Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2013, 00:06   #16
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Obudził się i czuł jakby ktoś solidnie obił mu mordę... ach tak. No racja. Gdzie się podziała dawna czujność? Dawna furia? Miał za sobą trudniejsze potyczki i groźniejszych przeciwników. Jednak ten, który go uratował... to już nie jego liga. Skoro jednak z taką łatwością sobie poradził, to i Victor dałby radę. Potrzebował tylko chwili na przygotowanie. Ta... gówno prawda. Zapuścił się i tyle.
Podparł się o samochód, który niedawno zgniótł nogę jakiemuś platfusowi. Cała grupka już znikła. Albo przepędzona, albo wywleczona. Nights nie wnikał. Póki co problem miał za sobą. Chwycił najczystszą szmatę jaką znalazł, oblał wodą i powolutku przyłożył do nosa.

Głęboki oddech przez usta, chwycił mocniej i gwałtownie przekręcił w bok. Wprawa łamania i nastawiania nosów i tak niewiele pomogła i krzyknął, padając na kolana z bólu. Chrzęst który rozniósł się w jego czaszce przyprawił go o dreszcze, ale szybko doszedł do siebie. Naprawdę się zapuszczał. Kiedyś znosił ból znacznie lepiej. Sprawdził jednak jak Fordzik zniósł zderzenie z nogą. Na szczęście okazała się całkiem niezłym amortyzatorem i pozostało tylko wgniecenie od dołu, ledwo widocznie. Odstawił auto na bok, razem z resztą gotowych do odbioru aut. Jak nie będzie na podnośniku, to klient się nie spostrzeże.

Wsiadł do samochodu i wyciągnął paczkę fajek. Wywrócił oczami zrozpaczony. Połowa nowiutkiej paczki poszła w rozsypkę bardzo dosłownie. Resztę udało mu się jakoś wyprostować. Spalił więc dwie, zapadając się w miękkim fotelu i puszczając sobie muzyczkę z wypasionego radia.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=w0I9Yz-4vpg[/MEDIA]
"El Diablo"... Daredevil. Miał tę samą misję co niegdyś Punisher, z tym, że jego metody nie były aż tak brutalne. Kolejny z tych, który raczej starał się unikać zabijania. Radził sobie i bez tego, co u Victora budziło podziw i... zazdrość.

No bo jakim cudem dał się im tak zrobić? Aż tak było z nim źle? To jak ruszył się Diabeł... Victor oczywiście o nim słyszał, jak każdy w Hell's Kitchen. Wyższa liga, zdecydowanie. Jednak skoro tamten potrafił takie rzeczy, to czemu on nie może. Uśmiechnął się do siebie, zaciągając raz jeszcze. Od dawna skrobał sobie w okolicy, jednak uchodziło mu na sucho. Wiele rzeczy można tutaj zrobić nie ponosząc konsekwencji. Victor uważał, że robił te dobre. Przy użyciu mniejszego zła. Nie chodziło jednak o kodeks moralny, a odkupienie dla siebie za dawne życie. Ból jest dobry. Ból orzeźwia i przypomina, że żyjesz. Ból to walka, walka to żywioł.

Wrócił do domu powoli, wycierając krew w koszulkę. Warsztat zamknął jak się tylko dało, ale mimo, że Rick sporo włożył w zabezpieczenia, to w tej okolicy o ile nie miałeś laserów przecinających adamantium, paru robotów strażników i muru z drutem kolczastym pod napięciem, to wciąż było to za mało. W domu też nie powinien czuć się bezpiecznie. O ile zagrabiał jakąś broń, chował ją w swoim garażu. Trochę się tego uzbierało przez już dość spory kawałek czasu, ale jeśli napadliby go w domu, to oprócz noży kuchennych miał dwa bagnety, pod łóżkiem i przy wejściu i rewolwer w komodzie obok drzwi na balkon. Ale zawsze wolał walkę bardziej bezpośrednią, brutalną i brudną. Pięści i to co tylko w nie wpadnie, wykorzystanie otoczenia... jak z tym samochodem. Jednak czuł się teraz słabo. Mało która lektura wywołała u niego taką gonitwę myśli, która go teraz dręczyła po tym biciu.

Słaby. Odpowiednio wymierzony cios i powinien powalić od razu przeciwnika. Potem zająć się innymi i powrócić by wyłupać oczy, wyrwać język, rozbić czaszkę.
Wolny. Potrzebował szybszych reakcji, lepszego refleksu i szybszego rozpoznania w sytuacji.
Głupi. W ogóle się tego nie spodziewał. Nie mógł myśleć, że to co robił, co w końcu było urządzaniem rzezi na ludziach w sposób tak brutalny jak się tylko dało, obejdzie się bez odezwu. Musiał się lepiej przygotować.
Postanowił zabrać się za znacznie mocniejsze, wymagające, ćwiczenia, niż te podstawy, którymi parał się do tej pory. Potrzebował doprowadzać się na skraj wyczerpania. Musiał mieć formę dawnej bestii, która mordowała dla Garmeza.
Nie miał jednak zamiaru po prostu czekać. Po pracy musiał iść wypytać o Jacka, jego sąsiadów, kolegów, może rodzina już nawiedzi jego dom. Od niego może dojść, którzy go zamordowali i chcieli to samo zrobić z Victorem.
Nienawidził czekania. Czuł, że bójka w warsztacie była iskrą, która teraz sam podsycał. Czuł też, że tego potrzebował i była to jedyna rzecz, na którą czekał.
Koniec z pół-etatem. Musiał zająć się tym na poważnie. Musiał, chciał i przede wszystkim - potrzebował.

Trzeba było tylko trochę dowiedzieć się o skurwysynach, którzy go napadali. Naszła go też myśl, by znaleźć El Diablo. On go raczej nie zapamiętał bardziej niż setki innych uratowanych ludzi. Znaleźć kogoś takiego łatwo by było poprzez pakowanie się w kłopoty. A mogło się to bardzo opłacać. Mogli pomóc sobie nawzajem, a Nights czuł, że zaciągnął dług wdzięczności.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 09-08-2013 o 14:41.
Fearqin jest offline