Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2013, 01:35   #11
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
To, co widziała na początku, było tylko zapowiedzią walki, jaka ogarnęła obóz. Liczyła na ciche czmychnięcie z obozu, a zamiast tego bitwa rozgorzała tuż wokół niej – zresztą, gdzie by się nie ruszyła, zapewne wyglądałoby to tak samo. Mogła się tylko cieszyć, że nie pozostawiła zabrania bagażów na później. Jacyś opętańcy podpalali namioty, a Anastazja zaczęła zdawać sobie sprawę, że nie liczyły się dla nich ani drogocenności, ani tym bardziej ludzie, których mordowali bez wyjątku. Dziewczynę najbardziej przerażało to, że nie rozumiała motywacji oprawców – chodziło o zniszczenie samo w sobie? Bo jeśli miał być to swoisty przewrót, wywracający polityczny świat obozu do góry nogami, to czy zostanie ktokolwiek, kogo mogłoby to dotyczyć? Wiedziała tylko, że ona sama nie będzie czekała na ocenę wydarzeń. Nie tak dawno temu również była świadkiem rzezi i wybór, którego wtedy dokonała, sprawił, że nadal żyła.

W biegu musiała przerzucić się na pistolet, którego mimo pośpiechu i nadszarpanych nerwów, udawało jej się używać całkiem znośnie. Wystrzeliła cztery pociski – i wszystkie dotarły ku celom, jeśli nie śmiertelnie raniąc, to przynajmniej uniemożliwiając pościg za nią lub kontratak. Ona jednak również nie była nietykalna i nie dość, że zdarzyło jej się rozerwać spodnie zahaczone o jakiś metalowy element namiotu, to w dodatku nagłe szczypanie policzka uświadomiło ją, że kula, która ją drasnęła, mogła okazać się tą śmiertelną.

Najwidoczniej całą swoją uwagę poświęciła samoobronie, bo w pewnym momencie runęła jak długa. Podniosła się na rękach, przekonana, że potknęła się o jakąś cholerną linę namiotu, od których się tu roiło. Z przekleństwem na ustach obróciła głowę i ujrzała kilkuletnie dziecko, zarżnięte gorzej, niż zwierzę u rzeźnika. Nie wiedziała, czy był to tylko skutek wypitego alkoholu, czy okazała się wrażliwsza, niż mogła przypuszczać, ale na widok małego trupka poczuła mdłości, każące odwrócić jej wzrok.
To, co ujrzała, już naprawdę musiało być spowodowane jej pijackimi nawykami. Czyżby stała przed nią Święta Trójca, czy ki czort? Jeżeli zjawił się tu sam Bóg, to musiał być niezłym zwyrodnialcem, aby pozwalać na taki nieludzki burdel. Szybko jednak doszła do wniosku, że na tym świecie miejsca dla Boga nie ma, a kobieta z dzieckiem to tylko i wyłącznie problem, którego nie potrzebowała. Może i sama nigdy nie dopuściłaby się przemocy wobec takich kruchych istot – no, z wyjątkiem sytuacji, gdy upierdliwych gówniarzy wyganiało się z namiotu, dając porządnego kopa w dupsko na zapęd – ale nadstawiać karku nie zamierzała.
Choć wydawało jej się, że leży na tej ziemi nie wiadomo jak długo, musiało minąć ledwie kilka sekund, w czasie których – ku jej radości – mężczyzna z „Trójcy” odciągnął kobietę z dala od Nastki, zaś – ku jej niezadowoleniu – w pobliżu pojawili się wrogowie w zniechęcającej liczbie.
Dźwignęła się na nogi w oszołamiającym tempie, wiedziona dziką żądzą przetrwania i rzuciła się w drugą stronę, niż para z dzieckiem. Schowana za namiotem zaczęła oceniać sytuację i dotarło do niej, że albo nie została zauważona, albo po prostu zignorowano ją jako niewielkie zagrożenie, gdyż atak skupiał się na „ojcu” malucha. W ostatniej chwili zdecydowała się nie strzelać i wykorzystać swoją szansę – nie dość, że mogła przemknąć bokiem bez szwanku, to jeszcze zaoszczędzić amunicję.

Zatoczyła półkole omijając atakujących mężczyzn i posuwając się od namiotu do namiotu, które jakimś cudem wciąż się zachowały. Serce biło jej mocniej za każdym razem, gdy pozostawała nieosłonięta, a jednak szczęście jej sprzyjało. Kiedy zobaczyła wyjście z namiotu, oczy jej się zaświeciły i właśnie ta chwila zapomnienia omal nie kosztowała jej życia.
Wpadła na nieznajomego, który zdziwił się jej obecnością równie mocno, jak ona jego. Po ułamku sekundy, przez który analizowali wzajemnie swoje osoby, oboje zrozumieli, że nie skończy się na uścisku dłoni i grzecznym „przepraszam”. Aristowa strzeliła pierwsza, nie korygując nawet linii strzału. Kula Beretty trafiła mężczyznę gdzieś w okolicach obojczyka, aż syknął z bólu, ale nadal znalazł w sobie tyle siły, by chcieć nawrzucać swojej dręczycielce:
- Ty pie… - nie dała mu skończyć, wbiwszy mu w gardło bagnet i obróciwszy go z niepokojącą satysfakcją. Droga do opuszczenia obozu wydawała się już stać otworem, a ona ruszyła w tamtym kierunku czym prędzej. Tym razem, jednak, hamując entuzjazm na rzecz rozwagi.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline