Walka skończyła się dość szybko. Gobliński szaman padł, ale Tupik nie miał czasu na podziwianie pola bitwy. Musiał zając się natychmiast piekącymi ranami zarówno własnymi jak i innych. Wiedział, że trzeba szybko działać, nim krew przepompuje skażone rany. Halfling doskonale wiedział, że broń orków najczęściej nurzana była w własnych fekaliach, aby później roznosić zarazę i powodować śmierć nawet u lekko rannych.
Rany polewał silnym alkocholem, od dawien dawna była to najlepsza dezynfekcja, choć piekła jak gąszcz pokrzyw, albo jeszcze gorzej. Chwilę później w rany wsmarowywał maść własnej produkcji, głównie na bazie pokrzywy, szałwi i mniszka lekarskiego oraz czosnku. Wszystko o dużych właściwościach odkażających. Śmierdziało to niemal tak samo jak troll, ale nigdy jeszcze nie spotkał się z zakażeniem po tym jak wsmarował ustrojstwo bezpośrednio w ranę. Może po prostu dotąd miał szczęście.
A rannych było sporo. Był akurat w pobliżu szamana gdy ten wydusił z siebie ostrzeżenie, które musiał mu przetłumaczyć stojący w pobliżu krasnolód. Najwyraźniej prace na wykopaliskach zmierzały do odkrycia bramy, która wiodła do takich niebezpieczeństw, że nawet zielonoskórzy pilnowali aby jej nie odkryto. Tupikowi z miejsca przestała podobać się dalsza praca na wykopaliskach i w ogóle sama chęc odkrywania tego co zagrzebane. Podzielił się swymi spostrzeżeniami z nieprzytomnym Helvgrimem i resztą, wygaszając niemal filozoficzne zdanie: - To co zamknięte powinno pozostać zamknięte... a to co głodne - nakarmione...
Uniesiony w górę palec dopinał dramaturgii sytuacji, chwilę później jakby na potwierdzenie zawył jeden z rannych gdy halfling począł przekłuwać ranę igła i nicią, aby ją zszyć. Po chwili nie było już wiadomo czy mówił o ranie, czy o bramie...
Nie zapomniał tez przejrzeć rzeczy należacych do szamana. Wręcz marzył o jakiejś pamiątce z potyczki, wisiorku, branzolecie , kolczyku... właściwie to szaman mógł mieć przy sobie zioła lub inne ciekawe rzeczy
– Masz przytrzymaj – rzekł do rannego kończąc operacje zszywania rany i pozostawiając mu w rękach igłę z nawleczoną nicią. Pozostało już tylko zawiązać pentelkę, przeciąć nić i puścić rannego wolno, jednak ciekawskość halflinga okazała się silniejsza i po prostu musiał sprawdzić co miał przy sobie szaman i zaopiekować się tym...
Miał także ochotę na jakieś trofeum z trola. Stanowiło by idealne uzupełnienie kolekcji która zapoczatkował wywerną, do tej pory nosząc z niej wdzianko... Pukiel włosów z którego mógłby zrobić kitę przy mieczu... a może jakiś ząb - wyrwany na odległość? Wiedział, że z troliskiem trzeba obchodzić się ostrożnie bo kwasy żołądkowe potrafiły wypalić wszystko. Nie mógł przepuścić jednak takiej okazji, może i nie brał bezpośredniego starcia w walce z trolem, był jednak częścią armii która się z nim spotykała i kto wie, jak przebiegłaby bitwa, gdyby halfling nie wziął na siebie mężnie jednego z goblinów i nie wystrzelił z procy pocisku... Tak ... każda bitwa składała się z wielu małych potyczek które w sumie decydowały o zwycięstwie bądź przegranej...
Oczywiście chwilę później Tupik dołączył do warty przy nieprzytomnym towarzyszu, wiedząc jednak dobrze, że to tylko kwestia czasu nim dojdzie do siebie. Skoro ie była w stanie złamać go gigantyczna ośmiornica, większa niż stado troli, to i tym razem nie mogło mu się stać nic poważnego... po prostu nie mogło...
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 12-08-2013 o 10:43.
|