Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2013, 18:06   #181
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Umęczona ekipa wolno zbliżała się ku forteczce. Mury były coraz bliżej lecz i wolniej zbliżały się do nich, gdyż marsz po ośnieżonej skalnej półce nie należał ani do łatwych, ani do przyjemnych. Byli zmęczeni ale pozostawało mieć nadzieję że oto kres ich drogi. Po chwili byli już niemal u bramy.
- Oby mogli przekazać wieść powiedział cicho Buttal do swych kompanów.
Zarek z wyraźną ulgą wszedł na nieco rozmiękły trakt z którym łączyła się zapomniana ścieżka po której szli:

-Tutaj rządzi stary Thorek...- mruknął enigmatycznie i spojrzał na wzmacniany basztami most łączący szczyt z otaczającym go masywem górskim.Cała grupa zaś usłyszała ciężki krok marszowy dobiegający ze strony doliny prowadzącej do fortu. Floin zmarszczył brwi: -Orkowie tak nie maszerują...

- Orkowie akurat nie. Chyba. Co robimy, idziemy i pukamy czy się czaimy i patrzymy kto lezie? zapytał Buttal nasłuchując . - Torek dużo tu trzyma ciężkiej piechoty? zapytał Zareka.

- Nie mam zielonego pojęcia... Torrga bezwiednie przygładził brodę -Jego kopalnia to praktycznie miasto, więc pewnie ma dość sił by jej bronić. Słyszałem że nawet powołał kiedyś własne siły zbrojne, ale jak szczeniak z Greystone o tym usłyszał, wściekł się i kazał wysłać do siebie wszystkich żołnierzy pod rozkazami Thoreka...

-Kopalnia jest bezbronna?- Młody spojrzał z przestrachem na krasnoluda.

Torrga pokręcił głową: -Nie... Thorek ściągnął najemników...

W tej samej chwili na trakcie pojawił się pierwszy szereg nadciągającej kolumny.Kolczugi, niedźwiedzie i wilcze skóry, zdobiona runami broń oraz tarcze.Zarek zagwizdał, schodząc pochodowi z drogi: -Skubaniec zwerbował górskie klany...


Buttal podążył jego śladem na skraj drogi, po czym stał chwilę przyglądając się kolumnie. Po chwili rzekł :
-Ruszajmy dalej, nie ma co tu stać aż zmarzniemy. Przez chwilę bałem się że ten palant z Greystone sie tu usadowił
-Młody Bugman rządzi w Greystone, a Thorek jest statystycznie jego wasalem. Szczeniak miałby wielkie problemy żeby usadzić tu dupę...- mruknął Floin, wraz z resztą ruszając obok kolumny ludzi z północy.

Było ich z dwustu. Może więcej.Cały most drżał od ich równego kroku kiedy czwórkami wkraczali do małej fortecy.

- Chodziło ci o teoretycznie. W każdym razie zapukajmy i zobaczmy co się stanie. . Gdy minął ich oddział górali podeszli w kierunku bramy, licząc że napotkają straż...albo ta wychyli się jak będą dostatecznie głośno drzeć ryje.

Nim kurier zaczął krzyczeć, spod bramy ruszyło ku nim dwóch strażników w futrzanych płaszczach. Mężczyzna o brodzie wystarczającej dla dwóch krasnoludów i krasnolud faktyczny, z wąsami splecionymi w warkocze.Człowiek uniósł dłoń:
-Chwila... A wy kto? Nie wyglądacie na najemników których opłaca szef...

- Kurier nadzwyczajny Belegarda Dimzada z Hejm Mynt, do Waszego szefa. odparł uprzejmie Resnik - Musimy niezwłocznie z nim porozmawiać.

-I Zarek, z Dzikich Gęsi.- dodał stary tropiciel, wywołując zainteresowanie strażnika.-Pan Thorek wynajmuje was...

- Ale pamiętam że było was znacznie więcej.

-Reszta odciągnęła hordę orków żebyśmy my mogli prześlizgnąć się tutaj,k z informacjami dla pana Thoreka .- warknął starzec, stając obok Buttal:

- Więc prowadź do szefa, do jasnej cholery!

Mężczyzna pobladł. -Pana Thoreka nie ma... Ale jest jego zastępca, pan Grynestone...

- A gdzie w takim razie jest szef, jeśli wolno wiedzieć spytał uprzejmie Buttal -Ale jeśli szefa nie ma to z panem Grynestone chcemy zamienić kilka słów. Szybko, dość bardzo szybko w miarę możliwości sugestywnym tonem zaproponował kurier. Ciekawe gdzie powiało Thoreka,...oby jego coś nie zeżarło.

-Em... Oczywiście. - mężczyzna spojrzał na brodatego towarzysza.- Orik, niech mnie ktoś zastąpi. Ja idę do Wielkoluda.

Krasnoludzki strażnik skinął tylko głową gdy grupa wraz z przewodnikiem weszła w głąb fortu. Na głównym placu trwało niemałe poruszenie, głównie dlatego że mieścił się tam obóz klanowych wojowników na usługach szefa kopalni. Floin zmarszczył nos. -Wielkoluda?

-Pan Grynestone to krasnolud, jeśli o to chodzi.

-Więc co to za ironiczny przydomek?

-Proszę zapytać o to kilku południowców którzy mieli pecha nazwać go "knyplem"...

- Lepszy knypel niż bambaryła. PamiętaszTtorgi tych palantów co twierdzili że jesteśmy tępe bambaryły? krasnolud zachichotał na wspomnienie, teraz jeno śmieszna opowiastkę. Rozejrzał się po zgromadzonym tłumie: -Sporo was tu, nie niepokoił was nikt tutaj? Żadnych patroli orków?

- Było kilka większych band orków więc Thorek wysłał Dzikie Gęsi by zajęły się problemem...

- Niestety, okazał się większy niż sądziliście.- idący z tyłu Młody spojrzał wrogo na strażnika. Sekundę później dostał w tył głowy od Zareka, by siedział cicho.Sam strażnik zaś wszedł do małego stołpu przycupniętego przy zewnętrznym murze fortu.Stołpu, który okazał się w istocie wielkim holem dla potężnych schodów, szyn kolejki a nawet traktu prowadzącego pod ziemię.Pana Grynestone'a natomiast, dało się dostrzec zaraz po wejściu do środka.Ubrany w futrzany płaszcz i kolczugę krasnolud stał na kamiennym podejście, zarządzając różnego rodzaju parobkami, ludźmi na posyłki i innym tałatajstwem koniecznym do sprawnego działania kopalni takiej jak ta.Kiedy znalazł się w zasięgu uszu Buttala, trzymał w ręku jakiś raport.

- Niech szlag trafi Bugmana! Mamy trzy skrzynki kamieni szlachetnych czekających na jego zgodę na wywóz!
- z irytacją wepchnął papiery na ręce stojącego przed nim urzędnika.- Niestety, musimy czekać! Zanieś ładunek do skarbca!

-Ale panie Grynestone...

-Jeśli coś zginie, odpowiesz przed szefem!Przerażony gryzipiórek odbiegł, blady na twarzy.

- Witam, pan Grynestone, jak mniemam zapytał Resnik podchodząc. Przyglądał się przy tym ciekawie tak krasnoludowi jak i otoczeniu. w końcu to największa kopalnia diamentów o jakiej słyszał, każdy byłby ciekaw. -Buttal Resnik, kurier nadzwyczajny Belegarda Dimzada, najwyższego zarządcy Hejm Mynt. Jak rozumiem Pana szefa tu nie ma i Pan tu zarządza? spytał uprzejmie, kontynuując od razu -Potrzebujemy pilnie skontaktować się z Górą Morra lub Południowym Bastionem, a więc i pana pomocy

Grynestone zmarszczył brwi, przyjmując jakiś raport, podpisując go i oddając interesantowi.

-Powoli, panie Buttal, powoli...- mruknął, oddając pióro i kałamarz podwładnemu.- O. I pan Zarek. Bez reszty waszej wesołej zbieraniny wyrzutków, rębaczy i...

-Chodzi o Gęsi.- głos tropiciela sprawił że krasnolud gwałtownie przerwał litanie utyskiwań. - Są kłopoty..

-Ta. W takim razie zapraszam do mnie. Szybko.- ignorując pozostałych petentów ruszył w stronę drzwi przy małej kanciapie dla strażników.

Buttal ruszył za nim, tak jak i reszta towarzystwa. Gdy tylko drzwi zostały zamknięte a ewentualne dodatkowe uszy znalazły się za nimi, Buttal wyjaśnił wprost: -Mamy inwazje. Greystone jest odcięte magiczną kopułą, a z dzień drogi temu minęliśmy ledwo kolumnę orków na paręnaście tysięcy. Ich patrole są właściwie wszędzie. Potrzebuję skorzystać z waszych środków komunikacji, trzeba niezwłocznie wysłać wiadomość do Góry Morra i do Bastionu.

