Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2013, 02:23   #15
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Mężczyzna wsiadł do samochodu, po czym sięgnął do schowka i wyjął atlas samochodowy. To że znał Chicago dobrze, nie znaczyło że zna je jak własną kieszeń. Jedynie kilka dzielnic znał na wylot, razem z zaułkami i piwnicami. Dobrze też znał metro oraz sieć kanałów miejskich. Niestety większość miasta była dla niego białą plamą. Jedną z takich dzielnic była Ukrainian Village, którą postanowił sprawdzić jako pierwszą.

Znalazł budynek i mieszkanie, w którym miał pracować Aleksij. Zapukał do drzwi najpierw raz, potem drugi. Dzwonek nie działał, co go nie zdziwiło. Złapał za klamkę, było zamknięte. Rozejrzał się, klatka była pusta i było słychać tradycyjne do takich budynków odgłosy jak płacz dziecka, gwiżdżący czajnik i nieco za bardzo podkręcony telewizor.

Sięgnął do kieszeni płaszcza, w który się ubrał aby cały czas grać pana z biura emigracyjnego, po pick guna. Zamek był prosty, taki jakich pełno było w drzwiach biednych rodzin emigrantów z Europy. Włamanie się do mieszkania nie trwało długo, Święty musiał nie tylko dobrze strzelać, ale i umieć uciec z niewygodnej sytuacji. Taka umiejętność prawie w każdym zamkniętym pomieszczeniu czyniła z niego pana sytuacji.

Wszedł do pomieszczenia. Było bardzo małe, z pewnością mieszkał tu sam, ewentualnie z jakąś dziewczyną. No, chyba że Aleks lubił nosić biustonosze, jak na oko Floyda miseczka C. Całość stanowiła łazienka, sypialni i kuchnia. Do łazienki tylko zajrzał, czy aby ktoś w niej się nie kąpie. Na szczęście, była pusta. Na linkach wisiało świeże pranie, więc pewnie wyszli niedawno, zaraz po tym jak pralka skończyła to do czego została stworzona.
W kuchni był porządek, naczynia na suszarce, zero odpadków. Dało się słyszeć hałasujące rury, jak sąsiad z wyższego piętra spuszczał wodę. Podziękował Bogu za swoją norę w tunelach. Zajrzał do kilku szuflad, lecz nie znalazł nic interesującego. Te kilka zaoszczędzonych dolców zostawił, nie miał pewności czy to aby Aleksji jest odpowiedzialny za kradzież.
W pokoju znalazł dokumenty. Ukrainiec miał masę zaciągniętych kredytów, a żadnego z nich nie spłacał. Gdyby zrobił napad, wątpił aby zaczął je spłacać zaraz na drugi dzień, ale wyglądał mu dziwnie na uczciwego. Może to przez to że on też był Europejczykiem i patrzył na Ukraińca nieco przychylniej.

Excaliburem okazał zapomniany telefon komórkowy, do którego zajrzał Floyd. Spisał wszystkie ostatnio wybierane numery, a potem skopiował książkę telefoniczną i przerzucił przez bluetooth na swój telefon. W domu je wszystkie z googluje, a jak nic nie znajdzie Internet podeśle je Jenny. Któryś z nich musiał mieć powiązania z Polską piekarnią, a jak nie, pozostawał jeszcze Palestyńczyk. Na razie postanowił skupić się na tym, co miał. Usunął ślad wysyłania z telefonu Ukraińca i wychodząc, zamknął drzwi tak samo jak je otworzył. A potem ulotnił się.

Jak się spodziewał, nic nie znalazł. Jedyne powiązanie jakie znalazł między nim i piekarnią, był taki że na jego osiedlu stała budka z pieczywem właśnie z tej piekarni. Jenny również nic nie znalazła, ale prawie przyłapał ją szef na tym jak mu pomagała i musiała wciągnąć w sprawę więcej osób. I to takich, które dla Świętego się modliły niczym groupies do swoich idoli. Szkoda tylko że byli to kadeci świeżo po szkole. Po dwóch dniach dopiero przyszła kolej na odwiedzenie Yussefa.

Ranek poświęcił na obserwację mieszkania, w samochodzie zaprowadzając prawdziwy burdel. W miejscu gdzie byłyby nogi pasażera, leżały puste kupki po kawie i big macach, którymi się faszerował. Yussef opuścił swoje mieszkanie dopiero popołudniu, co wykorzystał Floyd do splądrowania jego mieszkania, tak samo jak w przypadku Ukraińca.
Jedna rzecz przykuła jego uwagę, była to poluzowana boazeria w kuchni. Nożem podważył ją i zajrzał do środka. Nie było tam pieniędzy, ale rozebrany automat wiele mówił o mieszkańcu. I nie wyglądał na pamiątkę ze starego kraju. Zadzwonił do Jenny, zapytać jakiej broni używali bandyci. Colt M4 był w rękach jednego z nich, Colt M4 co prawda w częściach, ale leżał w schowku. Zaplombował schowek na nowo, pewnie ich piękna piątka nadal nie podzieliła łupu i czekała aż sprawa przycichnie. Z numerami kolegów Pakistańczyka wrócił do nory i prześwietlił je pod względem jakiejkolwiek nitki która łączyła by go z kimś, kto był połączony z piekarnią.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline