Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2013, 22:15   #56
Temteil
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
Atmosfera bezpieczeństwa i spokoju uśpiła czujność mężczyzny. Z resztą nie tylko jego. Widać gołym okiem było że siedzącym obok towarzyszą również kleiły się powieki. Z resztą trudno się temu dziwić, bowiem w niewoli u Lanthisa nie byli porządnie karmieni a i spać za długo nie mogli. Po historii opowiedzianej przez Trakasha, Valerodenna zmogła ogromna fala snu. Położył się na posłaniu, zamknął oczy i natychmiast zasnął.

Podczas drzemki „napotkał” on jednak kolejny dziwny sen. Śniło mu się dwóch mężczyzn, z początku wyglądających na przyjaciół...ale później jeden z nich śmiertelnie ranił tego drugiego. Więc...być może dzięki temu dało się wyjaśnić zagadkę medalionu? Może umierający mag został uwięziony w medalionie, i dlatego Valerodennowi wydawało się że widział jakąś twarz z tajemniczej błyskotce? Jego senne rozważania przerwał jednak hałas wywołany przez pokrytego krwią gnolla.

Z przerażeniem słuchał o przegraniu bitwy i z równym strachem zerkał na konającego przedstawiciela rasy która „przyjęła” grupę na jakiś czas do siebie. Czy nie da się mu pomóc? Może jakieś zioła? Albo magia? Zadawał sobie jedno pytanie po drugim gdy jego umysł zdawał się drwić z bezsilności byłego uzdrowiciela. W końcu, ranny całkowicie opadł z sił a jego dusza powędrowała do lepszego świata. Wzrok Trakasha mówił wszystko. Wyrażał strach, przygnębienie i bezsilność za razem.

Valerodenn z obrzydzeniem patrzył na to jak jeden z jego kompanów z kamienną twarzą przeszukuje jeszcze ciepłe ciało. To prawda może potrzebowali jakiegoś innego uzbrojenia ale pozyskiwanie go w taki sposób było „dziwne”, żeby nie użyć słowa „niemoralne”. Bowiem podczas niewoli przekonał się że nie sposób doszukać się jakiejkolwiek oznaki moralności. No może poza kilkoma wyjątkami. Z jeszcze większą irytacją spojrzał na dziewczynę która kopnęła zrozpaczonego gnolla.
- Może go jeszcze zdzielisz kilofem? Albo nie, od razu wepchnij w bok sztylet to i może juchy trochę więcej wypłynie. – wyrwało się mu, choć wcale nie zamierzał tego mówić. Nie wyszło. Tym razem nie miał już chęci, albo i sił zaciskać języka za zębami. Mimo to dziewczyna miała trochę racji w tym by uciekać. Z resztą nic tu po nich. Mężczyzna miał tylko nadzieję że po drodze uda im się kogoś jeszcze uratować i bezpiecznie wyprowadzić na powierzchnię.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Temteil jest offline