Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2013, 22:33   #7
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Oficer który wpadł do obozu Gerada, był na prawie zajeżdżonym koniu.
-Uzurpacja panie! Uzurpacja!-darł się nie młody już żołnierz. Wpadając pod pieniek na którym wylegiwał się Łamignat. Miał powody do zadowolenia. Jazzon "bez jaj" zwany przez Gareda również "ciotą na tronie". Zlecił mu kolejne nudne zadanie. Wypełnił misję bez strat, zlikwidował zagrożenie do którego go wysłano. Kontrakt jaki miał z Regentem Batardy był sowity, bardzo sowity. Więc nie wypadało zawodzić. Gdzie go nie posłano, odnosił sukcesy. Bywał brutalny ale tylko wobec wrogów. Prawdę powiedziawszy był bezwzględny wobec wrogów i okrutny. Jednak gdy musiał, starał się być ludzki. Nie żeby był ale wiedział, że tak trzeba... Polityka, wrażenie, pierdoły konkretnie rzecz ujmując.
-Spokojnie żołnierzu. Co ty pleciesz- rzekł gdy oficer w końcu był już blisko niego.
-Uzurpacja, ktoś zajął zamek. Uwięził regenta i jego rodzinę!- pędzę prosto ze stolicy. -Walki były panie jesteś blisko, wojownik z ciebie..- nie dane mu było dokończyć.
-Jak to walki były? Znaczy co już po wszystkim?- zapytał Gerad unosząc brew.
-Tak. Wojsko świętowało...- zaczął tłumaczyć oficer.
-..i dało dupy. Daruj sobie resztę śpiewki. Nie uderzę z marszu.- pokiwał głową z dezaprobatą.
-Bierz trzy świeże konie i zapierdalaj informować to całe wasze wojsko.-kiwnął ręką oddalając żołnierza.
Oficer był zdeterminowany. Widać wierny Jazzonowi do końca. Jego bądź seniora...
-Panie jedź zemną, zbierzemy siły. Zmieciemy uzurpatora!- krzyknął entuzjastycznie.
-Powiedziałem żebyś znikał tak? Pojadę na rozpoznanie, czekajcie na wieści. Daliście ciała, nie naprawię waszego burdelu na oślep. Z dobrej woli i umowy z regentem. Masz konie i wypierdalaj, bo jak wstanę-powiedział unosząc się pod pieńkiem na łokciach. Po raz pierwszy skierował wzrok na rozmówcę. Oficer zacisnął zęby w głowie mu zapewne bębniło ah ci najemnicy... Zdrajcy, świnie! No i miał kurwa rację... Zawinął się jednak na pięcie i znikł.
-Staruch zbieraj dupę.-powiedział Łamignat w powietrze.
Z drugiej strony pieńka wstał wojownik. Starzec zasuszony niczym śliwka. Jedynie po oczach było widać, że duch w nim hardy. Do emerytury której domagało się ciało, mu daleko...
-Zbiorę ludzi, gdzie jedziemy?- zapytał staruszek chłodno.
-Ja do stolicy na rozpoznanie. Wy....- wydał kilka rozkazów.-Ciota Jazzon dał nam maksimum już, co miał do zaoferowania. Wziąłem sobie nawet więcej, dużo więcej niż wie i by chciał. Tylko teraz sytuacja się zmieniła. Trzeba się zorientować w sytuacji. Nie wiadomo ile wojska mają kto nimi dowodzi. Za dużo znaków zapytania...
-Sam wiesz to ryzyko, znany jesteś pojmą cię jak wszystkich oficerów. Do lochu wtrącą.- staruch podzielił się obawami.
-Walkę już nie jedną widziałeś, nie bez powodu jesteś moim drugim. Mają nas za bandę najemników. Więzów krwi i braterstwa nie znają. Jeśli nowy regent będzie pochopny, nękajcie go. Transporty, patrole uczyć cię fachu nie muszę. Nasza jazda najszybsza w Batardzie. Teren znamy lepiej od uzurpatora. Jakby co skłoń go do myślenia.
Starzec skinął głową.
-Po co tam jedziesz?- wywiedzieć się inaczej można.
-Chce go zobaczyć na własne oczy. W stolicy zostawiłem coś od dawna mojego. Być może to będzie nowym Regentem Batardy. Mamy wszak z nim wtedy umowę.- rzucił z uśmiechem.
- Umowę mamy z Jazzonem, nie z najeźdźcami- powiedział staruch chłodno.
-Na moim egzemplarzy piszę, że umowę mamy z Regentem Batardy. Dziś najeźdźca i uzurpator, jutro miłościwie panujący...- urwał szelmowsko się uśmiechając-Dowodzisz umiesz jak nikt, politykiem nie będziesz. Choć i ja jestem ignorantem ponoć. Jak podkreśla na każdym kroku Ramona.- zakończył Gerad.
-Myślisz, że uszanuje papier Jazzona?- staruszek nie dowierzał.
-Może, umowa to umowa. Jak nam ją wymówi cóż jego strata. Chcesz wrócić kiedyś do domu?- zapytał Łamignat.
-Pytanie... Choćby by oddać ostatni dech- rzekł zastępca zwany starcem.
-Być może właśnie otworzyły się drzwi. Trzeba tylko wsadzić w nie nogę i uważać by nikt nimi nie trzasnął.
Staruszek skinął głową i odszedł.
Gerad udał się do stolicy. Zajął się kilkoma sprawami po czym wylądował wśród gości na zamku. Dostrzegł krasnoludów, uznał ich za jedynych godnych kompanów podczas prezentacji uzurpatora.
Trójka milczących krasnoludów stała pod ścianą. Spod przymrużonych powiek obserwowali salę i w napięciu oczekiwali na wystąpienie trójki nowych regentów. Gdy zbliżył się do nich postawny mężczyzna w wojskowym stroju, cała trójka wyprężyła się i spojrzała hardo w jego kierunku. Chyba tylko oni nie okazali lęku przez budzącym grozę Vosem.
Przez dłuższą chwilę przyglądali się mężczyźnie i czekali na jego pierwsze słowa. Wyglądało bowiem na to, że chce on z nimi pomówić. Tuż obok trójki brodaczy stał rosły, siwy mężczyzna w eleganckim stroju. On także spoglądał z zainteresowaniem na Vosa.
-Witajcie- skierował swoje słowa do krasnoludów Gerad. Skinął przy tym lekko głową. -Widzę, że wszyscy wyczekują co nam powiedzą zamachowcy.-nazwał rzeczy po imieniu bez najmniejszego zawahania.- Cholerny Jazzon dał się podejść-pokręcił głową- Wywiad powinno się natomiast powiesić. Wiadomo już coś? Przed chwilą dopiero dotarłem do stolicy.
- Jeszcze nic nie wiadomo. Jakiś obcy przyjechał i ponoć całe księstwo zajął. Regentem się będzie ogłaszał. - mruknął jeden z krasnoludów.
-Ciekawe, ciekawe... Tylko Jazon miał z każdym dobre układy. Dla ludu dobry był, umowy korzystne dawał. Dobrym pytaniem jest, jak nowy planuje wziąć wszystko za pysk. Walczyć z nim nie ma co, ja mam umowę z władzą. Respektuje ją albo nie. Złoto nie śmierdzi a w domenie jest go całkiem sporo. Chciałbym potem porozmawiać w lepszych warunkach, jeśli znajdziecie chwilę.
- Rozmowa nic nie kosztuje - rzekł filozoficznie brodacz - Zawsze można pogadać. A nowy? Jeszcze nie wiadomo, co o nim sądzić. Czas pokaże.
- Czy zbytnią śmiałością będzie jeśli zaproponuję wspólne spotkanie przy kuflu wybornego ale? - Wtrącił się się do rozmowy kupiec, nie rad tym iż jest ignorowany tak bezczelnie.
- Osobiście choć z żalem muszę odmówić, zbyt wiele się dzieje a czasu jest zbyt mało. Jednak gdy sytuacja się uspokoi czemu nie. Dobrego alkoholu nigdy za wiele.- odpowiedział kupcowi Gerad. Chwilę potem na sali zapanowało poruszenie...
 
Icarius jest offline