Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-07-2013, 12:01   #1
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Spopielone dusze

Był środek lata, ale zamiast żaru z nieba lał się rzęsisty deszcz. Pogoda od dwóch tygodni nie rozpieszczała Polaków, szczególnie tych co wybrali się na urlop nad nasze piękne morze. Ci jak co roku narzekali na swojego pecha. To było jednak setki kilometrów od Krakowa.

W królewskim grodzie atmosfera była unikatowa. Wiedział o tym każdy mieszkaniec i każdy przyjezdny, który choć trochę poznał to miasto. Tempo życia było tu wolniejsze, a ilość wkurwa w powietrzu na metr sześcienny była stosunkowo niska. Czym że była więc tak drobna ilość deszczu dla mieszkańców? Marudzili trochę więcej i bardziej jebało w tramwajach przez zdecydowanie większą ilość pasażerów.

Miasto żyło swoim normalnym trybem, ale jak każdy organizm było atakowane przez choroby. Niektóre z nich były nieszkodliwe jak katar, a inne należało jak najszybciej zwalczyć. A gdy to było niemożliwe, trzeba było usunąć skażoną tkankę.


SPOPIELONE DUSZE




26.07.2013

Wszyscy


Mała salka konferencyjna była świeżo po remoncie, ale nawet to nie było w stanie zniwelować smrodu dymu papierosowego, który na dobre przesiąkło pomieszczenie. Ściany pomalowane na jasny błękitny kolor wydawały się przy złym oświetleniu szare. Kafelki na podłodze też były szare i nawet tablica, na której wyświetlano rzutnikiem ekran laptopa w takim sąsiedztwie również wyglądał na szarą. Była więc to szara, depresyjna salka z której chciało się jak najszybciej uciec.

Na środku pomieszczenia stał stolik, a po jego bokach ustawiono sześć obrotowych foteli. Przy jednym z nich siedział siwy mężczyzna, którego nikt nie znał. Uśmiechał się do każdego wchodzącego w stylu Clinta Eastwooda, więc trudno było powiedzieć czy był to bardziej uśmiech czy grymas obrzydzenia.


Druga pojawiła się Magdalena Kurska, która usiadła jak najdalej od nieprzyjemnego typa. Trzecią osobą był Dariusz Chmielarz, człowiek o wyglądzie typowego bandziora i opinii dobrego psa. Aspirant dowiedział się, że Zawisza osobiście chciał żeby dołączył do jego ekipy.

Gdy kolejna postać weszła do sali dało się odczuć lekkie napięcie.

Anna Konarska czy jak sama się zawsze przedstawiała Anna Maria Konarska weszła do pomieszczenia. Spojrzenia kobiet od razu się spotkały. Obie zajmowały się tym samym, były psychologami policyjnymi. Obie też były w identycznym wieku i miały doświadczenie z wielu spraw. Koleżankami po fachu nazwać ich jednak nie można było. Określenie rywalki bardziej pasowało?

Następnie do sali wparował sam Komisarz Zawisza z nieodłącznym papierosem w ustach rzucił tylko krótkim “dzień dobry”. Jego płaszcz był przemoczony.


Rzucił plastikową popielniczkę na stół i z kieszeni płaszcza wyjął tanią zapalniczkę. Po pierwszym zaciągnięciu opadł na fotel z wyrazem ulgi na twarzy.

Komisarz Zawisza był żywą legendą policji. Opowieści o jego nietypowych metodach działania, niesubordynacji i ciemnej prywatnej stronie życia obiegły posterunki w niejednym mieście. Ponoć był uzależniony od hazardu i przez to stał się dziwką mafii. Ponoć miał tyle haków na przełożonych, że mógłby pieprzyć ich żony bez cienia obawy przed konsekwencjami. Ponoć... dużo było tych ponoć. Dla zebranych najważniejsze było jednak to, że słynął ze swojej skuteczności.

Popatrzył na zegarek i ze skwaszoną miną podłączył pendrive’a do laptopa.

- Ostatni członek zespołu najwidoczniej się spóźni. Nie ma sensu na niego dłużej czekać. - powiedział i dorzucił pod nosem - Cholerny synek tatusia.

- Część z was się już zna, ale pozwolę sobie przedstawić wszystkich dla dopełnienia formalności. - zaczął od niechcenia wskazywać po kolei ręką. - Aspirant Dariusz Chmielarz, pani Magdalena Kurska, pani Anna Konarska i pan doktor Andrzej Gniadek, patolog sądowy.

Komisarz rozdał każdemu kopie akt. Zgasił papierosa i od razu zapalił następnego.
- Trzy zabójstwa w ciągu jednego miesiąca. Podejrzewamy, że dokonała ich ta sama osoba i jak was poinformowano potrzebujemy waszej pomocy do znalezienia sprawcy.

- Pierwsza ofiara. - przeszedł od razu do omawiania zdjęć włączając pokaz slajdów. – Trzydziestosześcioletni pracownik konsulatu amerykańskiego. Znaleziono go w jego pokoju hotelowym z wbitym w skroń szpikulcem do lodu.

Zdjęcia przedstawiały potężnego mężczyznę w szlafroku, który leżał martwy w swoim łóżku.

- Druga ofiara to bezdomny śpiący na ulicy. Nie znamy jeszcze jego tożsamości. Pięć ran kłutych nożem w klatkę piersiową.

Kolejne slajdy przedstawiały młodego człowieka przed trzydziestką leżącego w jakimś ciemnym zaułku. Jego brudne ubrania były przesiąknięte krwią.

- Ostatnia, wczorajsza ofiara. Doktor Zygmunt Nowak. Trzydzieści lat. Mąż Marii Nowak. Nie mieli dzieci. Wykładowca na UJocie. Znaleziony martwy we własnym łóżku. Doktorze?

- Został najpierw uderzony w lewą skroń niewielkim przedmiotem. - Gniadek mówił bardzo powoli, co na dłuższą metę mogło stać się irytujące. Nie okazywał przy tym kompletnie żadnych emocji. - Następnie skrępowano mu ręce za plecami i narzucono plastikową torbę na głowę. Zgon nastąpił przez uduszenie.

- Jego żona ma pojawić się za godzinę. Chcę żeby jedna z was była przy przesłuchaniu. - zwrócił się do kobiet. - Coś mi nie pasowało w jej zachowaniu. Była zbyt spokojna gdy dowiedziała się o śmierci męża. - zrobił krótką przerwę na zebranie myśli.

- Chmielarz, chciałbym żebyś wykorzystał swoje kontakty i spróbował ustalić tożsamość drugiej ofiary. Odstęp między pierwszym a drugim zabójstwem wynosił dwa tygodnie, a między drugim a trzecim tydzień. Morderca zaczął się rozkręcać, a to oznacza, że niedługo możemy spodziewać się kolejnej ofiary.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 27-07-2013 o 12:27.
mataichi jest offline  
Stary 02-08-2013, 12:09   #2
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zamknął drzwi od gabinetu, powoli wypuszczając z ust powietrze. Nowa sprawa. I to taka. Z jednej strony szkoda było mu tych ludzi, z drugiej - to zajebiście nudne miasto doprowadzało momentami do szewskiej pasji. Przechylił głową i w jego grubym karku aż chrupnęło. Jeszcze nie wiedział co o tym myśleć, wystarczyła mu wiedza, dlaczego to właśnie jego przydzielono. Doświadczenie. Ta, niby je miał, a awans jak zwykle daleko. Kolejna obietnica. "Dariusz, spraw się dobrze, a zobaczymy co da się zrobić". Zwykle nie dało się nic.
Za dużo gadał, prosto w twarz. Tu także się nie nastawiał. Może, gdyby nie przydzielono także synalka, ale w takiej sytuacji dobrze będzie, jak go nie zdegradują. Już go ręce świerzbiły, a jeszcze się z gościem nie spotkał. Niektórzy dostają fory. Pewnie właśnie wypoczywał w jakimś przyjemnym miejscu zasłaniając się L4. I jeszcze będzie marudził, że robić trzeba.
Nie ma to jak pozytywne nastawienie.

