Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2013, 19:23   #36
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Jessica skinęła głową w stornę Olivera.
- Postarzał się, ściął, narobił sobie blizn, ale większość tutaj chociaż o nim słyszała, a ja raz widziałam. Jestem całkiem pewna, że znów dla Nigela by nie zaczął robić.
- Mogę działać incognito - miała wielką chęć powiedzieć jakaś cząstka Celi, ale udało się jej powstrzymać. Była bardzo dumna ze swojej powściągliwości.
- Dzięki - powiedziała. - Chodź Oliver, poszukamy tej reszty. Reszty.
- Hmmm, a ta suka? - spytała wskazując na drzwi wejściowe. - Nie wiem jak ją tak nagle przekonałaś by poczekała, ale raczej... ma goryli, będę musiała jej powiedzieć gdzie poszłaś. Nie chcę żeby mi tu wszystkich pozabijali.
- No, pójdę zakosztować tutejszego życia - uśmiechnęła się Cela - Wypstrykałam się na bilet tygodniowy, rozumiesz. Mam duże potrzeby seksualne, to podobno dziedziczne w mojej rodzinie - dodała, tym razem ze śmiertelną powagą wypisaną na twarzy.
Zastanowiła się chwilę. Nie chciała szkodzić Jessice.
- Rozwali ci przybytek, jak pójdę, tak? Czy tylko jak nie powiesz, gdzie poszłam?
Westchnęła ciężko.
- Pewnie jeśli nie powiem, gdzie poszłaś i nie zgodzę się na to, czego chciała, czyli nie wydam Reszty. Jako jednak, że chcieli żebym to zrobiła... choć mam opory będę musiała im powiedzieć.
Cela pokiwała głową.
- Ok, zabiorę ją stąd. Będziesz miała czas, aby choć uprzedzić Resztę. Może tak być?
- Może być, choć za to co zrobią nie odpowiadam.
- Będzie dobrze - zapewniła ją Cela z taką granitową pewnością, którą się miewa tylko w wieku osiemnastu lat i wróciła do budynku.

- Nie ma tu nic, co by mnie zainteresowało - prychnęła pogardliwie, kiedy już była pewna, że Clara ją widzi. - Zabieram się stad.
- I jak rozumiem, łaskawie pójdziesz z nami? - spytała podchodząc. Goryle poszli posłusznie za nią.
Cela uśmiechnęła się tylko do siebie i nie obdarzając spojrzeniem ani Clary, ani Jessici wyszła z budynku, a potem na ulicę.
- Znasz jakieś ciekawsze miejsca? Możesz mi coś zarekomendować, jako doświadczona... - przerwała na sekundę, jakby szukając słowa - osoba? - zapytała tonem towarzyskiej pogawędki, kiedy juz oddaliły się kawałek - Wiesz, ja mam wyrafinowane potrzeby, a jak już wykosztowałam się na bilet, to bym chciała czegoś .. ekscytującego doświadczyć. Może masz gdzieś wejścia gratisowe?
- Wszędzie. Pewnie jesteście głodni, szef nie chciałby się z wami widzieć gdy będziecie zagłodzeni. Wsiadać - rozkazała gdy podeszli do opancerzonej, kuloodpornej limuzyny. Z odrażającym, mokrym dźwiękiem, kolce jeżoludzi schowały się do ich wnętrz. Jaszczuropodobny wsiadł za kierownicę, a reszta ochroniarzy otworzyła drzwi przed Ocelią i jej bratem.
- Pięć osób w tej dzielnicy może się przemieszczać samochodem. Jedną z nich jest prezydent RPA. Dostatecznie wyrafinowane? - spytała przechylając głowę.
Ocelia podeszła powoli do samochodu, rozglądając sie dookoła.
Limuzynę zaparkowali po drugiej stronie uliczki, przy której znajdował się ekskluzywny burdel. Stał pod rumowiskiem, zwalonym przed zamieszkanymi blokami, w nieco lepszym stanie niż większość takich budowli w tej dzielnicy. Po uliczce kręciło się parę osób, głównie mutantów oraz jedna, większa grupka roześmianych klientów Czerwonej Dzielnicy, szukających kolejnych atrakcji.
Cela pochyliła lekko ciało, jak wtedy, kiedy człowiek próbuje wsiąść do samochodu. W tym samym momencie przygięła kolana, aby po chwili wybić się w górę i wylądować na dachu samochodu. Wybiła sie ponownie, sięgając dłońmi do krawędzi muru, sterczącego z rumowiska zwalonego obok parkującego pojazdu.

- Łap ją! - warknęła Clara do małpoczłeka, który skoczył za nią, z przerażającą sprawnością. Ocelia z łatwością wspięła się na mur rumowiska przed blokiem, a małpiszon znalazł się od razu za nią.
Oliver zareagował szybciej niż dwaj jeżoludzie, kopnął jednego w kolano z prawdopodobnie wyćwiczoną precyzją, wybijając rzepkę ze stawu. Drugi jednak rzucił się na jej brata, powalając na ziemię. Jaszczuroczłek wylazł z samochodu i również rzucił się w stronę kotłujących się na ziemi mutantów.
Ocelia straciła sekundę, kiedy zatrzymała się, żeby spojrzeć na brata. Dwóch mutantów, nieco większych od niego... poradzi sobie.
Budynek mieszkalny wznosił się nad nią, mutant - małpiszon wydawał się mieć szanse równe niej - a może nawet był sprawniejszy. Był jednak dużo cięższy, co z kolei dziewczynie powinno zapewnić przewagę. Spojrzała do góry - balkony stanowiły najłatwiejszą, oczywistą drogę. Dopadnie ją od razu. Nieco z boku, na gładkiej, pozbawionej okien i drzwi ścianie, zamocowana była tylko lekka, ażurowa konstrukcja, kratownica z cienkich prętów, stanowiąca (w zamyśle architekta) rusztowanie dla pnącej się roślinności. Nikt jednak nie zadbał o jej nasadzenie, a może zeschła już dawno w tym upale. Ocelia skoczyła w tamtą stronę, wybiła się i zaczepiła palcami o cienki pręt. Zatrzeszczał niepokojąco, ale wytrzymał jej ciężar. Zaczęła się wspinać, szybkimi, krótkimi susami.
Skoczył za nią i cała misterna konstrukcja, wydała z siebie ciężki, bolesny jęk, śruby widząc co się dzieje, zaczynały stopniowo uciekać. Mutant szybko podążał za nią, nie przejmując się niestabilnością krat, idących pod sam dach. Cały czas lekko go wyprzedzała, w niektórych momentach miał ją na wyciągnięcie ręki, ale zanim ją chwycił, zabierała stopę nieco wyżej. Niektóre, dolne części krat, zaczynały odpadać.
Był bardzo szybki. Znalazła stabilniejsze łączenie i zatrzymała się. Ugruntowała stopy, przytrzymując się jedną ręką. Zacisnęła zęby i ruchem nadgarstka wysunęła pazury w wolnej dłoni. Zamachnęła się, celując w twarz mutanta.
Wykazał się refleksem i złapał ją za nadgarstek. Szarpnął od razu, jednak Ocelia dobrze się trzymała. Z pewnością lepiej od krat, który dzięki takim dwójki odmieńców, odleciały od ściany, kierując się w stronę rumowiska, pełnego wielkich kamieni, głazów i metalowych prętów...
Dziewczyna krzyknęła i schowała pazury. Próbowała uchwycić się jakiegoś kawałka muru, resztek kratownicy, żeby uchronić się przed upadkiem, lub chociaż trochę wyhamować impet spadającego ciała.
