Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2013, 13:45   #64
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Wódka wygrała, tak samo jak potrzeba kąpieli. Słony pot nieznośnie podrażniam oparzoną skórę ramienia. Łowczyni zaszła więc do karczmy, porozmawiała z karczmarzem i na kilka godzin zniknęła w łaźni, dając gospodarzowi wyraźne instrukcje że nawet jak będzie się paliło i waliło nikt ma jej nie przeszkadzać. Oczyściwszy siebie, a także ubranie, wykorzystała czas wolny na zadumę. Nie lubiła patrzeć w przeszłość, lecz ta dawała momentami o sobie znać i nic na to poradzić nie mogła. Gdy w końcu wywlekła się z balii było już ciemno. Ponownie złapała karczmarza, tym razem trując mu dupę o ciepły posiłek. W końcu zadowolona, z pełną miską czegoś co nawet mięso zawierało oraz klejną butelką, poszła do pokoju.
- Jak się czujesz? - rzuciła od progu, widząc że biczownik jest już w środku.
Biczownik uniósł lekko głowę, spoglądając bez wyrazu na Villis by po chwili znów zamknąć oczy.
- Dobrze. Poza urażoną dumą, paroma siniakami i lekkim bólem głowy jest dobrze. - rzekł beznamiętnie
Dziewczyna nie skomentowała jego słów. Przystanęła jedynie nad nim, przyglądając się uważnie profesjonalnie założonym bandażon, to musiała przyznać. Nie mówiąc nic postawiła miskę z gulaszem na kolanach towarzysza, po czym sama usiadła po drugiej stronie pokoju, wyciągając przed siebie nogi. Kilka głębszych oddechów i odkorkowała flaszkę, choć z piciem wstrzymała się na dobre dwie minuty.
- Wyruszamy jutro, serca potrzebne do rytuału nie będą czekać. Nie chcę po raz kolejny szwendać się po bagnach, polując na wszystko co większe jest od ropuchy. Jak zjesz to przenoś tyłek na łóżko, oberwałeś więc dziś moje miejsce na grzanie podłogi - mruknęła cicho odrywając usta od szklanej szyjki.
Cisza trwała chwilę bowiem Siegfried milczał przez dłuższą chwilę. W końcu jednak wstał, widać było że robił to powoli, choć w milczeniu znosił ból. Ułożył się na łóżku i wpatrując się w sufit rzekł:
- Ryba rybą...miło będzie się jej pozbyć choć mam wrażenie, że Baronowi warto by poświęcić również uwagę. Coś mi w nim nie gra, a ta historia z mamusią...coś w niej jest nie tak... - rzekł spokojnie
- A co do rytuału, myślisz że elf da radę...w końcu to długouchy...a z nimi nigdy nic nie wiadomo...Warto by mieć plan zabezpieczający co by...nagle nie okazało się, że elf dał ciała i wszyscy jesteśmy w czarnej dupie - podsumował co myśli o elfie
- To po kolei... - Vilis westchnęła, wstając ciężko z podłogi. Butelkę odstawiła na stolik, a sama zaczęła przechadzać się po pokoją w te i nazad, zakładając ręce za plecy. Mówiła spokojnie i rzeczowo, jakby rozprawiała o pogodzie - Barona spalimy, jego służbę też, profilaktycznie. Co do reszty wioski jeszcze myślę, ale oni też zapewne zamieszani w ten burdel są, w końcu nie ma ludzi bez winy, ale do rzeczy. Pamiętasz potworę która załatwiła jednego z naszych przewodników? Tego no jak mu tam było...nieistotnego, wkurwiającego gnojka, wiadomo o kogo chodzi. Ucięłam sobie z Lilawanderem krótką pogawędkę zaraz po tym jak wróciliśmy do wioski. Wąskodupy twierdzi, że tą zjawą mogła być właśnie baronowa. Syn za przewiny zesłał ją na wygnanie do klasztoru. Wiemy tylko tyle, że nigdy tam nie dotarła, ale to nie koniec rewelacji. Sztylet który znaleźliśmy w trupie to broń rytualna, ale tego można się było domyślać. Poza tym udało się wywęszyć, że w dworku znajduje się ukryta komnata służąca...? Właśnie, odprawianiu jakiś plugawych, heretyckich rytuałów. Elf ma mi meldować, jeżeli ktokolwiek tam wejdzie, wyjdzie bądź nawet pierdnie w najbliższej