Chmielarz rzadko brany był za glinę. Wysoki i szeroki w barach, o kanciastej twarzy i raczej kwadratowej szczęce dopełnianej niewielkimi na tym tle oczami, sprawiał wrażenie albo bandyty albo maksymalnie zwykłego robola. Dawno przestał być zwykłym krawężnikiem, nie musiał więc nosić munduru, a odznakę trzymał schowaną. Ubierał się niezbyt elegancko, koszula i dżinsy dopełniane były tylko mającą już swoje lata marynarką. Wydział kryminalny miał swoje zalety, zresztą tylko dlatego został w tym burdelu zwanym policją. Tylko tu się coś działo. Czasami.
Tak jak teraz.
Zgarnął ze swojego biurka notatnik i długopis i powlókł się na umówione spotkanie, wchodząc bez słowa i zajmując miejsce. Tylko krótkie skinięcie głową służyło za powitanie. Synalek nie przybył. Co za zaskoczenie. Otworzył akta i czytał je przez chwilę, aż Zawisza, a potem patolog zaczęli gadać.

***

Magda wysłuchała uważnie słów patologa i zapytała z pewnym zdziwieniem:
- Co łączy te trzy zbrodnie, że zostały uznane za dzieło seryjnego mordercy?
Chmielarz wziął od Zawiszy zapalniczkę i sam zapalił papierosa, zaciągając się równie mocno. Gapił się na akta i zdjęcia bez większego zainteresowania, wolną ręką gryzmoląc po notatniku.
- Dziewczyna ma rację. Skoro gadacie, że seryjny i że w liczbie pojedynczej, to wiecie coś więcej. A jak nie wiecie, to są niepotrzebnie ukierunkowane przypuszczenia, czyli po naszemu: pierdolicie pan - mówił niezbyt głośnym, ale grubym głosem z wyraźną lekką chrypką, co mogło mu nadawać jeszcze mniej "przyjazny" wygląd. Pokręcił głową.- Gdzie haczyk, Zawisza. Gdzie haczyk.
- Początkowo próbowaliśmy połączyć te trzy morderstwa kierując się miejscem zbrodni. Każdy z mężczyzn zginął w swoim łóżku jeśli do takiego możemy zaliczyć tekturowe pudło. Oczywiście mógł być to zwykły zbieg okoliczności. – Zawisza rozłożył ręce. – W przypadku wszystkich morderstw powtarza się jednak jedna rzecz, która jest szczególnie widoczna przy jedynce i trójcę. Zabójca nie zostawił żadnych śladów, powycierał odciski palców. Możemy mieć tutaj do czynienia z zawodowcem. To nasza jedyna na tę porę przesłanka.
- Pan żartuje? - Oczy Magdy zrobiły się wyraźnie większe - Zginął w łóżku i nie ma śladów? I to ma być argument przemawiający za seryjnym zabójcą? - Poruszyła dłonią jakby odganiała się od natrętnej muchy. - To nie tak działa. Seryjny morderca wybiera określony typ ofiary, narzędzie lub sposób popełnienia zbrodni. Najczęściej także pozostawia na miejscu przestępstwa jakiś ślad. Specjalny znak. Jeśli zaś to ktoś pracujący na zlecenie, co robi tutaj aż dwóch psychologów policyjnych jednocześnie? To nie są sprawy dla profilerów. To jakiś test?
Obrzuciła uważnym, nieco podejrzliwym spojrzeniem najpierw komisarza, a potem siedzącą po drugiej stronie stołu, panią Konarską.

Ta, w przeciwieństwie do Magdaleny nie wydawała się zaniepokojona. Skrupulatnie notowała w kalendarzyku swoje spostrzeżenia. Przerwała na moment, czując na sobie wzrok kobiety. Uśmiechnęła się sympatycznie, lecz i sztucznie zarazem.
- W przypadku pierwszej i trzeciej ofiary znaleziono coś. – Zawisza ciągnął nie zwracając większej uwagi na wzburzone słowa Magdaleny.
Na ścianie pojawiły się dwa zdjęcia spalonych zapałek. Niewiele z nich zostało.
- Spalone zapałki znaleziono w kieszeniach ofiar. O ile pierwsza była palaczem i jakoś nie wzbudziło to niczyich podejrzeń tak w drugim przypadku ofiara prowadziła zdrowy tryb życia. To jednak nie wszystko. – Komisarz zaczął przeklikiwać się przed foldery swojego laptopa. – Sprawa sprzed dwudziestu siedmiu lat.
Zamiast zapałek pojawiły się cztery zdjęcia małych, kilku centymetrowych laleczek. Były ręcznie robione z różnych części materiałów.
- Cztery ofiary, cztery laleczki, które wylądowały w ich kieszeniach. Prowadzący śledztwo nie byli w stanie powiązać ofiar ze sobą. Metody zabójcy też były różne. – na slajdach pojawiły się tym razem zdjęcia bilonu, a dokładnie monety jedno złotowej. – Jeden złoty z okresu międzywojennego. Dziesięć lat temu. Trzy ofiary. Taka sama sytuacja. Dlatego pani Magdaleno podejrzewamy, że mamy do czynienia z seryjnym zabójcą. Czemu potrzebujemy aż dwie panie psycholog? W mojej ocenie nie potrzebujemy – uśmiechnął się do Kurskiej łagodnie - Strona amerykańska naciskała jednak przełożonych, którzy stwierdzili, że potrzebujemy was obie. W końcu jesteście najlepsze.

Dariusz odłożył długopis i zabębnił palcami o stół, kończąc papierosa i gasząc go w popielniczce Zawiszy.
- To dwa zdjęcia, trzecia ofiara też to miała? Trzeba znaleźć wspólny mianownik do wszystkich trzech, ale to nie mój interes w takim towarzystwie - spojrzał najpierw na jedną, a potem na drugą kobietę. - Spróbuję się dowiedzieć o tym bezdomnym. Który posterunek jest najbliżej miejsca zbrodni? Popytam chłopaków i tamtejszych bywalców. Będziemy potrzebowali wyciągów z kont, bilingów telefonicznych... ta, ten konsulat może być problemem. Od tego doktora chociaż zacząć. Mam gadać z tą jego żoną?
Wyjął wizytówki i rozdał je obu psychologom i patologowi. Potem Chmielarz potarł podbródek, mrużąc oczy i wyglądając jakby coś go irytowało.
- Dobra, miejmy to z głowy. Zawisza, mówiłeś, że najlepszych chcieli. Co do cholery ma robić tu ten synalek? Mam przed nim odpowiadać? Chyba komuś na łeb padło.
- Chmielarz kurwa! – niewiele brakowało żeby Zawisza uderzył pięścią w stół. W ostatnim momencie zatrzymał dłoń tuż nad blatem. - Mi też się to nie podoba, ale siła wyższa. Może chłopak się do czegoś przyda. Zachowuj się jak pieprzony profesjonalista jasne?

***

Miał mieszane uczucia po wyjściu z odprawy. Strasznie szybko podjęto decyzję, że to seryjny morderca. Dariusz już w czymś takim brał udział, wiedział jak groźne mogą być jakiekolwiek założenia przed zdobyciem niezbitych dowodów. Owszem, sam czasami prawo naginał tak, że aż trzeszczało. Ale spalone zapałki w dwóch na trzy przypadkach, jak dla niego to za mało. Psychopaci zabijali bo musieli, bo mieli tak wywrócone we łbie, że nie byli w stanie przestać. Co jeśli to jednak zabójstwa na zlecenie? Dziwne, być może. Taktyka odwrócenia uwagi? Dlaczego nie. Konsul mógł być celem, bezdomny próbą zrzucenia tego na jakiegoś wariata.
Głowę wypełniały coraz bardziej chaotyczne myśli, gdy czytał akta siedząc przy swoim biurku. W końcu zamknął je gwałtownie i zbierając swoje rzeczy wstał szybko, kierując się do swojego wysłużonego Opla. Spróbował oczyścić umysł, skierował się więc na niego inne tory.
Ładniutkie panie psycholog. Nie wiedział o nich zbyt wiele, za to pierwsze wrażenie jakie wywarły należało do tych ciekawszych. Rzadko potrzebowali takich osób, mimo pracy w wydziale kryminalnym, Chmielarz więc tylko ogólnie wiedział jaka jest ich rola i sposób działania. Określenie profilu sprawcy. Teraz jednak co innego go trapiło. A może i trochę bawiło. Wyraźnie widać, że wchodziły sobie w paradę i kompetencje. To jakby do projektowania jednego budynku wyznaczyć dwóch osobno pracujących i mających inną koncepcję architektów. Jeśli wyniki ich pracy będą inne, albo co gorsza sprzeczne...
Potrząsnął głową. Nie, to był problem na później.

Gdy dojeżdżał do posterunku, miał już mniej więcej przygotowany plan działania. W głowie. I bardzo ogólny. Najpierw chciał poznać wszystkie fakty, porozmawiać z tymi co go znaleźli. Znał kilka starych wyg, warto i ich popytać. Nie tylko o trupa, ale również o żywych, co zwykle kręcili się po okolicy. Menele zwykle chcieli tylko, by zostawić ich w spokoju. Aresztowanie przeszkadzało zwłaszcza tym najbardziej zapijaczonym, jakoś dieta w areszcie, w postaci czystej wody, jakoś do nich nie przemawiała. To i jak się im zagroziło, to zwykle gadali co mieli gadać. A Chmielarz chciał usłyszeć wszystko, co mieli do powiedzenia o denacie. Jedni bezdomni często bardzo dużo wiedzieli o innych bezdomnych i tym tropem chciał pójść najpierw. O ile ktoś na komisariacie nie będzie przypadkiem wiedział o tym sporo, tutejsi pewnie ciągle mijali tych samych ludzi.
 
Sekal jest offline  
Stary 02-08-2013, 21:57   #3
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Kiedy usłyszała o nowej sprawie którą jej przydzielono poczuła autentyczne podekscytowanie. Seryjni mordercy w Polsce nie trafiali się często. To była też niezła okazja na zdobycie nowych, ciekawych danych. Już od jakiegoś czasu po jej głowie plątała się myśl o napisaniu książki, a historia seryjnego mordercy wydawała się świetnym i chwytliwym tematem. Może ta sprawa będzie źródłem inspiracji na które czekała?
Entuzjazm opadł z niej w dużej mierze najpierw gdy zobaczyła w tym samym pokoju dwojga imion Konarską, jak często w myślach określała Annę Marię, podśmiewując się z tej jej zabawnej słabostki. Drugą przyczyna wyraźnego spadku poziomu endorfin były informacje na temat samego śledztwa. Choć informacje komisarza, który udzielił w odpowiedzi na jej wyraźne wątpliwości rodziły ponowne nadzieje. Wolała tym razem zachować ostrożność.
Skinęła głową mówiąc:
- Skoro tak, na początek chciałabym być przy ponownym przesłuchaniu pracowników hotelu, ewentualnych osób, które mogłyby coś wiedzieć o bezdomnym i oczywiście żony ofiary, a to chyba oznacza, że będziemy musieli pracować razem - przy tych słowach dziewczyna skierowała spojrzenie na Chmielarza. - Chcę też pełny dostęp do tych zbrodni sprzed lat. Być może to tylko przypuszczenie, ale nie można wykluczyć, że te sprawy jakoś się wiążą.
- Jeśli mogę coś wtrącić... - Anna Maria odezwała się dość nieśmiało, ale po chwili jej głos nabrał siły - Uważam, że skoro jesteśmy we dwie, powinnyśmy działać dwutorowo. Jedna z nas powinna być obecna przy przesłuchaniach świadków, po to by... wyczuć ich nastawienie do morderstwa i samej ofiary. Druga zaś może zająć się w tym czasie relacjami ofiar z rodziną. Nie od dziś wiadomo przecież, że zabójca zwykle jest osobą z otoczenia ofiary. Osobiście więc chętnie zajmę się przesłuchaniem żony trzeciego zabitego oraz spróbuję odszukać bliskich pozostałych dwóch grzeszników. Niestety, jeśli pan Zawisza ma racje, czas ma dla nas ogromne znaczenie.
- Grzeszników? - Magda popatrzyła na nią zimnym wzrokiem. Nie była zachwycona, że musi w tym zadaniu współpracować z drugim profilerem, skoro nie miała pewności czy tematu wystarczy dla choćby jednego. Nie miała też zamiaru okazywać koleżance uczuć, których bynajmniej nie odczuwała. - To jakaś nowa moda nazywać tak ofiary mordercy? Ciekawe, że akurat żona ostatniej ofiary jest jednocześnie potencjalnym światkiem i członkiem rodziny. Jak to rozwiążemy? Przetniemy na pół? - Pani Kurska postukała palcami po blacie - Skoro zależy ci na rozmowie z żoną ostatniej ofiary proponuję podzielić prawy. Ja zajmę się tym Amerykaninem, ty żoną, pan Chmielarz poszuka kogoś z otoczenia bezdomnego. Po za dokumentami z archiwum, chcę oczywiście także wglądu do dokumentacji z miejsca obecnych zbrodni. Chcę także porozmawiać z prowadzącymi sprawę technikami i patologiem. Osobiście. - Ostatnie słowo podkreśliła wyraźnie patrząc na Zawiszę.
- To była tylko propozycja. - powiedziała Konarska - Oczywiście, pani plan jest tak samo dobry. - po czym mruknęła pod nosem - Kobieta, która nie jęczy w nocy, zazwyczaj warczy w dzień.
Magda nie usłyszała końcówki wypowiedzi swej interlokutorki, ale sądząc po jej minie sprawiła jej ona sporo satysfakcji. Musiała więc być złośliwa i mało profesjonalna.

- Dostaną panie wszystkie informacje jakie posiadamy. Dodatkowo pan doktor Gniadek zna poprzednie sprawy. Od początku pracował z policją nad nimi. – Zawisza zapalił kolejnego papierosa. Współpraca jego zespołu zaczynała się wprost cudownie. – Niech pani Konarska zajmie się żoną, a pani Kurska niech się przyjrzy pierwszej ofierze i przejrzy dokumentacje. Chmielarz jak się tylko pojawi Grodzki to wyślę go z tobą.
- Chyba za mną - mruknął Darek, kompletnie nieprzejęty wcześniejszym wybuchem Zawiszy. - Rzygnie jeszcze tym moim profesjonalizmem. Daj mi adres, jak panie będą chciały kogoś na złego glinę to numer na wizytówkach ważny. Aha, odpowiadam przed tobą, nie przed nim? Skoro mam się zachować, to muszę wiedzieć jak wygląda struktura władzy - spojrzenie zmrużonych oczu zatrzymało się na komisarzu.
- Świetnie - Magda sięgnęła do torebki i wyjęła elegancki srebrny wizytownik. Rozdała wszystkim obecnym w pokoju małe grawerowane kartoniki. Jedyną informacją umieszczoną na nich było imię i nazwisko oraz numer telefonu. - Skoro wiemy co mamy robić rozumiem, że to koniec zebrania ogólnego? Panie doktorze pozwoli pan, że przed rozmową z panem dokładnie zapoznam się z danymi w aktach? - Potem ponownie popatrzyła na Zawiszę - Z kim mam się kontaktować w sprawie zabójstwa pracownika ambasady?

- Tak Chmielarz, odpowiadasz przede mną i tylko przede mną. Nie musisz być dla niego miły. Niech się kurwa czegoś nauczy. Nie chcę mieć tylko na głowie jakiś skarg. Chłopaki z piątego komisariatu znaleźli ciało chłopaka niedaleko Stawu Płaszowskiego. W aktach masz wszystko co mamy na temat tego chłopaka. – Sam też wyciągnął wizytówkę i podał ją Magdalenie. Widniał na niej numer telefonu i nazwisko: Artur Chojnicki.
– To pracownik konsulatu odpowiedzialny za ochronę. W razie potrzeby udzieli wszelkich informacji. Ciało znaleziono w hotelu Qubus. Załatwię pani pełen dostęp i przydzielę dwóch policjantów do pomocy. Jeszcze dzisiaj będziemy mieć całe biuro dla siebie dwa piętra wyżej.
- W takim razie najlepiej by tam dostarczono wszystkie stare i obecne akta sprawy. Po spotkaniu w ambasadzie zabiorę się za lekturę.
- Akta będą czekały na was popołudniu w biurze.
Dariusz tylko skinął głową, biorąc ze stołu swój notatnik, długopis i akta sprawy. Potem wstał i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Magda także ruszyła jego śladem.
Najpierw poszła do znajdującej się na tym piętrze toalety, by nieco się odświeżyć. Przyczesała lekko falujące, długie do połowy pleców, brązowe włosy i poprawiła dyskretny makijaż. Jak zwykle latem w pracy ubrana była w wygodną biała koszulę i płócienne spodnie oraz wygodne obuwie na niewielkim obcasie. Ten strój zawierał się w ramach stroju urzędniczek, a jednocześnie nie krępował jej ruchów i swobody. Uznała, że bez problemu może tak się pokazać w ambasadzie.
Wyszła z toalety i zaraz za drzwiami wybrała na telefonie numer z wizytówki. Zadzwoniła do Chojnickiego, by umówić się na spotkanie w ambasadzie i oględziny w hotelu.
 
Eleanor jest offline  
Stary 06-08-2013, 21:12   #4
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/N5YL2NfXf34?hl=pl_PL&version=3&rel=0[/MEDIA]


Chmielarz

Stare pożółkłe akta nie przyniosły żadnych przełomowych informacji. Musiał czekać na nie prawie godzinę, a gdy jakiś młodzik skończył je przynosić. pomieszczenie – ich przyszłe biuro – wypełniło się zapachem stęchłego kurzu. Sprawę sprzed dwudziestu siedmiu lat prowadził Marian Konarski, ojciec jednej z pan psycholog. Jego staranne pismo zapełniało kolejne oficjalne protokoły. Patolog również znalazł się w dokumentach jako jeden ze specjalistów. Sprawę sprzed dziesięciu lat prowadził z kolei komisarz Ryszard Zgierz. Jego pismo było niedbałe i trudne do odczytania. Nagle Chmielarzowi zaskoczyły trybiki w pamięci. Zgierz zginął rok od śledztwa. Policjant pamiętał tamtą sprawę. Stwierdzono samobójstwo, ale sprawa była ponoć śliska. Konarski też był martwy. Czy miało to jakikolwiek związek?

Będzie musiał więcej czasu poświęcić na stare akta, lecz teraz czekała go inna robota.

Czterdzieści minut później był już pod posterunkiem policji numer 5 na Zamojskiego. Tutejsze chłopaki miały niezbyt pochlebną opinię. Prawdą było, że część z nich lubiła nadużywać siły i nie szczędzili kopniaków przy zatrzymywaniu meneli. Czasami w ich obroty trafiał Bogu ducha winny naprany studenciak, który potem skarżył policję. W piątce mieli też dobre kontakty z kilkoma burdelami w południowej części Krakowa. Potrzebowali się czasami rozerwać po pracy.

Szybko znalazł starego znajomego, Marcina Borkowskiego, nazywanego pieszczotliwie przez kolegów Białym Misiem.


Przezwisko wzięło się z wpadki z zagubionymi dowodami, a dokładniej kilkoma gramami koki. Była to mała ilość w porównaniu do całości skonfiskowanego towaru, ale braki zauważono i powiązano dziwnym trafem z Borkowskim. Ostatecznie sprawę umorzona z braku dostatecznych dowodów. On też był dobrym psem i kilka osób wstawiło się za nim, w tym Chmielarz. Ostatecznie umieszczono go na tym zadupiu. Przezwisko jednak zostało.


Konarska

Pokój do przesłuchań był urządzony w stylu ubeckim. Słabe oświetlenie, niewygodne krzesła, brunatne zacieki na ścianach przypominające plamy po krwi. A może były plamami po krwi? Pokój naciągał wszelkie standardy współczesnych przesłuchań, a tym bardziej nie nadawał się na trzymanie w nim kobiety. Maria Nowak zza weneckiego lustra wyglądała na przestraszoną. Przygryzała swoje ładne długie włosy, rozglądając się zagubionym wzrokiem po pomieszczeniu. Tak działały takie miejsca.

Była młoda. Miała dwadzieścia trzy lata i wyszła za mąż za siedem lat od siebie starszego mężczyznę. Czy była to miłość czy może pieniądze? Dowody wskazywały, że to drugie. Mąż był cały czas zapracowany, ale nie szczędził kasy na wydatki młodej żonki. Czy coś w ich cudownym układzie poszło nie tak? Czy wiedziała coś więcej?

Konarska miała ją sama dla siebie, ale nigdy nie mogła być pewno, kto będzie obserwował jej rozmowę tak jak ona teraz to robiła. Zawisza kręcił się niedaleko.


Grodzki

Obudził się i pierwszą jego myślą było naturalne pytanie zadawane przez miliony polaków „która jest kurwa godzina?”. Cały czas lało i z ciemności za oknem trudno było wywnioskować porę dnia. Coś brzęczało cichutko. Potrzebował krótkiej chwili, w której umysł wraca na właściwe tory po długim śnie żeby zdać sobie sprawę co wydawało ten dźwięk. Jego komórka!

Zerwał się z łóżka i chwycił za aparat. Ktoś do niego dzwonił, a w tle zauważył kilka nieodebranych wiadomości. Godzina na telefonie wskazywała równo dziesiątką, a więc spóźnił się pierwszego dnia na umówione spotkanie.

Odebrał i usłyszał w głosie poirytowany, ale jednocześnie pełen rezygnacji głos.
- Grodzki kurwa nareszcie! Komisarz Zawisza z tej strony jakbyś się tego nie domyślił jeszcze. Nie obchodzi mnie gdzie się podziewałeś. Masz jechać natychmiast na piąty posterunek i szukać aspiranta Chmielarza. Prześlę Ci jego numer. Wprowadzi cię do sprawy.

Rozmowa się skończyła. Jego przełożony nawet nie poczekał na jakąkolwiek odpowiedź tak jakby nie liczył nawet, że Grodzki był po drugiej stronie. No tak, jego opinia ciągnęła się za nim gdziekolwiek by się nie udał. Nikt nie liczył na jego pomoc, był jedynie figurantem, któremu przypiszę się zasługi za sprawę. Jego ojciec już o to zadba. Zawisza był podobno nieźle wkurzony kiedy dowiedział się o jego przydziale, ale posłuchał rozkazów. Nie miał wybory. Edward wiedział, że jego ojciec miał coś na Zawiszę albo znał kogoś odpowiedniego żeby skorygować tok myślenia komisarza w razie potrzeby. Układy i układziki.


Kurska


Umówiła się na spotkanie z Chojnickim bez kłopotów tylko coś w jego głosie jej nie pasowało. Czasami zdarzali się ludzie, którzy samym sposobem mówienia zrażali do siebie. To był właśnie taki typ. W jego tonie było coś… śliskiego. Jedynie takie skojarzenie przyszło Magdalenie na myśl. Był też młody i zapewne ambitny skoro dorobił się posadki szefa. Były żołnierz sił specjalnych? Normalnie ludzie nie dostawali takich stanowisk. Wkrótce sama się miała przekonać, z kim miała do czynienia.

