Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2013, 13:00   #5
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Elf starał się za wszelką cenę nie rzucać w oczy jednak z całą pewnością nie pasował do tutejszego zgromadzenia. Tym bardziej takie reakcje były mu stosunkowo obce, początkowo nie wiedział co się stało jednak cała sala chwilowo zamilkła a atmosfera stała się niezwykle napięta. Wiedział że w obecnej sytuacji najlepiej jest zachować spokój i czekać na jakieś informacje, jednak tym razem nie był sam.
- Annise... - zwrócił się do rudowłosej dziewczyny która przybyła wraz z nim. - Nie oddalaj się nigdzie. Popełniliśmy błąd obierając akurat to miasto. Mam nadzieje że zaraz dowiemy się co mamy robić, wątpię że każą nam zostać w tej izbie. Po tych słowach, elf rozejrzał się dokładnie po osobach które znajdowały się w jego otoczeniu. Miał nadzieje ujrzeć kogoś, kto będzie w stanie udzielić mu jakiś informacji. Miał problem z odróżnieniem ich statusu czy też pozycji po ubiorze w końcu w wielu regionach panowały zupełnie inne zasady czy też zwyczaje.
W sali było wiele osób i wszystkie z tego, co wiedział pełniły jakąś funkcję. Sam nie potrafił się w tym odnaleźć. Jednak los mu sprzyjał. W pewnym momencie podszedł do niego pewien wysoki mężczyzna. Ukłonił się z kurtuazją i rzekł:
- Panie jeśli łaskaw, pozwól ze mną. Mój lord chciałby zamienić z tobą słówko.
Panendithas był wyraźnie zaskoczony słowami przybyłego osobnika. Na ukłon odpowiedział pochyleniem głowy po czym szybko odpowiedział
- Naturalnie Panie, jednak pragnąłbym poznać imię Lorda. - Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
Mężczyzna spojrzał zdziwionym wzrokiem na swego rozmówcę, ale nie powiedział ani słowa.
Obrócił się na pięcie i ruszył wolnym krokiem przed siebie. Z jednej strony znajdował się wśród dużej liczby osób, jednak był jedynym elfem na tej sali, czy ktoś pomógłby mu w razie ewentualnych kłopotów?
- Poczekaj tutaj chwilę, Annise, muszę porozmawiać z tym możnym - Po tych słowach elf ruszył wolnym i nieco nie pewnym krokiem za mężczyzną
Wysoki mężczyzna zatrzymał się przed niewielką grupą osób. Wśród nich wyraźnie wyróżniał się mężczyzna o smukłej twarzy i wyraźnej domieszce elfiej krwi. Ubrany był w ciemno zieloną tunikę, przeplataną złotą nicią.
- Lord Nismaail, regent Agipal. A ty kim jesteś? Nigdy cię tu wcześniej nie widziałem? Jesteś z tobą bandą żałosnych żołdaków, którzy przejęli miasto?
- Wasza Lordowska mość. Jestem Panendithas Vre`Wisdomancer. - Wykonał dworski ukłon - Panie, nie jestem żołnierzem ani najemnikiem. Jestem podróżnikiem oraz badaczem. Przybyłem tutaj z krain wschodnich jako kolejny etap mojej wędrówki.
- Wędrówki? Dokąd?
- W poznaniu jak najwięcej miejsc oraz ich zwyczajów. Staram się dostrzec zmienność oraz po szczególne zachowania. Jest to coś w rodzaju mojej pasji, Panie.
- Hmmm.... - zamyślił się regent - A tutaj coś konkretnego cię sprowadziło, czy czysty przypadek?
- Sądzę że oba stwierdzenia są poprawne. Co jakiś czas zatrzymywałem się na dłużej, gdzie podejmowałem się różnych nadwornych prac. Dowiedziałem się iż tutejszy regent spodziewa się potomka, dlatego też chciałem podjąć się jego edukacji. Właściwie, tak brzmi moja historia, Panie. - Elf wyglądał na zamyślonego
- W obecnych okolicznościach to może być trudne. Jeżeli nic cię nie wiąże z tym miejsce, to odwiedź moje włości. Z przyjemnością posłucham opowieści o miejscach w których byłeś.
- Wasza Lordowska mość, to będzie dla mnie zaszczyt. Z całą pewnością w czasie mojej wędrówki zajrzę do Agipal. A wszelkie opowieści są zbyt cenne by zachować je dla siebie. - Mężczyzna poczuł widoczną ule, na to że pół-elf okazał się pozytywną osobą.
- Jednak czy Ty Panie, nie powinieneś opuścić tego miasta, w końcu może się tutaj zrobić niebezpiecznie?
- Nie bądź bezczelny, drogi przyjacielu. Umiem o siebie zadbać. Zapewniam cię.
- Proszę mi wybaczyć, nie miałem zamiaru Cię urazić, Panie. - Nismaail miał racje, w końcu był Lordem regentem - Pozwolisz Panie, że zadam Ci pytanie?
- Za to chyba jeszcze nikt nie zginął - zażartował w ponury sposób regent. - Pytaj zatem.
- Nigdy niema pewności... - Elf odgarnął włosy z twarzy po czym kontynuował - Mógłbyś mi opowiedzieć o tutejszym regencie, jakiego typu jest człowiekiem?
Półelf spojrzał na niego wyniośle i przez dłuższą chwilę milczał.
- Czy wiesz z kim masz do czynienia? - zapytał się zausznik elfa głosem surowym i zimnym.
- Spokojnie - rzekł regent i uniósł dłoń - Nasz młody przyjaciel jest zagubiony i trzeba mu pomóc. No cóż... Jazon to dobry człowiek i sprawiedliwy władca. Obawiam się jednak, że jego dni są już policzone. Nowa władza nie wygląda na taką, co to lubi rozmowy i dyplomację. Czekają nas ciekawe czasy, dla poniektórych na pewno ciężkie i niepewne. Jednak dla osób rezolutnych mogą okazać się bardzo korzystne. Ty przyjacielu jesteś raczej typem mola książkowego i mentora, a nie dyplomaty, czy intryganta. Nie wiem, czy z takimi zdolnościami znjadziesz tutaj jakąś pracę.
- Masz bardzo nerwowych towarzyszy, Panie. Jednak z całym szacunkiem, nie sądzę żeby wiek był wyznacznikiem mojej wiedzy. Jestem znacznie starszy niż wyglądam. Jednak nie chodzi tutaj o moją wiedzę, czy brak doświadczenia... Aczkolwiek nie wygląda to naturalnie... Jak sam stwierdziłeś, książę Jazon jest dobrym człowiekiem, czy ludzie popuszczą to? Dlaczego tak chętnie pozwalają zmienić władce, który działa dla ich dobra?
Regent wysłuchał słów elfa i przez chwilę patrzył na niego, jakby z politowaniem.
- Nie bierzesz chyba, drogi przyjacielu jednej rzeczy pod uwagę. Mieliśmy tutaj zamach stanu i wielce szanowny Jazon już raczej nie będzie regentem Batrady. A nowi regenci nie wyglądają na specjalnie uczonych i twoje usługi mogą się okazać zbędne.
- To wasza książęca mość nie zwrócił uwagi na jedno. Ludzie nie przyzwyczają się do człowieka, ale do dynastii, żyją stanowczo zbyt krótko by wiązać takie przywiązanie. Co by wasza miłość zrobił w takiej sytuacji? Gdyby znalazł się na ich miejscu, zaakceptował rządy nowego władcy, czy też stanął w opozycji? - Elf wyglądał na pochłoniętego rozmową.
- Butny, hardy i pyskaty jesteś przyjacielu - rzekł z zimnym uśmiechem regent. Na chwilę zawiesił głos, aby dodać - I to mi się w tobie podoba. Coś mi się wydaje, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
- Czas pokaże... Czy słowa zdołają coś zdziałać, jednak musimy zdać się na ludzkie serce, mam nadzieje że mimo ich podejścia, okażą chociaż trochę zrozumienia.
- Serca? Buh ha ha - zaśmiał się doniośle regent - A to dobre.
- Z drugiej strony, od tych paru najbliższych godzin, zależeć będzie los tego księstwa jak i ludzi żyjących tutaj. Stara ugruntowana władza, przeciw zdobywcom i ich ustanowienia. Wasza miłość ma racje, nastały ciekawe czasy, jednak to wszystko może zmienić się w pokaz szaleństwa i głupoty, dlatego liczę, liczę że dacie rade powstrzymać zbędny rozlew krwi - Po tych słowach, wykonał dworski ukłon
- Jesteś doprawdy zagadkowy. Z jednej strony powołujesz się na swoją mądrość, a z drugiej liczysz na litość zamachowców i pomoc sąsiadów w przywróceniu ładu w domenie. Niewiarygodna wręcz naiwność lub.... poza.
Półelf spojrzał na swego rozmówcę, a ten poczuł, jakby ktoś grzebał mu we wnętrznościach. Było to uczucie nieprzyjemne i bardzo drażniące.
- Czas pokaże, jak sam powiedziałeś. Czas pokaże.
Elf wykrzywił usta w grymasie, nie wiedział dokładnie co się dzieje.
- Proszę, nie próbuj zrozumieć słów starego mędrca. Litość, objawia się sama, nie koniecznie człowiek musi podążać drogą dobroci, mądrość bywa nabyta, więc każdy może to opanować, wystarczy chociaż troszkę chęci. Ja jestem tylko i wyłącznie obserwatorem, ale lubie te ziemie, lubie spokój, dlatego żal by mi było, by miejsca takie jak te, pokryły się tumanem kurzu. Moją wiedzę opieram na podróżach, jednak każdy człowiek tak samo jak i elf, stanowi dla mnie zagadkę, każdy jest inny, to prawda. Jednak widziałem jak wyglądały dwory w innych krainach, nie było tam litości, czy też miłosierdzia, aczkolwiek nie było także bezsensownego rozlewania krwii. Za pewne masz wiele racji, Panie. Jednak nadal sądzę, że być może jest szansa na spełnienie mych marzeń.
Regent uśmiechnął się tylko półgębkiem i machnął lekceważąco dłonią, jakby odganiał muchę.
- Audiencja skończona - rzekł twardo jego zausznik.
 
Cao Cao jest offline