Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2013, 23:19   #14
Nasty
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
{ +-+ }

Za bramą było ponuro i dziko. „Say” nim się spostrzegła z swoim partnerem od gry wmieszali się w większą grupę uciekinierów z osady. Byli to samotnicy jak i całe rodziny. Dość pokaźna liczba osób. Niektórzy byli bardziej skorzy do działania i mówili na nich pasterze. A ci co szli za nimi bez skrupułów i wykonywali polecenia zwani byli owieczkami. Czasem te dwie podgrupy zatracały się. Kierunek jaki obrali zdawał się być mądrym posunięciem chodź niektórzy mieli swoje własne pomysły i zrobił się podział. Jednak jakoś się pogodzili po kilku walkach słów czy rękoczynów. Angelika jako osoba spokojna i raczej uciekająca od decydowania za innych raczej do wykonywania poleceń nie oddawała swojego głosu na ten temat.

Analizowała wszystko i kalkulowała szansę na przebycie takiej drogi. Droga okazała się mozolna i długawa. Straciła dwie sztuki amunicji podczas walk z zarażonymi, całą wodę, jedną konserwę i cztery papierosy. Na szczęście zapalniczka działała więc zapałki zostawiła na czarną godzinę.

Gdy dotarli do docelowego miejsca, gospodarz przyjął ich z otwartymi ramionami. Pierwsze co Sayns uczyniła to uzupełniła wodę. Nie raz robiła w ten sposób i jeszcze ani razu nie żałowała. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy i kiedy będzie musiała uciekać. Widząc sytuację która rozkwitała w tym miejscu zaczęła wspominać o swoim narzeczonym z którym miała spędzić życie. Jak by to było, gdyby to oni, właśnie tak żyli. Dom, rodzina. Siedziała na skraju domu tuż koło tarasu i myślała o takim właśnie domu.

Gdy usłyszała, że jest to możliwe. W Bostonie, chwilę się zastanowiła czy warto. Miała już taką możliwość jednak realia okazały się inne. Ale jeżeli nie spróbuje to po co żyć. Tylko w tych czasach ciężko o kandydata godnego by zapewnił ład i porządek jednocześnie był troskliwy i kochający. Nie to chyba tylko w bajkach. Wyciągnęła papierosa i zapaliła z swoistym spokojem jakich mało ostatnio.



{ +-+ }
 
Nasty jest offline