Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2013, 18:48   #58
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Johann Heinrich udał, że nie słyszy Otta i po cichu się ulotnił. Z pewnością nie planował powrotu do kanałów ― w każdym razie nie bez zapłaty ― a na Aine mu nie zależało. Ciarki mu przechodziły tylko po plecach, gdy pomyślał, że to równie dobrze mógłby być on. No ale wszyscy wiedzieli, że będzie duże ryzyko, więc to nie tak, że był jej coś winien. Przynajmniej udało im się zabić potwora i czeka ich wszystkich ― prawie wszystkich ― zapłata.

Poszło w sumie łatwiej niż się spodziewał. Co prawda on się do tego raczej nie przyłożył, spędziwszy starcie w dość bezużyteczny sposób. Najpierw lekko spanikował, dobiegając do skrępowanego Amadeusa, ale nie zawracając sobie głowy pomaganiem mu, gdyż Aine już się tym zajmowała. Stahl wspominał, jak przerażony był w tamtym momencie. Słyszał wiele o różnych strachach czy to w rodzinnej wsi, czy to od podróżników i bywalców tawern w Cohen, ale nic takiego na własne oczy nigdy wcześniej nie widział. Było pewne, że takie monstrum nie mogło istnieć naturalnie, w końcu wszyscy wiedzieli, że nawet najpokaźniejsze pająki nie większe bywają od kciuka. To że Rosha, czy jakkolwiek ją nazwał kapitan Lobo, była taka olbrzymia, musiało być sprawką czarnej magii albo może zakazanych bogów, o których czasami mówiono.

Tak więc był skrępowany strachem i najróżniejsze myśli przechodziły mu błyskawicznie przez głowę, żadna jednak ani trochę użyteczna. W końcu odzyskał trochę władzy nad sobą i widząc, że Amadeus był już na nogach, a reszta drużyny waliła w pająka, postanowił sam coś zrobić. Odważnie ― był to chyba najmężniejszy czyn w jego życiu albo tak sobie powtarzał ― ruszył, by okrążyć gigantycznego arachnoida i zaatakować go z tyłu. Nie udało mu się to jednak, gdyż w połowie drogi dostrzegł coś innego ruszającego się w jego kierunku. Przewróciło mu się w żołądku i wciąż, nawet teraz, ściskał go trochę strach. Ku niemu pełzł inny pająk, nie tak wielki jak Rosha, ale wciąż wielkości dużego psa, jeśli nie większy. Johann Heinrich mocniej uchwycił swój kijek i już miał zamachnąć się na poczwarę, gdy wielki wybuch płomieni przerwał im obydwojgu. Jego przeciwnik obrócił się i pomknął w stronę ściany, jak najdalej od ognia, a śmieciarz sam zrobił podobnie, gnając za resztą swoich towarzyszy.

Nie zrobił zatem dużo, ale i tak miał niesamowitą, straszną przygodę. Zresztą nie obchodziło go to, że to krasnoludy i rycerz wykonali większość roboty, to nie tak, że Stahl miał kiedykolwiek jakieś ambicje w tym zakresie. Podobało mu się, że przerażającą wyprawę miał już za sobą i że wkrótce otrzyma wypłatę. Gdy tak teraz o tym myślał, przyszło mu nawet do głowy, że mógłby na tym zarobić więcej pieniędzy. Gdyby tylko umiał mielić dobrze językiem, udałby się jutro do gospody i zdał relację innym gościom. Na pewno dostałby kilka darmowych kufli, a może i coś więcej. Starając się uciec od wspomnień związanych ze stworzeniami o twardych pancerzach i wielu nogach, oddał się tej fantazji, w czasie, gdy zmierzał do domu.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 10-08-2013 o 18:53.
Yzurmir jest offline