Konsulat amerykański znajdował się tuż przy Rynku na Stolarskie. W pobliżu kręcili się policjanci wyposażeni w jakieś odmiany kałacha. Jej obstawa składająca się z dwójki młodych funkcjonariuszy została w samochodzie, który służył jej w tym momencie za taksówkę.

Ochrona dwukrotnie sprawdziła jej dane zanim ją wpuszczono do środka. Wnętrze było urządzone z przepychem. Nie miała okazji jednak bliżej przyjrzeć się szczegółom, ponieważ została od razu skierowana do gabinetu znajdującego się na parterze. Miała czekać. Półki szafek zapełnione były książkami. Znalazła tam kilka pozycji związanych z psychologią i dla zabicia czasu zaczęła przeglądać okładki.

- Pani Kurska. – usłyszała za sobą i nagle się wyprostowała. Przestraszyła się. Nie słyszała otwierania drzwi, a była pewna, że skrzypiały, kiedy ona wchodziła do pokoju. Tuż za nią stał przystojny mężczyzna ubrany w garnitur.


- Choć policji udostępniliśmy wszystkie materiały, cieszę się, że mogę gościć tak znanego psychologa. – uśmiechnął się i wskazał dłonią fotel. – Proszę usiąść. Napiję się pani czegoś?
 
mataichi jest offline  
Stary 09-08-2013, 10:37   #5
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Anna Maria przez całe spotkanie skupiała się bardziej na osobach niż ich słowach. Ważne było z kim przyjdzie jej pracować. W końcu to sukces zespołu zwykle gwarantuje sukces sprawy, zaś niezgrany zespół...


Starając się nie być nachalną, nawiązywała kontakt wzrokowy z każdą osobą w pomieszczeniu. Najciężej było, oczywiście, z Magdalena, która z wiadomych względów traktowała ją jak konkurencję.


Blondynka westchnęła. Zanim spróbuje przebić sie przez ten mur, postanowiła skupić uwagę na Zawiszy i Chmielarzu, obu posyłając krzepiące uśmiechy w chwilach nerwów. To byli twardzi faceci, jednak jak każdy, potrzebowali akceptacji.

Spotkanie zakończyło sie, każdy dostał przydział. Sprawa zapowiadała się... interesująco.


Stan sali przesłuchań był conajmniej upiorny, a młoda, elegancka kobieta, siedzaca na prostym krześle, wyglądała wręcz karykaturalnie. Jak element nie z tej układanki.


Kiedy Anna Maria weszła do pomieszczenia, jeszcze w drzwiach spojrzała krytycznie na dającą ostre światło jarzeniówki, po czym szybkim ruchem dłoni kliknęła wyłącznik.

W pomieszczeniu zapadł półmrok, rozrzedzony tylko delikatnymi snopami światła, wpadających zza malutkich okienek pod sufitem. Eskortujący ją policjant, popatrzył pytająco, lecz nie zaprotestował. Słyszał o nietypowych metodach działania tej profilerki, jak również o jej świetnych wynikach.


- W tym pokoju nie ma nic wartego uwagi, wiec szkoda naszych oczu. - rzuciła jako forme usprawiedliwienia, po czym zwróciła się do równie zdziwionej żony zabitego.

- Dzień dobry pani Mario, częściowo jesteśmy imienniczkami. Nazywam się Anna Maria Konarska i jestem psychologiem. Współpracuję z policją, jednakże nie jestem w niej zatrudniona, dlatego możemy pozwolić sobie na kameralność spotkania. Myślę, że obu nam zależy na ujęciu sprawcy, więc nie zamierzam pani naciskać. Jeśli jakieś pytanie zechce pani pominąć milczeniem - ma pani do tego pełne prawo.

- Dzie... dzień dobry.
- przesłuchiwana wydawała się zbita z tropu serdecznością rozmówczyni.


Konarska podeszła bliżej i usiadła na krześle naprzeciw, nie przestając się przy tym uśmiechać.

- Pierwsze pytanie będzie bardzo ogólne, ale niezmiernie ważne. Czy w pani odczuciu mąż był dobrym człowiekiem?


- Zygmunt? Tak on... on był dobrym człowiekiem, dobrze mnie traktował.


Pani psycholog nie widziała wyraźnie wyrazu twarzy dziewczyny, ale po głosie mogła poznać, że tamta się bała. Stare krzesło, na którym siedziała przesłuchiwana skrzypiało bez przerwy. Młoda wdowa kręciła się na nim niespokojnie. Była zdezortientowana, a ciemność pogorszyła tylko jej stan.


- Dobrze, czyli jak?


- Dbał o mnie. Sprawiał, że niczego mi nie brakowało.
- jej głosie dało się wyczuć zawahanie - Nie powinnam była na nic narzekać.


- Nie powinnaś... on Ci tak mówił?


- Miał rację. Utrzymywał mnie, a ja zamiast być dobrą żoną zaczęłam się mu przeciwstawiać. Miał pełne prawo być na mnie zły


- A co robił, gdy się złościł?


Dziewczyna nie odzywała się. W nieudany sposób próbowała powstrzymać płacz, ale jej łkanie stawało się coraz głośniejsze. Anna Maria wyciągnęła rękę i delikatnie ujęła jej dłoń. Czekała.

Kobieta mocno ścisnęła jej dłoń. Sprawiała ból Konarskiej wbijając w jej rękę długie paznokcie. Trochę zajęło zanim się pozbierała. Wtedy nieoczekiwanie powiedziała zimny, pełnym nienawiści głosem.


- Zasłużył na śmierć za to co mi robił! - wyrzuciła z siebie w końcu - Był potworem w ludzkiej skórze. Jeżeli kiedykolwiek spotkam osobę odpowiedzialną za śmierć mojego męża to jej za to podziękuję.


- Spokojnie, pani Mario. Myśli pani, że mąż był potworem nie tylko dla pani? Chodzi mi o pracowników na przykład? Czy wiele osób mogło... cierpieć przez niego?


- Nie... nie wiem. Zygmunt prawie nigdy nie mówił o swojej pracy, a kiedy się go o nią dopytywałam to zaczynał się irytować. Podejrzewałam, że ma kogoś na boku. Raz sprawdziłam jego historię wiadomości na komórce. Wymieniał się smsami z jedną ze swoich studentek. On zauważył jak szpiegowałam.
- cofnęła rękę.


- Myślę, że rozumiem. Proszę mi powiedzieć, kto pani zdaniem skorzysta na śmierci męża? Chodzi mi o sferę materialną.


- Ja. Ja otrzymam całość. Zygmunt nie miał rodzeństwa, a jego rodzice nie żyją od wielu lat.


- A jeśli chodzi o pracę?

- Pracował na uczelni. Z tego co mi wiadomo to konkurował z jednym ze współpracowników o grant naukowy. Mateusz. Tak miał na imię ten jego rywal. Doktor Mateusz Korcz jak dobrze pamiętam. Chodziło o dotację w wysokości kilkuset tysięcy.

- Dziękuję. Z mojej strony to wszystko, chyba że pani sama uważa, że o czymś jeszcze warto wspomnieć...

- Tak. Mam nadzieję, że nie złapiecie sprawcy.


Anna Maria odsunęła się od stolika, wstała i podała rękę kobiecie, by pomóc także jej wstać. Kiedy zbliżyły się do siebie, uśmiechnęła się ponownie. Nie był to jednak wyuczony, profesjonalny uśmiech, a szczery emblemat mimiczny.

