Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2013, 21:12   #4
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/N5YL2NfXf34?hl=pl_PL&version=3&rel=0[/MEDIA]


Chmielarz

Stare pożółkłe akta nie przyniosły żadnych przełomowych informacji. Musiał czekać na nie prawie godzinę, a gdy jakiś młodzik skończył je przynosić. pomieszczenie – ich przyszłe biuro – wypełniło się zapachem stęchłego kurzu. Sprawę sprzed dwudziestu siedmiu lat prowadził Marian Konarski, ojciec jednej z pan psycholog. Jego staranne pismo zapełniało kolejne oficjalne protokoły. Patolog również znalazł się w dokumentach jako jeden ze specjalistów. Sprawę sprzed dziesięciu lat prowadził z kolei komisarz Ryszard Zgierz. Jego pismo było niedbałe i trudne do odczytania. Nagle Chmielarzowi zaskoczyły trybiki w pamięci. Zgierz zginął rok od śledztwa. Policjant pamiętał tamtą sprawę. Stwierdzono samobójstwo, ale sprawa była ponoć śliska. Konarski też był martwy. Czy miało to jakikolwiek związek?

Będzie musiał więcej czasu poświęcić na stare akta, lecz teraz czekała go inna robota.

Czterdzieści minut później był już pod posterunkiem policji numer 5 na Zamojskiego. Tutejsze chłopaki miały niezbyt pochlebną opinię. Prawdą było, że część z nich lubiła nadużywać siły i nie szczędzili kopniaków przy zatrzymywaniu meneli. Czasami w ich obroty trafiał Bogu ducha winny naprany studenciak, który potem skarżył policję. W piątce mieli też dobre kontakty z kilkoma burdelami w południowej części Krakowa. Potrzebowali się czasami rozerwać po pracy.

Szybko znalazł starego znajomego, Marcina Borkowskiego, nazywanego pieszczotliwie przez kolegów Białym Misiem.


Przezwisko wzięło się z wpadki z zagubionymi dowodami, a dokładniej kilkoma gramami koki. Była to mała ilość w porównaniu do całości skonfiskowanego towaru, ale braki zauważono i powiązano dziwnym trafem z Borkowskim. Ostatecznie sprawę umorzona z braku dostatecznych dowodów. On też był dobrym psem i kilka osób wstawiło się za nim, w tym Chmielarz. Ostatecznie umieszczono go na tym zadupiu. Przezwisko jednak zostało.


Konarska

Pokój do przesłuchań był urządzony w stylu ubeckim. Słabe oświetlenie, niewygodne krzesła, brunatne zacieki na ścianach przypominające plamy po krwi. A może były plamami po krwi? Pokój naciągał wszelkie standardy współczesnych przesłuchań, a tym bardziej nie nadawał się na trzymanie w nim kobiety. Maria Nowak zza weneckiego lustra wyglądała na przestraszoną. Przygryzała swoje ładne długie włosy, rozglądając się zagubionym wzrokiem po pomieszczeniu. Tak działały takie miejsca.

Była młoda. Miała dwadzieścia trzy lata i wyszła za mąż za siedem lat od siebie starszego mężczyznę. Czy była to miłość czy może pieniądze? Dowody wskazywały, że to drugie. Mąż był cały czas zapracowany, ale nie szczędził kasy na wydatki młodej żonki. Czy coś w ich cudownym układzie poszło nie tak? Czy wiedziała coś więcej?

Konarska miała ją sama dla siebie, ale nigdy nie mogła być pewno, kto będzie obserwował jej rozmowę tak jak ona teraz to robiła. Zawisza kręcił się niedaleko.


Grodzki

Obudził się i pierwszą jego myślą było naturalne pytanie zadawane przez miliony polaków „która jest kurwa godzina?”. Cały czas lało i z ciemności za oknem trudno było wywnioskować porę dnia. Coś brzęczało cichutko. Potrzebował krótkiej chwili, w której umysł wraca na właściwe tory po długim śnie żeby zdać sobie sprawę co wydawało ten dźwięk. Jego komórka!

Zerwał się z łóżka i chwycił za aparat. Ktoś do niego dzwonił, a w tle zauważył kilka nieodebranych wiadomości. Godzina na telefonie wskazywała równo dziesiątką, a więc spóźnił się pierwszego dnia na umówione spotkanie.

Odebrał i usłyszał w głosie poirytowany, ale jednocześnie pełen rezygnacji głos.
- Grodzki kurwa nareszcie! Komisarz Zawisza z tej strony jakbyś się tego nie domyślił jeszcze. Nie obchodzi mnie gdzie się podziewałeś. Masz jechać natychmiast na piąty posterunek i szukać aspiranta Chmielarza. Prześlę Ci jego numer. Wprowadzi cię do sprawy.

Rozmowa się skończyła. Jego przełożony nawet nie poczekał na jakąkolwiek odpowiedź tak jakby nie liczył nawet, że Grodzki był po drugiej stronie. No tak, jego opinia ciągnęła się za nim gdziekolwiek by się nie udał. Nikt nie liczył na jego pomoc, był jedynie figurantem, któremu przypiszę się zasługi za sprawę. Jego ojciec już o to zadba. Zawisza był podobno nieźle wkurzony kiedy dowiedział się o jego przydziale, ale posłuchał rozkazów. Nie miał wybory. Edward wiedział, że jego ojciec miał coś na Zawiszę albo znał kogoś odpowiedniego żeby skorygować tok myślenia komisarza w razie potrzeby. Układy i układziki.


Kurska


Umówiła się na spotkanie z Chojnickim bez kłopotów tylko coś w jego głosie jej nie pasowało. Czasami zdarzali się ludzie, którzy samym sposobem mówienia zrażali do siebie. To był właśnie taki typ. W jego tonie było coś… śliskiego. Jedynie takie skojarzenie przyszło Magdalenie na myśl. Był też młody i zapewne ambitny skoro dorobił się posadki szefa. Były żołnierz sił specjalnych? Normalnie ludzie nie dostawali takich stanowisk. Wkrótce sama się miała przekonać, z kim miała do czynienia.

Konsulat amerykański znajdował się tuż przy Rynku na Stolarskie. W pobliżu kręcili się policjanci wyposażeni w jakieś odmiany kałacha. Jej obstawa składająca się z dwójki młodych funkcjonariuszy została w samochodzie, który służył jej w tym momencie za taksówkę.

Ochrona dwukrotnie sprawdziła jej dane zanim ją wpuszczono do środka. Wnętrze było urządzone z przepychem. Nie miała okazji jednak bliżej przyjrzeć się szczegółom, ponieważ została od razu skierowana do gabinetu znajdującego się na parterze. Miała czekać. Półki szafek zapełnione były książkami. Znalazła tam kilka pozycji związanych z psychologią i dla zabicia czasu zaczęła przeglądać okładki.

- Pani Kurska. – usłyszała za sobą i nagle się wyprostowała. Przestraszyła się. Nie słyszała otwierania drzwi, a była pewna, że skrzypiały, kiedy ona wchodziła do pokoju. Tuż za nią stał przystojny mężczyzna ubrany w garnitur.


- Choć policji udostępniliśmy wszystkie materiały, cieszę się, że mogę gościć tak znanego psychologa. – uśmiechnął się i wskazał dłonią fotel. – Proszę usiąść. Napiję się pani czegoś?
 
mataichi jest offline