okolicy. Co do samej jego roli w naszym planie - nie wiem, ale lepiej przygotować się na najgorsze. Nie ufam mu bo: raz to mag, dwa: to pierdolony elf, z nimi nigdy nic nie wiadomo. Podobno ma plan awaryjny, ale kto go tam wie. Nieważne jak to sę skończy, o ile przeżyjemy będziemy mieć ręce pełne roboty. Barona, baronową i służbę weźmiemy na rozmowę, winnych poddamy sprawiedliwej karze. Długouchego można schajcować tak czy siak, jeden plugawiec mniej to zawsze jeden plugawiec mniej. Samą mamuśkę też trzeba będzie zneutralizować, znaleźć sposób na wywabienie z bagien. Tam nie mamy co walczyć, potopimy się jak kocięta. Tylko głupiec wydaje bitwe wrogowi na jego terenie. Myślałam o użyciu szlachciura jako przynęty. Matka może go nie kochać za wygnanie, trzeba to wykorzystać
Słowa Villis Sigmarita przetrawiał powoli i w milczeniu. To co mówiła łowczyni potwierdzało obawy doświadczonego już przez los mężczyznę. Spokojnie analizował sobie jej słowa, gdy zawyrokował:
- A może by tak, nakarmić rybę Baronem...może to pomoże.. - zasugerował tak od niechcenia...
- To mógłby być nasz plan awaryjny, poza tym można “oddać” Barona widmu, a to powinno jego krwią nasycić się i odejść..i to też mogło by nam zaoszczędzić kłopotów... Jeżeli zaczniemy rozpalać stosy winni dobrze zamaskują się, ukryją dowody swoich win lub po prostu uciekną a my narobimy sobie wrogów we wsi, co nam może utrudnić życie. Wybacz ale nie sądzę, że załatwimy tą sprawę w ciągu najbliższej doby a nie uśmiecha mi się sprawdzać jadła, czy też spać z otwartymi oczami. Mi może to nie przeszkadza ale są tu inni niewinni. Narażanie ich było by...bezcelowe. - dalej sobie rozważał - A może przed świtem obudzimy Barona i podyskutujemy z nim...sądzę, że Helvgrim nam na pewno pomoże. Khazad jest uczciwym krasnoludem i można na nim polegać, poza tym ma jakąś urazę do Barona...więc - nie dokończył - A ryba nie zając...nie odpłynie od tak sobie.. - zakończył
- Chcesz puścić demona wolno? - łowczyni stanęła jak wryta, patrząc z niezrozumieniem na swojego towarzysza - Nie mam nic przeciwko nakarmieniu czegokolwiek baronem, ale pozwolenie temu czemuś odejść to już kwestia zgoła inna. Chcesz by przeniosło działalność gdzieś indziej i od nowa męczyć ludzi, brużdżąc przy tym świętemu imieniu Sigmara? Matka ma być martwa, nie ma innej opcji.
Siegfried spoglądał na Villis bez wyrazu, choć od czasu do czasu marszczył brwi i rzekł:
- Matka? Mówisz o zjawie Baronowej? - zapytał chcąc mieć pewność o czym ona mówi, bo za babami nie nadążysz
- Tak, o szanownej mamusi. Przynajmniej tak sądzi Lilawander, tłumaczyłoby to też zamiłowanie do rodzinnych symboli - prychnęła, krzywiąc się i usiadła obok sigmaryty.
- Demona ? - Sigmarita wstał i spojrzał jak na idiotkę na Villis - Cóż...widać, rzeczywiście nie którzy to fanatycy. Ta demon...a może zjawia...? - zapytał retorycznie - Widzisz moja Panno Twoja klasyfikacja jest o dupe potłóc, więc Cię oświecę. Demon jest istotą przyzwaną, natomiast to z czym mamy do czynienia to...zjawa, widmo lub upiór, choć ani Ty, ani Ja ani wąskodupiec nie jesteśmy ekspertami. Morryta...jego rady i wiedzy powinnaś zaczerpnąć, moja wiedza jest skąpa lecz wiem jedno...to nie ma nic wspólnego z chaosem. Ja pierdolę...że taki nieuk dostał taką władzę...Na Sigmara starzeję się, bo …. Chcesz se ścigać mamuśkę, rób to sama... Wybacz ale bez celu nie będę narażał, swojego czy któregoś z towarzyszy, życia bo jaśnie Panie nie umie odróżnić demona czyli istoty zrodzonej z Chaosu od Upiora...Zamiast po bagnach idź dziewczynko do biblioteki doedukować się - zakończył i poszedł na podłogę...
Był zbyt zmęczony by się kłócić z dziewuchą o filozoficzne i teoretyczne dygmaty na temat istoty Chaosu.
Vilis słuchała uważnie, nie przerywając mężczyźnie jego tyrrady. W końcu gdy przestał trzaskać gębą zaśmiała się ochryple, szyderczo, odchylając głowę do tyłu i przymykając z uciechy różnokolorowe ślepia.
- Na uniwersytet Ci iść, o geniuszu zła - odparła lodowatym tonem gdy już się uspokoiła - Wysil trochę mózgownicę, a przynajmniej te smętne resztki które trzymasz we łbie. Pierdolisz jak potłuczony, łeb Twój widać też oberwał podczas lotu. Patrzysz na to pobieżnie, jak idiota nie dopuszczając do siebie innych możliwości. Nie mam w swoich obowiązkach dokształcania Cię, musiałabym dupę z głową na miejsca sobie zamienić. Babsztyl parający się czarną magią, nie wyglądający już tak pięknie jak jeszcze kilka tygodni wcześniej. Są różne opcje, nawet ktoś taki jak Ty słyszał o sprzedawaniu duszy, paktach z siłami nieprzyjaciela. Nie można mieć pewności że w starej baronowej nie siedzi dodatkowy pasażer. Upewnię się jak ją dorwę, to mój obowiązek. Tak samo jak każdego wiernego sługi bożego. Chcesz kręcić nosem, droga wolna, pamiętaj jednak po co tu jesteśmy. Nie pamiętasz tego, co Morten nam mówił, aż tak krótka jest Twa pamięć? Przypomne Ci więc - ośmiornica to tylko środek do osiągnięcia celu. Mamy pozbyć się mutagennych eliksirów i sprawdzić czy ktoś jeszcze ich tu nie produkuje. Wiem że jesteś stary, ale demencją się nie zasłaniaj. Jak masz problemy z pamięcią to wracaj do klasztoru polerować kolanami posadzkę, a nie pouczasz mnie o materii chaosu, demonach, upiorach i cudach na kiju. Rozważam wszystkie ewentualności, zakładając tą najgorszą, dzięki temu człowiek się nie zaskoczy, tylko miło rozczaruje. Dlaczego zawsze muszą mi przydzielać idiotów? Potem się dziwią że jeden z drugim zdycha gdzieś za zadupiu. Po chuj Cię wyciągałam z tego bagna? Mogłam pozwolić w spokojnie utonąć, oszczędziłoby mi to konieczności znoszenia Twojego towarzystwa, nie zmarnowałabym też eliksiru od Mortena. Za tą głupotę przydzie mi jeszcze zapłacić, ale to nie twoja sprawa. Spierdalaj mi sprzed oczu Sigi, sraczki dostaje jak na Ciebie muszę patrzeć - zamknęła się wreszcie, wygodniej kładąc na łóżku. Obróciła się twarzą do ściany, przestając zwracać uwagę na cokolwiek.
Mężczyzna wysłuchał spokojnie co ma do powiedzenia Villis, przy okazji ubierając się bo był zbyt zmęczony, co jakiś czas ziewał czy to ze zmęczenia czy po prostu monolog łowczyni zaczął go nudzić :
- Kłócić się z Tobą nie będę. Rób co chcesz, po ubiciu rybki będziesz zdana na siebie...Znudziło mnie Twoje towarzystwo, a rybkę traktuje osobiście...Widać, że dawno ktoś Cię nie wyruchał, ale chyba nawet kij od szczotki by zwiądł pod Twoim urokiem osobistym - po tych słowach wyszedł z pokoju udając się na spacer co by nie musieć słuchać pierdół małolaty, która jedynie dzięki tytułowi, mogła mu rozkazywać...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline