Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2013, 14:44   #13
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Cliff Westrock
Job twoju mać!
Skąd mu przyszły do głowy te słowa. Nie wiadomo. Ale wszak płonące magiczne traktaty pełne były tego typu zwrotów. A jasnym, że z dymem lekko do głowy wejść mogły. Gdy regały padły, a opasłe tomy przestały się toczyć, nastała chwilka bezruchu. Lecz tylko chwilka, albowiem Cliff powstał niczym tytan, odrzucając wokoło tomiszcza szeleszczące pożółkłymi kartami i kłapiące okuciami.
Trochę nim zakołysało, ale nie na tyle by nie dostrzegł tasaka dzierżonego w krzepkiej dłoni.
- Ciort wazmi - powiedział Cliff i siadł ciężko, z rozmacham na półkę wystającą z rumowiska. Drugi koniec zakopany w księgach skoczył w górę, wyrzucając tomy w powietrze. Stado grimuarów niczym okute kruki śmieci poleciały na przeciwnika. Pierwszego rozciął na pół, drugi okuciem zbił tasak, a trzeci tom wyrznął go w pierś. Następny w bark kolejny w biodro. Cliff w tym czasie wygramolił się z pryzmy papierzysk i ruszył na pomoc literaturze.
Zbój ciął z góry, zza prawego ucha. Cliff doskoczył błyskawicznie, schwycił nadgarstek draba schodząc z linii ciosu, jednocześnie uderzył w jego łokieć od dołu. Kości z chrzęstem zagłuszonym nieludzki rykiem bólu przebiły skórę. Niestety zbój miał dwie ręce, i drugą właśnie kończył pchniecie ukrywanym dotąd w rękawie sztyletem. Cliff zobaczył błysk ostrza i skręcił się zbijając cios łokciem. Niestety zbyt wolno, ostrze zazgrzytało po żebrach i tnąc prawie ze stylowy kaftan, sięgnęło biodra. Zabijaka złapał go za nadgarstek i uderzył pięścią w mostek. I zanim opadnie adrenalina, poprawił drabowi z bańki. Potem szarpnął trzymany nadgarstek i wbił w gardło zbója z rozmacham jego własny sztylet. Przekręcił i pchnął bryzgającego krwią w tył, miedzy regały. Dopiero teraz pozwolił sobie na ból. Wyciągnął szmatę z sakwy przy pasie i wcisnął ją w rozcięcie kaftana i docisnął ramieniem do rany. Lekko kulejąc ruszył za uciekinierem. Widział jak jego kompan podpala stos rupieci i zrzuca je w tunel którym uciekł rudzielec, po czym wbiega tam beztrosko.
 
Mike jest offline