- Proszę na siebie uważać. Choć ma pani mocne alibi, policja z pewnością będzie przy pani węszyć i nieraz zadawać pytania. Kiedy to jednak minie, czeka panią życie, na jakie pani zasłużyła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 11-08-2013, 22:36   #6
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Grodzki ziewnął i spełzł z łóżka. Zrobił parę wymachów, skłonów i pompek w ramach porannej gimnastyki, po czym ponownie dotlenił mózg ziewnięciem. Był zdyscyplinowanym człowiekiem, jednak sam początek dnia często temu przeczył. Spał zwykle po 10 godzin, w wolne dni po 12. Takie geny. Przyjechał wczoraj koło 23 i od razu uderzył w kimono. Budzik w komórce powinien go obudzić o 7. Cholerne padło. Nie miało nawet roku, a już zaczynało się psuć.

Podszedł do lodówki, otworzył i po chwili zatrzasnął ze złością. Nie był u siebie, nie miał nic do żarcia na śniadanie. Naburmuszony poszedł się wykąpać i ogolić. Długo mu to zajęło. Lubił o siebie zadbać, ładnie pachnieć. Ubrał się i wyszedł. Bez pośpiechu.


Wsiadł do służbowego audi a4. Rocznik bieżący. Z ulgą przypomniał sobie o GPS-ie. Bez niego straciłby czas, a może nawet byłby zmuszony zadzwonić do tego Chmielarza. Krótki monolog Zawiszy nie świadczył dobrze o przychylności krakowskich funkcjonariuszy. Szczerze pragnąłby, żeby Chmielarz okazał się liżącym tyłek na każdym kroku przydupasem. Grodzki nie miał najmniejszej ochoty użerać się z tutejszym samcem alfa. Westchnął, odpalił zestaw stereo i ruszył.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9D-QD_HIfjA[/MEDIA]

Wesoło bębnił palcami w kierownicę. Wtórowały mu krople deszczu bijące o przednią szybę. Lubił tą piosenkę, lubił film, lubił Tonego Montanę, lubił tamten klimat. Niestety na zewnątrz czekał deszczowy Kraków, którego nie lubił, a słoneczne Miami było dobre kilka tysięcy kilometrów stąd.

Czekając w korku, mimowolnie nadeszła chwila na rozważania. Przeszedł przez całą gamę uczuć. Od wkurwienia, gdy ojciec oznajmił mu, gdzie jedzie, aż do obojętności w dniu dzisiejszym. Jako tako lubił swoją robotę, ale dziś powinien się opalać, chociażby na tej Florydzie. Od pół roku był ojcem. Mina Ewy, gdy jej powiedział, nie bynajmniej sugerowała ocieplenia stosunków na małżeńskim froncie przez najbliższych parę miesięcy. O sprawie nic nie wiedział. Stary mruknął tylko, że to „dobra okazja”. „Jak będą znowu jacyś menele albo zachlani rodzice to kurwa wracam”- złożył sobie nieszczerą obietnicę. Do tego jeszcze ci miejscowi. Pomyślał sobie, że musi kupić gdzieś fajki. Dawno nie palił, ale tu nikt go nie znał.

Dotarł pod wskazaną placówkę, zaparkował i nie wychodząc z auta wybrał numer Chmielarza.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 12-08-2013, 20:08   #7
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Magda lekko drgnęła przestraszona i w sumie niezbyt często jej się to przytrafiało. Ten jednak człowiek poruszał się wyjątkowo cicho i najwyraźniej znał tajemnicę w jaki sposób otworzyć drzwi do swego gabinetu by nie wywołały żadnego dźwięku. Szybko jednak opanowała się i na jego uprzejme zaproszenie podeszła do wyłożonego białą skórą fotela.

- Dziękuję – powiedziała siadając wygodnie i zakładając nogę na nogę, przez co krótka do kolan spódnica jej ciemnopopielatego kostiumu, przesunęła się w górę, odsłaniając jeszcze więcej opalonego ciała.


- Chętnie napiję się kawy. - Uśmiechnęła się do mężczyzny spoglądając mu w oczy. Jak większość ludzi nie lubiła być zaskakiwana, ale nie miała zamiaru okazywać swoich uczuć. – Rozumiem, że pan Chojnicki?
- Tak, tak. Artur, miło mi.
– wyciągnął dłoń na powitanie, a jego wzrok opadł automatycznie na odsłonięte nogi pani psycholog. Pierwszy, ale nie ostatni raz podczas tej rozmowy, czego nie dało się nie zauważyć, a sam Chojnicki nie krył z tym specjalnie.
Kiedy wymienili uprzejmości usiadł po przeciwnej stronie biurka i nacisnął przycisk interkomu. – Pani Basiu prosimy o dwie kawy.

- Dobrze. Wiem co panią sprowadza. Nieszczęśliwa sprawa naszego Damiena Thorna. Będzie się pani bawiła w detektywa wyręczając policję?
- O ile się nie mylę, to właśnie strona amerykańska poprosiła, by w tej sprawie brali udział profilerzy.
- Magda zręcznie odbiła rzuconą przez mężczyznę piłeczkę.
- Ah, racja. Moim przełożonym bardzo zależało, żeby sprawą zajęli się najlepsi. My ze swojej strony też oczywiście dołożymy wszelkich starań by sprawę rozwiązać. - Jego uśmiech był równie śliski jak ton głosu. Nie budził zaufania.
- Bardzo dziękuję - Uśmiech kobiety i lekkie skinięcie głową wyraźnie dawały mężczyźnie do zrozumienia, że jest święcie przekonana o jego dobrych intencjach. - Mam kilka pytań odnośnie samego pana Thora. - Wyjęła niewielki dyktafon - Pozwoli pan, że dalsza nasza rozmowa będzie nagrywana?
- Nie. Niestety nie pozwolę.
- Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Jeżeli oczywiście chcę pani otrzymać.
- Rozumiem
- powiedziała chowając ponownie urządzenie. Wyjęła z teczki niewielki, elegancki notes oprawiony skórę i wysunęła ze specjalnej przegródki pióro marki Mont Blanc. Przez cały czas z jej twarzy nie zniknął spokojny, profesjonalny uśmiech:
- Mam nadzieję w takim razie, że nie będzie pan miał nic przeciwko bym robiła notatki. Niestety pamięć ludzka jest taka zawodna. - Na chwilę na jej twarzy pojawił się wyraz lekkiej niepewności. Sprawdziła już to zagranie, a ponieważ i tak lubiła stenotypować, bo to pozwalało jej także zapisywać nie tylko słowa rozmówcy, ale także jego ton i własne spostrzeżenia na temat udzielanych odpowiedzi na bieżąco, była w sumie zadowolona z tego rozwiązania. Przekonanie interlokutora, że w danej sytuacji sama czuje się nieco niepewnie pozwalało mu poczuć się w pozycji dominującej. Co często osłabiało czujność i pozwalało uzyskać dogłębniejsze informacje.
- Oczywiście proszę notować. - kiwnął głową z aprobatą. - Od czego zaczynamy?

Dalszą rozmowę przerwało pojawienie się asystentki, która szybko padała parujące, aromatyczne napoje w eleganckich, porcelanowych filiżankach Lenoxa. Magda ujęła delikatnie kruche naczynie i przez chwile delektowała się doskonałym smakiem kawy. Odłożyła filiżankę i ponownie biorąc do ręki pióro powiedziała:

- Na początek chciałabym wiedzieć jakie stanowisko zajmował pan Thorn i na czym polegały jego obowiązki.
- Pan Thorn zajmował się programem wymian. Firmy z Polski wysyłały swoich pracowników do Ameryki na szkolenia. Był kimś w rodzaju pośrednika. Wciąż podróżował po Polsce i sprawdzał kolejnych kandydatów. Miał dzięki temu sporo kontaktów.
- Czy przyjaźnił się z kimś bliżej tutaj w Polsce?
- Nie, chyba nie. Bliżej znała go jedynie pani konsul Ellen Germain, ale nie sądzę żeby się przyjaźnili. Nie nawiązywał bliższych kontaktów z nikim z pracy za to lubił od czasu do czasu wyjść na miasto, poimprezować i zaprzyjaźnić się z lokalnymi.
- Rozumiem, że wychodził sam? Czy może ktoś z konsulatu mu towarzyszył i wie coś o tych osobach, które mógł ewentualnie poznać?
- Oczywiście, odkąd objąłem to stanowisko to zacząłem wysyłać za nim ochroniarza. Osoby, które poznawał były kompletnie przypadkowe. Ludzie, których poznawał w knajpach czy w klubach ze striptizem. W końcu zdecydowałem, że równie dobrze radzi sobie sam. Było to jak widać błędem.


Magda popatrzyła na swego rozmówcę próbując rozszyfrować uczucia pojawiające się na jego twarzy w trakcie rozmowy:
- Czy był żonaty lub miał jakąś stała przyjaciółkę?
- Ani jedno ani drugie. Był w obcym kraju i na pewno lubił korzystać z jego dobrodziejstw.
- ani jeden mięsień na twarzy mu nie zadrżał. Uśmiechał się tylko, wciąż się uśmiechał. Był dobrze wytrenowany.
- Czy będę mogła porozmawiać z ochroniarzem?
- Niestety, ochroniarz został zwolniony ze służby i wrócił do Ameryki. Miał zresztą immunitet dyplomatyczny, więc był nie do ruszenia.

Magda na chwilę przestała notować, a jej ręka z piórem zawisła nad kartką. Wyglądało jakby się nad czymś zastanawiała:
- Czy w takim razie mogłabym prosić o jego e-mail? Porozumiem się z nim osobiście może zechce udzielić mi kilku informacji.
- Niech pani będzie.
- Rozłożył bezradnie ręce. - Sądzę, że i tak dotarłaby pani do niego. Na pani oficjalnego maila wyślę jego adres. Możemy się tak umówić?
- Oczywiście. To zupełnie mi odpowiada. Jak pan zapewne wie, będę chciała także rozmawiać z pracownikami hotelu.
- Uśmiechnęła się wyraźnie próbując nastawić do siebie rozmówcę jak najprzychylniej - Wiem, że mogą czuć się zobligowani do dyskrecji. Czy mogłabym prosić pana o zachęcenie ich do otwartości? Ze swej strony mogę się zobowiązać do tego, by zrobić wszystko,aby jakiekolwiek problematyczne dla Ambasady informacje nie przedostały się do powszechnie dostępnych źródeł.

Długo zastanawiał się nad odpowiedzią, a jego uśmiech w końcu znikł z twarzy.
- Dobrze. Postaram się ich... zachęcić do współpracy. Proszę tylko nie złamać obietnicy o dyskrecji. Nie chciałbym żeby jakiekolwiek niechlubne informację wyciekły do prasy. Mam nadzieję, że się rozumiemy?
- To jest dla mnie całkowicie zrozumiałe.
- Skinęła głową z równie poważna miną - Nie mogłabym wykonywać zawodu psychologa gdybym nie potrafiła zachować dyskrecji. Ludzie zazwyczaj mówią mi o swoich najintymniejszych problemach.
Schowała notes i wstając wyciągnęła dłoń do mężczyzny:
- Bardzo dziękuję za informacje. Mam nadzieję, że ta nieprzyjemna sprawa szybko zostanie rozwiązana.

Zadowolona z uzyskanych informacji panna Kurska opuściła teren Ambasady i wsiadła do samochodu, w którym czekali na nią dwaj policjanci.
- Teraz jedźmy do hotelu, w którym zamordowano pana Thorna. - Powiedziała do siedzącego za kierownicą mężczyzny.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 13-08-2013 o 00:10.
Eleanor jest offline  
Stary 13-08-2013, 10:07   #8
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Biały Miś. Kurwa, to zawsze było zabawne. A jak jeszcze popatrzyło się na jego twarz mającą zwykle wyraz proszącego szczeniaczka, to był komplet. Chmielarz nie zawsze nawet ukrywał swoje lekkie rozbawienie faktem, że Borkowski nigdy nie pozbył się tej ksywki. Wyciągnął rękę na powitanie i mocno uścisnął dłoń tamtego.
- Witam. Powiedziano ci, po cholerę mnie tu przysłano? Paskudna sprawa.
Poczekał, aż zaproponuje jakieś wygodniejsze miejsca na pogadankę.
- Chodzi o tego menela, co żeście na ulicy go znaleźli. Muszę wiedzieć wszystko co i wy wiecie - zagadnął bez wyjaśniania całej sprawy. Akta w końcu były do wglądu tylko dla wyznaczonych ludzi.
- Powiedziano mi, że ktoś może zjawić się w tej sprawie, ale nie sądziłem, że ujrzę znajomą gębę. Chłopak trafił do okolicznych meneli stosunkowo niedawno. Ci nie znają albo nie chcą podać jego danych. Nazywali go Kulek, bo lubił klej. – zaśmiał się zapominając o swoim przezwisku. – Okoliczni żulersi twierdzili, że dobijali się do niego nastolatkowie chcący kupić towar. Najwyraźniej skończył z tym za późno. Sprawdzamy teraz z narkotykowym czy coś mieli na niego, ale sam wiesz jak wymiana informacji długo trwa. Zresztą nikomu się nie śpieszy w przypadku bezdomnego. To coś grubszego?
- Obawiam się, że będziemy musieli to przyspieszyć - Chmielarz skrzywił się wyraźnie. - Znaleźli coś, co wiąże go z kimś znacznie ważniejszym, kto też kipnął. Wiesz, że nie mogę gadać o szczegółach.
Dariusz wyjął paczkę papierosów i wyciągnął do Borkowskiego w niemym pytaniu.
- Gdzie go znaleziono, w jakim stanie? I tak będę musiał tam kurwa pojechać. Ktoś powiadomił, czy znaleźliście go przypadkiem?
- Okoliczni żule, którzy jako pierwsi wyszli na puszkowe łowy go zauważyli. Chłopak był zasztyletowany. Z tego co słyszałem to zabójca albo celowo albo przez przypadek ominął ważniejsze organy, więc się wykrwawił co na pewno trochę mu zajęło. Znaleźliśmy go pod tą nową estakadą Obrońców Lwowa od strony stawów w Płaszowie. W miejscu częstych spotkań tamtejszych lumpów.

- Dasz mi jakiegoś swojego? - Dariusz zapytał po chwili milczenia i zaciągania się papierosem. - Będę musiał pogadać z tamtejszymi menelami. A wiesz, że nie mam do nich cierpliwości. Znana gęba może coś zmieni. Coś jeszcze mówili o denacie? Gdzie się kręcił?
- Jasne, przydzielę ci kogoś. O samym Kulku nie mówili nic więcej, ale te dzieciaki, które się kręciły wokół niego były podobno ubrane w mundurki prywatnego liceum z Podgórza. Prywatne liceum św. Sebastiana. Muszą tam im nieźle ryć banie skoro zabrali się za narkotyki.
Chmielarz nagle roześmiał się głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- To się nawet świetnie składa. Prócz mnie, do sprawy przydzielono Grodzkiego. Wiesz... tego młodego. Prywatne liceum, kasiorka. Mają takie cudowne życie, że chcą zaszaleć. Tfu.
Nie trzeba było sokolego wzroku, by widzieć niesmak na twarzy aspiranta.
- No nic, resztę mam w aktach. Aha, powiedz mi, kto z naszych zjawił się tam pierwszy? Muszę z nim też pogadać. Może nawet mi go przydzielisz?
- Grodzkiego? No to uważaj na to co mówisz. Jego stary patrzy i bez mrugnięcia okiem zniszczy karierę człowieka, który obraża jego synusia. Nie zazdroszczę. - Borkowski sam nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - Jasne przydzielę ci posterunkowego Janusza. Swój chłop, ale mało kumaty. Nawet w drogówce go nie chcieli. Stanowi prawdziwą elitę tego zawodu.
- Się wie. Wiesz, że jestem ucieleśnieniem grzeczności - prychnął Chmielarz. - Dobra, to daj mi go. Jakbym miał jeszcze jakieś pytania, to się zgłoszę. I dzwoń, gdyby i tobie się coś przypomniało - wstał i podał mu rękę na pożegnanie.

Plan działania ułożył szybko, bazując na tym, co powiedział mu Biały Miś. Informacji i tak było w cholerę, trzeba będzie pół miasta zwiedzić. Pieprzeni menele, aspirant nienawidził tego odpadu społeczeństwa. Nie bezdomnych, a meneli właśnie. Zapijaczonych wszarzy. Ale robota to robota. Najpierw miejsce zbrodni, potem lokalny światek nierobów. Szkoła na koniec.
Posterunkowy Janusz zjawił się bardzo szybko, zaraz po tym, jak Dariusz zakończył wstępną gadkę z Grodzkim. Nie był zbyt imponującym facetem, delikatnie mówiąc. Średniego wzrostu i zbudowany jak klucha, nie wzbudziłby respektu nawet u przedszkolaka. Z drugiej strony zwykle dawało to możliwości urabiania. Chmielarz wziął go na wycieczkę i już w drodze zaczął, niby niewinnie.
- Powiedz mi o tym denacie. Kulku, tak? Podobno go znalazłeś. Znałeś go? - odwrócił się nagle do posterunkowego, chwilę patrząc na niego poważnie. - Sprawa nie tyczy tylko jego, rozumiesz. To o czym tu gadamy, pozostanie tutaj i nigdzie nie napomknę. Było coś, czego nie ma w oficjalnych aktach? Nawet twoje przemyślenia. Wszystko może się przydać.
Nie miał ochoty słuchać tak zwanych przemyśleń zwykłego krawężnika, ale chciał z niego wciągnąć coś, o czym może nie wspomniał nigdzie indziej. W międzyczasie myślał, jak pozbyć się Grodzkiego z oczu meneli. Gdyby go dojrzeli, to pewne byłoby, że pary z ust nie puszczą. Nie dość, że sprawa trudna, to jeszcze dają do nich kompletnie niekompetentnych palantów.
 
Sekal jest offline  
Stary 20-08-2013, 12:32   #9
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Dariusz Chmielarz, Edward Grodzki


Dryń, dryń. Dzwoni Grodzki do Chmielarza.
- Co tam?
- Dodzwoniłem się do... - zamilkł, ponieważ nie znał stopnia rozmówcy... - pana Chmielarza - wymówił niepewnie i ostrożnie.
- Ta.
-Mówi podkomisarz Grodzki. Gdzie jesteś?
- O, wreszcie. Wyspany? - głos Chmielarza pozostawał całkiem neutralny. - Jeszcze jestem w komisariacie, zaraz zbieramy się na miejsce zbrodni.
Żeby nie spieprzyć od razu znajomości Edward postanowił olać zaczepkę.
-Świetnie. Zaraz tam będę.
Rozłączył się.

Kilka minut później Grodzki podjechał pod komisariat. Na miejscu czekał na niego już Chmielarz i posterunkowy Janusz. Deszcz przestał na moment siąpić, więc funkcjonariusze mieli okazję żeby trochę ze sobą porozmawiać poza komendą i wymienić “uprzejmości”. Janusz bardzo możliwe, że instynktownie zdał sobie sprawę, że mówiono o rzeczach, które nie były przeznaczone dla jego uszu, więc stanął gdzieś z boku i zaczął obserwować z wielką fascynacją kostkę brukową.

Kiedy policjanci skończyli rozmawiać zebrali się na miejsce zbrodni. Parę minut później zaparkowali niedaleko wiaduktu kolejowego na ścieżce, która prowadziła na kopiec Kraka. Janusz zaprowadził ich na drugą stronę ulicy do jednego z przejść pod wiaduktem. Było zabezpieczone taśmami policyjnymi, ale wiele osób musiało je zignorować w ostatnim czasie.Tunel śmierdział moczem i potem, a śmieci walały się pod nogami. Mniej więcej w jego połowie doszli do miejsca zbrodni. Po bezdomnym została jedynie czerwona plama krwi na ziemi i ścianie.


Magda Kurska

Hotel Qubus. Cztery gwiazdki, target biznesowy, cicha okolica tuż nad Wisłą. Nie mogli narzekać na brak klientów, a dodatkowo udostępniali swoje sale na różnorakie konferencję. Czemu właśnie z ich usług korzystał Thorne?

Tym razem obstawa Magdaleny nie opuszczała jej ani na krok. Już w hotelowych drzwiach powitał ją niski mężczyzna o szczurowatych rysach twarzy. Tak jak Zawisza miał przylizane włosy żelem. Czekał na nią, a to znaczyło, że wiedział doskonale, że się dzisiaj zjawi. Czyżby dostał telefon z konsulatu?

- Dzień dobry, nazywał się Sławomir Szynk. Jestem menadżerem hotelu. - ukłonił się ujmując dłoń pani psycholog i pocałował ją w rękę cmokając przy tym głośno. Ciarki przeszły po jej plecach Magdy. Jak taki ktoś mógł pracować na tak wysokim stanowisku w hotelu?

- Proszę, proszę za mną. Zbierzemy pracowników, którzy tamtej nocy byli w hotelu, a w tym czasie zaprowadzę panią na miejsce zbrodni.

Pokój znajdował się na najwyższym piętrzę. Menadżer przekręcił klucz i rozglądnął się czy przypadkiem jakiś gość nie wałęsał się po korytarzu. Było “czysto”, więc wprowadził gości do pomieszczenia.

Apartament robił wrażenie. Thorne musiał nieźle zarabiać skoro bywał tu częstym gościem. Oprócz wyraźnej warstwy kurzu, który przez miesiąc pokrył meble w pomieszczeniu panował porządek. Zakrwawioną pościel zabrano do analizy, ale oprócz tego cała reszta pozostała na swoim miejscu. Ofiara na pewno nie broniła się i tylko to można było z tego ładu wyczyta. Nic poza tym raczej nie było tutaj do oglądania. Tylko po co ten cały menadżer chciał jej pokazać apartament?


Anna Maria

Przesłuchanie nie trwało długo. Pani psycholog miała, więc dużo czasu na przeglądanie zakurzonych akt. Biuro przeznaczone tylko dla ich zespołu było gotowe wcześniej niż obiecywał Zawisza. Sam Komisarz zapadł się pod ziemie tuż po spotkaniu. Prawdopodobnie opuścił komendę, lecz nikt nie był w stanie wskazać gdzie się udał. Wzięła się do roboty urządzając sobie randkę ze stosem papierów.

Już po kilku chwilach wertowania rozpoznała staranny styl pisma swojego ojca. Prowadził on dochodzenie w sprawie pierwszej serii morderstw. Nigdy jej o tym nie wspominał. Zaczęła wczytywać się w słowa taty. Były pisane w urzędowym, oschłym stylu. Nie przypominały człowieka, którego zapamiętała. Kiedy to pisał miał prawie tyle lat co ona obecnie. Dopiero za rok jego świat miał ulec kompletnej zmianie na skutek przyjścia na świat Anny. Ciekawe jakim człowiekiem był wcześniej...

- Nie przeszkadzam? - w pomieszczeniu stał doktor Gniadek i to zaledwie dwa metry od niej. Musiała się najwyraźniej tak skupić na czytaniu, że go nie usłyszała.

- Jesteś podobna do niego. - skinął głową na stos dokumentów zaznaczając dodatkowo, o kogo mu chodzi.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 21-08-2013 o 20:19.
mataichi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172