Spotkanie z dwójką wędrowców nieco przywołało Atsushiego do ziemi i wyrwało z roztargnienia. Z bardziej trzeźwym umysłem ruszył do Orishi, gdzie dotarł po około godzinie.
- Witaj mnichu - strażnicy przy bramie ukłonili się lekko, gdy przepuścili już wszystkim przed nim. - Jaki jest twój cel wizyty w Orishi, stolicy prowincji Oschi, pod panowaniem Tanoguchiego Izaki, zwierzchnika rodu Tokugawa? - wyrecytował standardową formułę, nie pierwszy i nie ostatni raz tego dnia.
Po ukłonie strażnika, mnich w geście uprzejmości zrobił to samo.
- Przybywam tutaj by znaleźć kogoś kto może mi pomóc w pewnej niecierpiącej zwłoki sprawie. - powiedział mnich, który nie zamierzał zwierzać się strażnikowi z tego co ma robić w owym mieście. W sumie... sam dokładnie nie wiedział co zamierza.. cóż, chyba należałoby znaleźć jakiegoś łowcę demonów czy jakiegoś innego mnicha z większym doświadczeniem... w każdym razie kogoś, kto pomoże mu rozwiązać problem napotkanych w czasie podróży duchów i zapewnić im wieczny spokój.
Strażnicy spojrzeli po sobie. Kontrolowanie kto i dlaczego wchodzi do miasta było konieczne, z racji zbliżającej się wizyty shoguna, ale w mnichu, jego posturze i spojrzeniu nie dostrzegli raczej niczego, co mogłoby zagrozić powoli zbliżającemu się gościowi.
- Możesz wejść mnichu. Jeśli szukasz pomocy, to raczej próbuj w gospodach.
- Tak, tylko uważaj na siebie, nie wyglądasz panie, jakbyś często wędrował w stronę miast - dodał drugi, kiwając powoli głową.
Mnich kiwnął spokojnie głową i przeszedł przez bramę, zachowując słowa na potem. Dzięki radzie strażnika, w przybliżeniu wiedział gdzie ma się przynajmniej udać - do karczmy. Rzeczywiście szukał pomocy. Nie dla siebie...lecz dla niespokojnych dusz które napoktał w zniszczonym domku niedaleko lasu. Nie można przecież bowiem pozwolić aby istoty te nadal tułały się po tym świecie w takiej postaci. Mnichowi nie pozwalałoby na zostawienie ich samym sobie i sumienie, i kodeks moralny który “wbił” sobie do głowy przez czas spędzony w klasztorze. Pośród braci. Atsushi schował więc ręce w obszerne rękawy swej szaty i rozglądał się po budynkach w poszukiwaniu osoby która potrafiłaby pomóc mu w tej dziwacznej dla zwykłych ludzi sprawie. Oprócz tego był ciekaw co oferują miejscowi rzemieślnicy i kramarze.
Spytawszy karczmarza o specjalistę od oni gospodarz odpowiedział bez zastanowienia.
- Zabawne, że pan pyta. Wczoraj w nocy przyszedł taki, co przepędził demona z tutejszego ogrodu. Spytam go, czy znajdzie dla ciebie chwilę, szanowny mnichu - powiedział kłaniając się z uśmiechem.
__________________ "Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi." |