale pragmatyzm przeważył nad powonieniem. Zabrała trupowi drugi sztylet i spojrzała na Loczka, który próbował uspokoić Trakasha, który chodził w kółko i jęczał.
- Uspokój się - warknęła i zasadziła kopa w tyłek. Gnoll o mało nie rozbił pyska o ścianę, ale spojrzał na nich przytomniej.
Wspólnymi siłami wydobyli z niego nieco informacji. Choć brak własnego stada był dla niego końcem świata, to zdawało się, że odpowiednio pokierowany da radę ich stąd wyprowadzić. W końcu - jak się okaząło - powierzchnia była zaledwie godzinę marszu od Ostoi! Niestety było trzeba przejść przez “ziemię zjaw” - niematerialnych istot, które potrafią opętać i przejąć kontrolę nad każdą istota myślącą. Starsi mówili, że tam błąkają się dusze złych gnolli.
Myśl, że ma ją opętać jakiś stuknięty pies wcale nie wydawała się Amber nęcąca - lecz czy na tej przeklętej wyspie cokolwiek było nęcące? Od porwania mogła wybierać jedynie między złą, gorszą a najgorszą opcją, z tym że słowo “wybór” i tak było nazbyt optymistycznym podeściem do sprawy.
- A może się gdzieś schowamy i przeczekamy. Jest gdzie? - spytał ktoś.
- Omlaki od razu znajdą po zapachu. Cuchniecie na kilometr - odparł ich gnolli guru.
- Się znalazł arbiter czystości - burknęła dziewczyna. - To prowadź nas na powierzchnię. Obojętne co zrobimy i tak ryzykujemy nasze skóry, a zjawy... może akurat się nami nie zainteresują... - tak, to było zdecydowanie życzeniowe myślenie. Amber przypomniał się duch, który przegonił ją spod zawału. Nieumarli już się nimi zainteresowali. Mogło być już tylko gorzej.
 
Sayane jest offline  
Stary 10-08-2013, 22:15   #56
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
Atmosfera bezpieczeństwa i spokoju uśpiła czujność mężczyzny. Z resztą nie tylko jego. Widać gołym okiem było że siedzącym obok towarzyszą również kleiły się powieki. Z resztą trudno się temu dziwić, bowiem w niewoli u Lanthisa nie byli porządnie karmieni a i spać za długo nie mogli. Po historii opowiedzianej przez Trakasha, Valerodenna zmogła ogromna fala snu. Położył się na posłaniu, zamknął oczy i natychmiast zasnął.

Podczas drzemki „napotkał” on jednak kolejny dziwny sen. Śniło mu się dwóch mężczyzn, z początku wyglądających na przyjaciół...ale później jeden z nich śmiertelnie ranił tego drugiego. Więc...być może dzięki temu dało się wyjaśnić zagadkę medalionu? Może umierający mag został uwięziony w medalionie, i dlatego Valerodennowi wydawało się że widział jakąś twarz z tajemniczej błyskotce? Jego senne rozważania przerwał jednak hałas wywołany przez pokrytego krwią gnolla.

Z przerażeniem słuchał o przegraniu bitwy i z równym strachem zerkał na konającego przedstawiciela rasy która „przyjęła” grupę na jakiś czas do siebie. Czy nie da się mu pomóc? Może jakieś zioła? Albo magia? Zadawał sobie jedno pytanie po drugim gdy jego umysł zdawał się drwić z bezsilności byłego uzdrowiciela. W końcu, ranny całkowicie opadł z sił a jego dusza powędrowała do lepszego świata. Wzrok Trakasha mówił wszystko. Wyrażał strach, przygnębienie i bezsilność za razem.

Valerodenn z obrzydzeniem patrzył na to jak jeden z jego kompanów z kamienną twarzą przeszukuje jeszcze ciepłe ciało. To prawda może potrzebowali jakiegoś innego uzbrojenia ale pozyskiwanie go w taki sposób było „dziwne”, żeby nie użyć słowa „niemoralne”. Bowiem podczas niewoli przekonał się że nie sposób doszukać się jakiejkolwiek oznaki moralności. No może poza kilkoma wyjątkami. Z jeszcze większą irytacją spojrzał na dziewczynę która kopnęła zrozpaczonego gnolla.
- Może go jeszcze zdzielisz kilofem? Albo nie, od razu wepchnij w bok sztylet to i może juchy trochę więcej wypłynie. – wyrwało się mu, choć wcale nie zamierzał tego mówić. Nie wyszło. Tym razem nie miał już chęci, albo i sił zaciskać języka za zębami. Mimo to dziewczyna miała trochę racji w tym by uciekać. Z resztą nic tu po nich. Mężczyzna miał tylko nadzieję że po drodze uda im się kogoś jeszcze uratować i bezpiecznie wyprowadzić na powierzchnię.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Temteil jest offline  
Stary 05-09-2013, 09:04   #57
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Po całym tym zamieszaniu związanym z ciągłym uciekaniem i wzajemnym zapoznawaniem, denerwowaniem się na siebie wzajemnie i byciu kartą przetargową i kolejnymi zakładnikami... pieprzona wyspa.

Póki co trzeba było grać kartami jakie rozdawali inni. I choć pozostawanie pod ziemią z kłapouchem na plecach był najgorszą możliwą opcją - w opinii Paulusa - to nie było innych możliwości jak skorzystać z gościny gnolli i ich magicznej Ostoi. Niech to wszyscy...

Paulus zwinął się w kłębek i zasnął - spać też kiedyś było trzeba - a, w zasadzie, będąc znów zakładnikiem, mógł się przynajmniej wyspać do czasu zmiany sytuacji... Kolejny sen praktycznie zignorował - co za dużo to niezdrowo. Niektórzy traktowali sny jak swoistego rodzaju wieszczenie, ale widząc każdej nocy coś, co na dobrą sprawę nie niosło żadnego bezpośredniego przesłania, a tylko jakieś oderwane od wszystkiego sceny...

Pobudka nie należała do przyjemnych, ale... spodziewanych.


"Kolejny problem uległ samorozwiązaniu" - pomyślał z lekką satysfakcją. Pomysł lokatego, aby zwiewać był taki... odkrywczy. Potrzebowali tylko przewodnika i jedynego, którego mieli trzeba było uspokoić.

- Przywalenie trupowi kilofem byłoby już bezczeszczeniem zwłok. Teraz jest to tylko szabrownictwo... Może niespecjalnie moralne, ale na moralności to daleko nie zajdziemy. - powiedział spokojnie - Chodźmy...
 
Aschaar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172