Choć spadała jednak niewiele wolniej od małpy, to wylądowała znacznie lepiej. Choć ból pleców odebrał jej możliwość oddychania, na zdecydowanie zbyt długi czas, podczas którego łapczywie łykała strach zamiast powietrza, to jej przeciwnik miał znacznie gorzej. Z jego brzucha wystawał gruby, zardzewiał pręt. Chwytał się go i puszczał, raz po raz, nie dopuszczając do siebie myśli, że to coś naprawdę jest w nim. Przygniotły ich kawałki krat, jednak obolała Ocelia, po chwili była w stanie je z siebie zwalić, podczas gdy drugi mutant, toczył pianę i krew z pyska, wbrew swej świadomości, skupiając się na pręcie.

Dziewczyna jęknęła, podnosząc się na nogi, po czym wybiła się, aby sięgnąć pierwszego balkonu. Wejdzie trochę wyżej i stamtąd sprawdzi, co z Oliverem. Świadomość, że ten pręt mógł wystawać z niej, nie małpoluda, sprawiała, że trzęsły się jej kolana.
Zacharczał wyciągając ku niej dłoń, jednak nic tym nie zdziałał.
Z góry dostrzegła Olivera przyciskającego Clarę za gardło do samochodu i trzy trupy mutantów, połamanych w najróżniejszych miejscach i na wiele sposobów.
- Olivier, nie! - Krzyknęła, a potem zeskoczyła i podeszła do samochodu.
Od razu puścił kobietę, która ciężko osunęła się na ziemię.
- Próbowała sięgnąć po pistolet - wskazał leżącego na ziemi glocka. - Nie miałem zamiaru jej zabijać, daj spokój...
- Zabieramy się stąd - Ocelia podniosła pistolet i wysunęła za pasek spodni - Pakuj się z nią z tyłu, ja poprowadzę - zaordynowała, siadając za kierownicą.
- Umiesz prowadzić autobusy, limuzyny... może wcale nie potrzebowaliśmy pilotów do tego samolotu - mruknął wpychając kaszlącą Clarę na tył długiego pojazdu.
- Także kombajn i snopowiązałkę - doprecyzowała, odpalając silnik. - Chcę z nią spokojnie porozmawiać, ale to autko rzuca się strasznie w oczy. Znasz jakieś miejsce?
- Rzuca się w oczy na tyle, że nikt nie zaczepi jego właścicieli - odparł wzruszając ramionami.
- W sumie prawda - mruknęła Ocelia. Przejechała jeszcze kawałek, aby w końcu zaparkować przed wyjątkowo okazałą areną. Przeszła na tył limuzyny i uśmiechnęła się do Clary.
- Więc o czym Nigr chciałby ze mną rozmawiać?

Kobieta westchnęła przechylając głowę.
- Dlaczego sama go nie spytasz?
- Może ja ją będę bił, a ty wypytywać - zaproponował Oliver kręcąc głową.
Ocelia przewróciła oczami.
- Bądź tak miły, Oliver, i przesiądź się na przód, dobrze? - poprosiła, podnosząc przesłonę oddzielającą część pasażerów od części kierowcy.
Spojrzała na Clarę.
- Nie masz pojęcia, czego ode mnie chce, prawa? Dopuszcza cię do łóżka, ale do prawdziwych interesów to już nie.
- Gdyby każdemu chwalił się swoimi planami, nie byłby tym kim jest, nieprawdaż? - westchnęła gdy Oliver niechętnie się przesiadł.
- Ale ty aspirujesz, żeby być kimś więcej, niż jakiś "każdy" prawda? Mówił coś o mnie? - spojrzała uważnie na Clarę.
- Załóżmy, że tak... ale nie ma sensu bym ja ci to mówiła, niewiele na tym zyskam prawda? A on może zaspokoić twoją ciekawość.
- Nawet miałam taki pomysł... - przyznała Cela - Ale potem plany mi się zmieniły. Dlaczego mam do niego iść? Przekonaj mnie, udowodnij mu, że jesteś użyteczna. Moja ciekawość to nie jest wystarczający powód...
- Bo jesteś w wielkim błędzie, bo od dawna jesteś okłamywana, bo chcesz zabić nie tę osobę co trzeba... Nigel to wszystko rozumie i ci wytłumaczy. Może ci pomóc.
Cela prychnęła.
- A twój - świętej pamięci, notabene - brat, to miły i uczynny człowiek, który nie strzela do wszystkiego, co się rusza. Wygrałam? Czyje kłamstwo było lepsze?
- To idiota! Wymknął się Nigrowi spod kontroli jak Iron. Sami doprowadzili się do takiego stanu w jakim byli, choć próbował nad nimi zapanować, ale w przeciwieństwie do Serafina, nie ma możliwości prania mózgów! - odparła z oburzeniem
- Wiesz, mam wrażenie, że każdy kto się wymyka Nigrowi spod kontroli to ma coś z głową... Twój kochaś Jason też. Ale czy to aby nie świadczy źle o Nigrze? - przybrała zatroskany wyraz twarzy - Może ma to związek z tym, co robi mutantom, którzy do niego trafiają? Z tym torturami, na przykład?
- Tortury? Stosował to tylko na Jasonie i odniosło oczekiwany sukces...
- Sukces? - spojrzała na nią, osłupiała. - W jakim sensie?
- Ewoluował go. Jason bardzo szybko się dostosowuje do warunków... połamał mu żebra wiele razy i w końcu stały się nie do ruszenia. Biczował go, aż jego ciało nie zaczęło regenerować się trzykrotnie szybciej niż normalnego człowieka. Poza pazurami, każda mutacja Huskyego została uruchomiona przez Nigra, łącznie ze wzrokiem i szybkością.
- Ale po co?! - ilość okrucieństwa, którego się Nigr dopuścił, a o którym Clara opowiadała z czymś na kształt... dumy? nie mógł się Ocelii pomieścić w głowie - Po co? - Powtórzyła wstrząśnięta - Nie powiesz mi chyba, że Husky sam się o to prosił!
- Bo był za słaby. Musiał się wykształcić by przetrwać... o to chodzi w ewolucji. O ulepszanie się, dostosowywanie do nowych warunków. A Jason pamięta wszystko na opak przez Kamila... wiesz, że on dodał mu pięćset lat wspomnień? Sztucznych! - dodała rozbawiona.
- Kłamiesz! - Cela - do tego nieudolnie. Pan Kamil nie potrafi generować wspomnień. Układa tylko te, co są.
- A wiesz to bo ci powiedział? Czy włożył do głowy? Ocelio... wszystko co robił i mówił, miało cię podburzyć przeciwko Nigrowi - powiedziała nagle bardziej troskliwie. - Kazał ci się dowiedzieć kim jest drugi sztuczny mutant? Sam dobrze o tym wie!
- Wiem, bo... - przerwała nagle, chciała powiedzieć "wiem, bo pamiętam" ale to nie była prawda. Prawda była taka, że pan Kamil sprzedał jej wspomnienia twierdząc, że były jej. Ale przecież były jej! Nie pozwoli tej kobiecie mącić sobie w głowie! - Wiem i koniec - zacisnęła wargi. - Nic mi nie kazał!
- Bo nie musiał. Bo mu ufasz - wyjaśniła prosto.
- Oczywiście - pokiwała głową. Poczuła nawet rodzaj wdzięczności, że Clara - nieświadomie, zapewnie - przypomniała jej, co naprawdę jest ważne. Ufała Serafinowi. Co do tego nie miała akurat żadnych wątpliwości. - A tobie nie. Próbujesz różnych sztuczek, żeby się wyrwać z matni. Ale to niczego nie zmieni - otworzyła przesłonę - Olivier! Choć jej pilnować, jedziemy.
- Świetnie - odpowiedział radośnie przesiadając się. - A gdzie jedziemy?
- Clara chciała kogoś poznać, wypytywała Jessicę. Oni na pewno też się ucieszą z możliwości poznania panienki Nigra. Pogadają sobie o życiu. - Ocelia przesiadła się na przód i ruszyła.
Wróciła w okolice burdelu Jessici, ale zaparkowała kawałek dalej.

- Zostań z nią w środku - nachyliła się do Oliviera - Zaraz wracam.
Przeszła dwie przecznice i pomachała panienkom, dalej zajętym sobą na hamaku.
- Gdzie Jessica? - zapytała przystojniaka, rzucając szybkie spojrzenie na szybę. Wyglądała prześlicznie, cała przysypana jakimś tynkiem, podrapana na twarzy. - Mogę się umyć?
- Oczywiście... chyba, że wolisz żeby ktoś to zrobił za ciebie. Już wołam panią szefową mruknął sięgając po telefon.
- Nie wolę - odpowiedziała zdecydowanie. - Tam? - wskazała dłonią i weszła do łazienki. Jak na jej gust było tam zbyt dużo czerwieni i złoceń, ale umywalka działa bez zarzutu. Zadrapania zaczynały się już goić. Za godzinę nie będzie po nich śladu. Skóra regenerowała się jej coraz szybciej, ale do bólu ciągle nie mogła się przyzwyczaić. Na opuszkach palców też prawie nie było śladów po nacięciach, przez które wysuwały się pazury.
Wyszła po kilku minutach do holu, szukając wzrokiem Jessici.
Ubrana w bardziej przyzwoite ciuchy siedziała na fotelu w holu, czekając znudzona na Ocelię.
- Szukałaś mnie? Wyrwałaś się tej jędzy?
- Czeka w samochodzie. Olivier jej pilnuje. Ochroniarze mieli.. wypadek. Chcę rozmawiać z Resztą, z równej pozycji, Clarę wniosę do puli jako... wejściówkę. Wiesz, kto nimi dowodzi? Wiesz. Chcę się spotkać. - Ocelia mówiła pewnie, bez wahania.
- Nikt nie dowodzi. Organizują się sami, za głosowaniem podejmują decyzję. Znam tylko dwóch i już ci o nich mówiłam.
- Jeden to narzeczony twojej dziewczyny, tak? Możesz ją poprosić, żeby mu przekazała wiadomość, że chcę się spotkać?
- Tak... gdzie będziesz czekać? - mruknęła kiwając głową.
- Dwie przecznice stąd... na lewo, jak się stoi twarzą do budynku - nigdy nie potrafiła się zorientować, gdzie jest która strona świata, no, chyba, że stała nad morzem - W limuzynie. Trudno będzie przeoczyć.
- Trochę poczekasz... zaraz wieczór, a on przychodzi w nocy. Ale przyjdzie, to pewne.
- Poczekam... mam bilet tygodniowy. Pogadam z Clarą o życiu. - wstała. - Do zobaczenia. I dziękuję za pomoc.
- Do usług - odparła kłaniając się z ulgą.

- To dziwne - myślała Cela wychodząc na ulicę. - Boi sie mnie? Myślała, że coś będę chciała więcej? Nie dopytała jednak, tylko wróciła do limuzyny. Zastukała, a Olivier wpuścił ją do środka.
Może po prostu Ocelia ją denerwowała i była szczęśliwa, że ma ją z głowy. Wydawała się być osobą, która łatwo i niechętnie przyciąga kłopoty, stąd pewnie uprzedzenia.
- Poczekamy na tego faceta z Reszty - powiedziała. - Pewnie będą się chcieli od ciebie czegoś dowiedzieć, na przykład jaki Nigr ma pin do furtki i inne takie... Albo cię od razu zabiją. - uśmiechnęła się do Clary. - No , więc kto był tym drugim mutantem, stworzonym przez Nigra?
- Nie mam pojęcia... ale był znacznie lepszy ode mnie. Nie potrzebował opieki, wolę nie myśleć jak szybko wyrósł. Nigr mówił tylko, że puścił go wolno, by jego ewolucja przebiegała jak najnaturalniej. Mówił, że on jest na tyle potężny, że nie potrzebuje jego pomocy, w dążeniu do doskonałości... - odpowiedział przeglądając rzeczy w rozlicznych schowkach limuzyny. Otworzył butelkę whiskey i przyssał się do niej, szybko wychylając połowę zawartości, jakby pił wodę. - Zapomniałem jaki tu skwar...
- Ej! - Cela złapała go za ramię. - Urżniesz się i będziesz do niczego. Poza tym - ja pytałam. No, Clara, co z tym drugim mutantem?
- Ach... - mruknął jej brat. - Też mam parę ciekawych rzeczy do powiedzenia, ale dobra - westchnął. - Alkohol na mnie nie działa - dodał jeszcze wczytując się w etykietę.
- Nie wiem - odparła Clara wzruszając ramionami. - To jego najsłodsza tajemnica... no może jeszcze parę sprawek, ale tego chyba nie chcesz wiedzieć - dodała z błogim uśmiechem.
- Dlaczego sądzisz, że nie chcę? A może jakby cię Olivier walnął, to byś sobie przypomniała, co?
- Heh... a Nigelowi zarzucasz tortury. On przynajmniej nie chowa się za swoimi osiłkami. Jak musi to niech wali, znosiłam baty od twardszych - odparła dumnie.
Cela tylko pokręciła głową, zatrzymując Oliviera.
- Dlaczego sądzisz, że nie chcę? - powtórzyła.
Westchnęła ciężko.
- Nie ode mnie powinnaś się dowiadywać rodzinnych niesmaków. Poza tym nie wiem wszystkiego, zmyliłabym cię i wyszłoby nieporozumienie - wyrzuciła z siebie, nie w pełni świadomie.
- Chcesz mi powiedzieć prawdę. Te kawałki prawdy, co do których jesteś pewna - zapewnił ją Cela.
- Kobieta, którą Nigel obdarzył mocami, która była twoją matką, była wcześniej jego kochanką. Dlatego tak znienawidził ją i twojego ojca, bo go zdradziła... ale ona mogła mieć każdego i każdą, mogła zmuszać ludzi do czegokolwiek. Wszystkich oprócz Nigra... - powiedziała cicho.
- Jej moce nie działały na Nigra? - dopytała, tężejąc.
- Myślałam, że masz wytężone zmysły... jak nie głucha to głupia? - wywróciła oczami.
Cela nie zagarowała na zaczepkę. Bez słowa wyszła z z samochodu i przeszła na przód.
- Taka jest ewolucja, po prostu przestała mieć na niego wpływ - krzyknęła za nią, rozkładając się wygodniej i sięgając do barku.

Dziewczyna usiadła na miejscu pasażera, próbując doprowadzić się do pionu. Cały jej misterny plan właśnie runął, jak zamek z piasku. Musiała się zastanowić, co ma robić dalej.
Do spotkania z Jerrym Hirshem zostało jej jeszcze parę godzin, a ulice robiły się coraz głośniejsze, gdy powoli zapadał zmrok. Cela w końcu też zaczęła czuć zmęczenie, a od upału i duszności zaczynała boleć ją głowa. Atmosfera robiła się cięższa wraz z sytuacją.
Wszystko się posypało. Plan, który dawał jej napęd i energię przez ostatnie godziny, dni, okazał się niemożliwy do realizacji. Co gorsza - perspektywa powrotu do normalności i odzyskania własnego życia też się oddalała. Pozostanie mutantem już na zawsze?! Tyle straciła przez tą mutację.. właściwie wszystko. Co jej pozostało? Po fali entuzjazmu przyszła rezygnacja i zwątpienie. I zmęczenie, chyba nawet bardziej psychiczne, niż fizyczne. Tak naprawdę to zbierało się jej na płacz, ale nie mgła zrobić z siebie pośmiewiska przed Clarą. Myśli kłębiły sie jej w mózgu, obijając się wręcz boleśnie o czaszkę. Powinna wrócić do Polski? Przystąpić do Reszty? Wyjechać gdzieś i zniknąć? Ale gdzie? Przyszłość rysowała się w ciemnych barwach. Wciągnęła nogi na fotel, oparła głowę o skórzany zagłówek i przymknęła oczy. Odpocznie chwilę i potem zdecyduje.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline