Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2013, 18:26   #264
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Przyjazny staruszek


Richter uniósł brew spoglądając na starca od stóp do głów. Nie był z tych co oceniali po wyglądzie, ale miał wrażenie że staruszek właśnie pobiera ostatnie wdechy tego zgniłego powietrza.
- Oczywiście... proszę... - Powiedział otwierając drzwi i odsuwając się kawałek, co by dziadyga mógł wjechać swym wózkiem.
- Dziękuje młodzieńcze.- odparł z uśmiechem starzec i powolnymi ruchami dłoni, napędził swój pojazd. Kółka jednak uderzyły w próg, a słabe ręce nie były wstanie naprzeć nań na tyle mocno, by przeskoczyć do środka.- Mógłbyś pomóc chłopcze? - poprosił po raz kolejny, z lekko zażenowaną miną, ruchem głowy wskazując na uchwyty służące do pchania wózka.
Richter bez słowa i sekundy wahania uniósł delikatnie cały wózek wraz ze starcem wnosząc go do sklepu, najdelikatniej jak tylko potrafił. - Robiąc wejścia... do sklepów... nie myślą o wszystkich... - Stwierdził zbrojny. - A teraz... Pan wybaczy... - Skinął głową i zbliżył się do lady sklepu. - Dzień... dobry poszukuję pewnej... osoby. Powiedziano mi... że wie Pan dużo, rzeczy. Wysoki czarny mężczyzna... a z nim podróżuje... połowę mniejszy, w czapce i bez oka. Nie rozstają się... nawet na moment. Ile za taką... informację? -
Sprzedawca odwrócił wzrok od licznych flakonów, mierzą Calamitiego spojrzeniem od czubka głowy, aż po obkute buty. Zgorzkniała mina, na jego twarzy, zrobiła się jeszcze bardziej zgryźliwa, gdy zobaczył starca, który drżąca ręką, podnosił z półki jakiś flakon, który trząsł się przez to tak bardzo, iż w każdej chwili mógł wylecieć w swoją ostatnią podróż.
- Nie handluje informacjami za złoto. -odparł krótko sprzedawca, zaś staruszek wtrącił się do rozmowy. - Zgubiłeś przyjaciela, młodzieńcze? To nie dobrze, trzeba pilnować przyjaźni. -zauważył, w typowym dla starszych osób zwyczaju wcinania się wszędzie gdzie tylko można.
Zbrojny odwrócił głowę, i katem swego fioletowego ślepia spojrzał na starca.
- Trafił Pan... w dziesiątkę, albo to takie... oczywiste. - Wzrok rycerza przeniósł się ze staruszka, na sprzedawcę. - A więc... czym? - Zapytał krótko unosząc brew, czego osobnik zauważyć nie mógł.
- Przysługą, lub czymś cenniejszym, niezwykłym lub nietypowym. -odparł kupiec, a staruszek podjechał powoli na swym wózku, do rycerza. - W moich stronach mówi się że im bardziej czegoś szukamy, tym szybciej to ucieka. Czasem trzeba odejść od łowów, a zwierz sam przyjdzie. -stwierdził z szczerym uśmiechem prezentującym lekko pożółkłe zęby.
- Niech się Pan nie wtrąca. -prychnął mężczyzna zza lady, wyraźnie zirytowany dobrymi radami starca.
- Jaka przysługa? Nie lubię... gdy ktoś nie mówi... wprost. - Pomimo tej wypowiedzi, nie można było wyczuć od Calamitiego wrogości, lub innych złych intencji, bardziej znużenie. Ponownie przeniósł wzrok na starca i zapytał. - Nie nazwałbym... tego łowami, po prostu miałem.... się z kimś tutaj spotkać. - Pogładził się ręką po tyle hełmu.
- Skoro w takim razie wiesz gdzie jest, to po co go szukasz? Jeżeli na haczyk założysz odpowiednią przynętę ryba której pragniesz zostanie złowiona. Nie trzeba łapać ich w sieć i szukać jednej konkretnej. -rzucił kolejną mądrością staruszek, zas handlarz zacisnął mocniej zęby. - Musiałbyś odzyskac dla mnie coś, co zostało mi odebrane... podam Ci szczegóły o ile ten miły starszy Pan opuści to miejsce. -dodał niezbyt uprzejmym tonem w strond osobnika na wózku.
-”Tylko spokojnie... zabicie ich niczego nie załatwi..” - Calamity przemówił w duchu, gdy wziął kilka głębszych wdechów, po czym przemówił dosłownie. - Mówiłem że... do mnie mówi się... w prost. Co mam odzyskać, i kto mi stanie na drodze? - Skrzyżował ręce na napierśniku.
- Powiem Ci to jeżeli starzec stąd wyjdzie.- stwierdził osobnik krzyżując ramiona w taki sam sposób jak uczynił to zbrojny.
- Nie mogę... go stąd wyprosić, miejsce to nie należy... do mnie... - Zauważył zbrojny nie drgając o milimetr. - Więc... mówi Pan teraz... albo idę sobie. -
Sprzedawca prychnął coś niezrozumiale pod nosem, po czym poprawiając rzadkie włosy powiedział. - Ukradziono mi cenny pierścień, podejrzewam iż zrobił to mój odwieczny konkurent. Chciałbym by ktoś odzyskał ten skarb, oraz wybił tej osobie z głowy takie pomysły. - wyjaśnił niechętny sprzedawca, zaś dziadek na wózku zacmokał ustami.
- Jeżeli coś zgubisz, znaczy, że warto to odszukać. Jednak jeżeli coś Ci zabrano, znaczy że nigdy nie miałeś ku temu pełnego prawa. -stwierdził jedną ze swych mądrości.
- Właściwie... - Rycerz, poskrobał się po brodzie. - To podziękuję... przepraszam że zabrałem pana cenny czas. - Z tymi słowami ukłonił się nieznacznie, i odwrócił w stronę wyjścia.
- Ale.. ale zapłacę! -jęknął sprzedawca zdesperowanym głosem. Dziadek zaś uśmiechnął się i spojrzał na Calamitiego. - Ja też już wychodzę, pomożesz mi chłopcze?. Gdy Richter wyprowadził starca na ulicę, a drzwi zatrzasnęły się za nimi, osobnik na wózku uśmiechnął się. - Co Cie sprowadza do miasta młodzieńcze?
- Szukam... przyjaciela. Rozeszliśmy się wcześniej.... i tutaj właśnie mieliśmy.... się spotkać. - Przykucnął przed starcem, by ich spojrzenia były na tej samej wysokości. - Może pan... go widział? Ogromny i głośny... czarnoskóry. Zapewne wraz z... jednookim towarzyszem. - Dopiero teraz staruszek mógł zobaczyć świecące ślepia Richtera.
Staruszek zaśmiał się, jednak po chwili zakaszlał głośno. - Najprościej jest pytac chłopcze. Owszem widziałem, trudno go przeoczyć, dziś rano szedł gdzieś z jakimś niebieskim kotem. -stwierdził dziadek i poprawił okulary. - Czemu twoje oczy są takie smutne chłopcze?
Smutek... to uczucie które tak długo mu towarzyszyło, jednak ostatnio nie odczuwał go zbytnio. Zapewne to było spowodowane, powrotem swej pamięci. Tylko kto tak naprawdę płakał? Calamity czy Richter? Który był prawdziwy?
- Smutne? Zwykle powodują... przerażenie niż smutek. - Z tymi słowami Richter zdjął hełm, by okazać starszemu panu swoje okropne oblicze, jak i wiecznie płynące łzy. - Nie mogę... przestać łkać... nawet jak nie czuję smutku. - Uśmiechnął się ponuro, przecierając kciukiem maź spod powieki.Staruszek spojrzał na facjatę rycerza, bez większego obrzydzenia, wydając z gardła głośny pomruk zamyślenia. - Ci którzy czegoś nie rozumieją, często się tego boją. -skomentował w końcu, a strugi deszczu obijały się o jego parasol. - Ale każdy ma gdzieś miejsce, do którego będzie pasował. -dodał z lekkim uśmiechem.
- Nawet... pan nie wie... ile czasu... takiego miejsca musiałem... szukać. - Mówiąc to przeczesał włosy szponiastymi palcami. - Wracając do... tematu, wie pan może w którą stronę się... udał? - Hełm ponownie spoczął na głowie Richtera, zasłaniając widok jego twarzy.
- O Tam... -dziadek wskazał jedną z uliczek. - Jak na mój gust, poszli do jednej z tamtejszych karczm, wielu tam typków spod ciemnej gwiazdy. -dodał lekko drżącym głosem, po czym zmienił temat. - Długo zabawisz w mieście młodzieńcze?
Richter oparł łapska na kolanach i dźwignął się do pionu.
- Ciężko... powiedzieć, ja i moja... grupa mamy... tendencję do wkraczania...tam gdzie nas... nie chcą. Dlaczego... pan pyta?
- Z ciekawości. -odparł starzec i otarł krople deszczu z okularów. - Ja niedługo udaje się do góry Wyroczni. -stwierdził ten który poruszał się na wózku.
Ślepia zbrojnego poszerzyły się odrobinę. - Interesujące... my też tam zmierzamy. - Richter poskrobał się szponem po brodzie. - Ale czy to... rozsądnie zmierzać tam... samemu? - Zapytał. Szlachcic nie należał do tych co oceniają po wyglądzie, jednak starszy osobnik nie wyglądał na zdolnego to takiej wspinaczki.
- Mam się tam spotkać z moim prawnukiem. -odparł starzec i poprawił czapeczkę na głowie. - A możesz pomógłbyś mi się dostać w tamte strony, skoro też tam zmierzasz chłopcze?- zapytał niezwykle szczery dziadek.
- Z przyjemnością... ale moja droga, zawsze jest najeżona... czymś lub kimś, co chce... mnie zabić. Ale postaram się panu... pomóc. - Richter spojrzał w stronę którą wcześniej wskazał mu starzec. - Ale najpierw... muszę odnaleźć Gorta. - W tym momencie właśnie coś sobie przypomniał. - Gdzie moje maniery... Nazywam się... Richter von Malencroft. Kiedyś nawet “sir” - Ostatnią część zdania wypowiedział z delikatną nutką smutku.
- Miło mi Cie poznać sir Richterze. -stwierdził siwy rozmówca i delikatnie uścisnął opancerzoną dłoń. - Miło iż w tym szalonym świecie, trafić można jeszcze na normalną osobę. -dodał po czym spojrzał na zajad który właśnie mijali. - Oho to mój aktualny przystanek. Wpadniesz po mnie gdy będziesz opuszczał miasto?- dopytał, po czym po chwili zastanowienia dodał. - Ach byłbym zapomniał, ja jestem Kaiku.
- Nie omieszkam... Panie Kaiku... do zobaczenia - Skinął głową zbrojny, po czym zaczął kierować się do Tawerny o której mówił starzec.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline