Schwartz słysząc propozycję
Denny'ego zamarł z niezręczną miną.
- Panie Denny, nie jestem pewien, czy w obecnej sytuacji rezygnacja z oficjalnych form byłaby rzeczą właściwą. - zawahał się.
- Naturalnie, ze względu na obecne wydarzenia i państwa pomoc darzę państwa... Wyjątkowa atencją... Mimo wszystko, wiążą nas jednak stosunki zawodowe - wytłumaczył.
- I przy takich, jeśli pan nie ma nic przeciwko, wolałbym pozostać. - dodał przepraszającym tonem.
Minęła krótka chwila namysłu.
- Ale z tym kaszlem naprawdę powinien pan coś zrobić. - zatroskał się.
- Sam korzystałem z miejscowego punktu aptecznego i wydawali się mieć tam dość bogatą selekcję specyfików w przystępnych cenach. Denny percepcja d20=20 porażka
Tymczasem, sytuacja na zewnątrz najwyraźniej pozostawała bez zmian. Od momentu, w którym na korytarzu ucichło nie słyszeli żadnej nowej aktywności.
***
Mikchaił w tym samym czasie starał się wybronić agresywnego weterana przez miejscową ochroną.
Mikchaił przekonywanie d20=9 sukces!
Usta strażników widoczne spod hełmów taktycznych skrzywiły się w niezadowolonym grymasie. Spojrzeli jeszcze tylko w stronę barmana, z którego miny nie dało się zbyt wiele odczytać, wzruszył tylko bezradnie ramionami. Wydawało się, że nikt nie odniósł ran i nie uszkodzone zostały żadne sprzęty, nie mieli więc najwyraźniej żadnego punktu zaczepienia.
- Dobrze - stwierdził jeden z nich, chowając niechętnie gotową do użycia elektryczną pałkę.
- Ale następnym razem policzymy ci koszty interwencji, Jerry - wskazał barmana, który przełknął ciężko ślinę.
- Do widzenia, miłego pobytu na stacji - wycedził formalnie ochroniarz, wycofując się razem z równie niezadowolonymi kompanami do korytarza.
Barman i koledzy Millsa odetchnęli z ulgą.
Mikchaił przekonywanie d20=3 sukces!
Najwyraźniej szlachetny uczynek obywatela Unii Ludowej trafił też do twardego serca weterana Sojuszu. Mills spojrzał na swojego wybawcę z dawną, wściekła miną, jednak ta po chwili ustąpiła zmęczeniu, zrezygnowaniu i cząstce ledwo dostrzegalnej sympatii.
- Dzięki... - wysyczał ledwo słyszalnie, spuszczając głowę i unikając wzroku zgromadzonych. Siadł ciężko na krześle, zwijając gniewnie pięść.
- Pewnie i tak za wojny byłeś szczylem na jakimś zadupiu i gówno mogłeś zrobić... - ciężko było stwierdzić, czy rozmawiał z nimi, czy sam do siebie, próbując się przekonać.
- Po prostu... - zawahał się. -
Kurwa... - rzucił gorzko.
- Ostatnio mi nie idzie...
Pokazał barmanowi, by ten nalał mu jeszcze jeden kubek syntkoholu i zwiesił bezradnie głowę.
- Miesiąc temu piraci rozwalili barkę, na której latał, wraz z wszystkimi jego kumplami - wytłumaczył jeden z kompanów Millsa, patrząc ze współczuciem na pechowego weterana.
***
Tymczasem
Patrick i Pearl mieli problemy zupełnie innego typu. Hałas stawał się niemal nie do wytrzymania i przeszedł w drażniący bębenki świst. Dźwięki dochodzące z wnętrza kadłuba po uderzeniach Patricka ucichły, ale po chyli wróciły w dość panicznych, nierównomiernych odstępach. Inspekcja otoczenia hangaru również nie przyniosła zbyt wielu rozwiązań. Statek nie pobierał dodatkowej mocy, a systemy jednostki były dość dobrze zabezpieczone przed manipulacją z zewnątrz. Niedaleko w korytarzu stał niby wózek ze spawarką wysokiej mocy, Patrick wątpił jednak, by zdołał przespawać zabezpieczone grodzie na czas, mógł jedynie spróbować uszkodzić w ten sposób systemy statku, by doprowadzić do wyłączenia generatorów. Było to jednak ryzykowne i równie dobrze sam mógł rozpalić na pokładzie ogień. Wszystko wskazywało na to, że Pearl miała największe szanse, by wyrobić się przed przegrzaniem generatorów.
Pearl kradzież d20=12 porażka
Najwyraźniej jednak nawet wybitna znawczyni systemów zabezpieczeń niekoniecznie była cudotwórczynią. Zamek stawiał dość skuteczny opór popiskując uparcie w odpowiedzi na jej próby uzyskania dostępu. Jakby mało było problemów, w końcu zaskoczyła też jakaś upierdliwa blokada antywłamaniowa, odłączająca dostępy do zamków kodowych i zmuszającą ją do grzebania jeszcze głębiej w kablach. Jeśli miała jeszcze jakiekolwiek szanse, to tylko przy drugich drzwiach.
Uderzenia stawały się coraz bardziej desperackie i chaotyczne, a w powietrzu dało się czuć swąd spalenizny, mogliby też przysiąc, że temperatura wokół nich znacznie wzrosła, mogło się to jednak wiązać również ze stresem i pośpiechem.