Szarża "Grzecznego" wielkoluda w pogoni za Ryżym skończyła się szczęśliwie dla Marlonna i reszty kompanionów spod ciemnej gwiazdy. Byczek Matt trochę oberwał bełtami, ale czego się nie robi dla dobra drużyny, prawda? - Też reagujesz na czerwony kolor Burgen, tak jak minotaury? - zagaił przyjaźnie Marlonn, doskakując do tunelu, który wiódł w głąb biblioteki.
Znając ich szczęście opadał zapewne w cuchnące wilgocią podziemia. Choć biorąc pod uwagę, że za ich plecami grzało jak w piekle, może to i lepiej?
Gdy tylko zajrzał w głąb korytarza, przywitały go bełty ariergardy Castellsa. Jeden grot sypiąc iskrami zarysował ścianę i zdobiące ją reliefy.
- Ajaj! - zakrzyknął Marlonn. - Gagatki chcą kąsać.
Jego wzrok padł na płonące drewniane pulpity czytelnicze, krzesła, a następnie stojący na uboczu sporawy wózek do przewożenia inkunabułów. Z uśmiechem na gębie półelf dopadł do wózka i począł układać na nim księgi. Gdy zabrał ich wystarczającą ilość, chwycił za nogę tlącego się krzesła i podpalił nim książki. Płonącą całość docisnął blatem pulpitu. - Dobra nasza! - zakrzyknął, z całej siły pchając biblioteczny wagonik w kierunku opadającego korytarza. - Chcecie zabawy, bydlaki? To proszę, kurwa, bardzo! - to mówiąc zepchnął płonący wózek w dół korytarza.
Rozległ się zgrzyt, gdy kółka wagonika odpadały na stopniach, ale raz rozpędzonej przesyłki nie dało się zatrzymać. Musiała dotrzeć na miejsce.
Rozległ się huk i krzyki.
Półelf odczekał trzy uderzenia serca i pomknął w głąb tunelu z mieczem w dłoni.
Ostatnio edytowane przez kymil : 06-08-2013 o 20:43.
|