- Greystone oblężone? zastępca zatrzymał się z ręką na klamce. - Kopuła? Orkowie?

-Tak.- Zarek pokiwał ponuro głową.- Moi towarzysze giną pewnie teraz, żebyśmy mogli przekazać wam tą wiadomość..

.-Dowódca Mormont ruszył z tym co zostało z jego sił na orków żebyśmy mogli to zrobić!

-Młody, cicho! Floin prychnął. -Potrzebny nam goniec, depesza, zwój teleportujący... Cokolwiek!

-Nasi tam giną! -Greystone jest zagrożone!

-CIIISZAAA! ! ! Krzyk Grynestone'a sprawił że cała grupa zamilknęła, patrząc niepewnie na zarządcę.-Tylko spokój może nas teraz uratować.- warknął po kilku sekundach.- Panie Resnik, Zarek, Floin. Ze mną, do środka. Smrodek i szczeniak zostają pod drzwiami.

Torrga zmarszczył brwi.-Ty uważaj kogo nazywasz szczeniakiem, dziadku!

Kurier ruszył za wice zarządcą, spodziewając się że reszta pewnie też. Cóż, skoro gdzieś szli widać było gdzie iść i poco, co samo w sobie budowało pewien optymizm. Pytanie tylko co z tego do cholery wyniknie.

Gabinet Grynestone'a okazał się połączeniem biblioteki, zbrojowni i małego składu alkoholi. Zarządca podszedł do szafki, wyjął cztery kubki i napełnił je złoto-brązowym płynem.Whiskey.-Napijcie się i mówcie. Najpierw pan Butta

l.-I ja.- dodał Kamol, unosząc znacząco brew.- Jestem tu jako jego doradca.

-Szlajasz się teraz za żółtodziobami, Floin? Nisko upadłeś...

- Dobrze, to może tak skrótowo. Lord Dimzad wysłał nas na negocjacje z waszym thanem, Floin miał zapewnić doradztwo ekonomiczne i nas teleportować. Odbiło nas od antymagicznej kopuły a od tego czasu natykamy się co chwila na orki. Rożne plemiona, do tego gobliny w sporej ilości. Bariera nie przepuszcza magii, jest ponoć trudna do zrobienia, czyli maja układ z silnymi magami. Dzień temu widzieliśmy kolumnę orków na paręnaście tysięcy. Biorąc pod uwagę że to tylko jeden kierunek oraz jakie mają rozproszone siły po drodze jest duży problem. Gęsi nadziały sie na duuuże siły, trzeba by im pomóc. a nade wszystko - wysłać wiadomość do Króla, do Dimzada i i do Poludniowego Bastionu. Potrzebujemy wojska....dużo tłumaczył spokojnie i jasno Buttal. -Ma pan dostęp do czegoś takiego? Liczy się czas i to bardzo. Co z Greystone cholera wie dodał.

Zarządca Grynestone pokiwał ponuro głową i na raz opróżnił szklankę

.-Cóż... To podejdzie pod samowolkę, lecz od razu wyślę ludzi na pomoc Gęsiom.- Zarek w podzięce skinął głową .- Pięć setek ludzi z górskich klanów, kolejne trzy muszkieterów z Conlimote...
-To powinno wystarczyć bo do nich dotrzeć i sprowadzić ocalałych z powrotem...Floin powąchał zawartość szklanki.- A Grynestone?
-Jestem gotów na ryzyko w przypadku najemników, bo jestem pewien że czekanie na decyzję pana Thoreka byłoby niepotrzebną stratą czasu. Punkt handlowy to nieco inna sprawa...

- Nie dziwie się, nie sądzę by nawet w tych kopalniach skrywało się kilkanaście tysięcy żołnierzy. a bez tego było by to posłanie ludzi na śmierć dodał Buttal, sam niezadowolony z tego co mówi - Większość orków musi być skupiona tam....a to znaczy że bez armii nie ma się jak przebić. To jak wygląda kwestia komunikacji?

-Ja o komunikacji mówiłem.- stwierdził spokojnie Grynestone.- Pan Thorek może nie chcieć mieć cokolwiek wspólnego z Grynestone.

Nim Buttal otworzył usta, Floin chwycił go pod ramie .-Świetnie, w takim razie sami rozmówimy się z szefem.- stwierdził, ciągnąc kuriera ku drzwiom.- Gdzie go znajdziemy?
-Sprawdza nowy chodnik razem z grupą ludzi... Wyślę kilku naszych żeby was tam zabrali.

Buttal nic nie odrzekł, tylko dał się wyciągnąć z sali. Trzeba było znaleźć Thoreka....i wyłudzić kontakt do Morr. Tylko jak? Kiedy oddalili się trochę poza zasięg słuchu zastępcy, Buttal spytał cicho Floina: -Znasz tez i Thoreka? Rozsądny jest? Albo czy coś pójdzie na rękę Dimzadowi?

- Normalnie uznałbym go za rozsądnego i honorowego, ale Greystone to dość drażliwy temat...
-Cóż...- Zarek wyszedł z gabinetu i klepnął Młodego po ramieniu.
- Cóż, tutaj chyba nasze ścieżki się rozdzielają, ale coś czuję że niedługo znów się spotkamy.Chłopak spojrzał na tropiciela. -I co... ?
-Już zbierają pomoc dla naszych. Nie martw się. Jakoś to będzie...

- Cóż, panowie. W takim razie pozostaje nam życzyć szczęścia. Oby Gesi przetrwały i zdołały wrócić do domu. Będzie co ma być. My musimy jak najszybciej znaleźć Thoreka. Powodzenia..... Buttal ukłonił im się lekko. -Cóż, Floin, chyba trzeba podkreślić nie pomoc dla Greystone a konieczność kontaktu z Dimzadem, jak sądzisz?

-Jeśli tak to przedstawisz, to może się zgodzi...- mruknął kapłan, kierując się w stronę kolejki wskazanej przez dwóch strażników przy drzwiach.Siedzący na przedzie wagoniku gnom uśmiechnął się wesoło.
-Witam panowie. Grynestone mówił że mam was zawieźć do szefa. Nie powiem, wyprawa do dolnych szybów to nie byle gratka.
Torrga zmarszczył brwi.-Czemu mam wrażenie że sporo mnie ominęło... ?

- Gratka, czemu? Nie jeździcie tam normalnie? zapytał zaciekawiony krasnolud. -Czy tez może szanowny kolega po prostu lubi jeździć jak najniżej?Później ci wyjaśnię Torgi, to trochę zamotane

-Po pierwsze, tor do dolnych szybów widzie przez jedne z największych, dzikich jaskiń jakie widziałem, po drugie, mało kto tam jeździ do szef dopiero ustala czy warto tam kopać, i po trzecie, jadąc tam można osiągnąć niezgorsze prędkości...- knypel zatarł uradowany ręce.

Kamol zamarł i spojrzał na stojących z tyłu strażników .-To jedyny dostępny... woźnica?
-Pilot.- poprawił go mężczyzna.- I przykro mi, ale wygląda na to że tak.
Nie świadomy maniaka u sterów, Torrga spokojnie wlazł do wagonika.

- Wiesz co chłopie, zapomnij o hamulcach, śpieszy nam się rzucił kurier, głośno przełykając ślinę - Im szybciej tym lepiej, niestety...

Kolejka ruszyła z razu wolno, jednak szybko nabierała pędu. Jazda przez spore podziemne miasto, ot czego innego się spodziewać po dużej krasnoludzkiej kopalni, była jeszcze spokojna, czy to z racji technikaliów czy też obawy by wagonik się komu na łeb nie spierniczył. Budynki, wolno stojące i wmurowane w skały rozciągały się na obszarze sporej pieczary. Wyglądało to nawet nieźle. Może nie imponująco dla kogoś kto widział górę Morra ale nieźle. Było ciasne, bardziej zapchane. Ruch zdawał się być nieustanny, zaś gdy mu się przyjrzeć krył tłum istotek w ciągłym pędzie. Kolejka nabierała prędkości, już po kilku minutach gnali już kopalnianymi korytarzami, długimi, wykutymi w skale tunelami, gdzie o chwila migał słup, a co kilka chwil własne życie przed oczyma. Wzrok nie rejestrował wiele ( zwłaszcza wzrok Torgiego, gdyż ten przysłonięty był jego własnymi kolanami), lecz nagle zarejestrował zmianę otoczenia. Pędem wjechali w gigantyczne, ręką ludzką ( czy krasnoludzką) nie tknięte jaskinie. Przestrzenie rzeźbione czasem, wodą i ruchami skał. Wielkie, groźne, ciemne i migające o wiele za szybko.


Dolne Szyby? Nie, jazda trwała dalej… szlag.
 
vanadu jest offline